sobota, 7 grudnia 2013

S06E17 "Repair Project"

Hej ;) I doczekałam się mojego śniegu. Czekałam i czekałam aż dzisiaj rano wyglądam za okno a tam biało. Wczoraj były Mikołajki. Dzień nie zaczął się dla mnie dobrze bo autobus spóźnił się... 25 minut! Zmarzłam okropnie na przystanku, dzisiaj już kicham a będzie pewnie jeszcze gorzej. Dostaliście jakieś prezenty? Ja dostałam pieniądze. Z jednej strony cieszę się, bo lepiej dostać to niż coś kompletnie nie potrzebnego, jednak z drugiej strony chciałabym dostać w końcu coś innego niż kasa. To tyle mojej gadki. Zapraszam na kolejny odcinek, według mnie jeden z lepszych jakie udało mi się napisać. Czekam na wasze opinie! A i nie zapomnijcie przeczytać małego ogłoszenia pod odcinkiem.





CHARMED NOWA HISTORIA
S06E17 "PROJEKT NAPRAWCZY"
6x17 "REPAIR PROJECT"
ODCINEK 119

W DOMU SIÓSTR
Minęło 5 dni odkąd Greg - członek Starszyzny wprowadził się do domu czarodziejek by je skontrolować.
Od tego czasu panują tam ciągłe kłótnie. Właśnie trwa jedna z nich.
Paige; On chyba żartuje!
Greg: Chciałbym żartować.
Phoebe; Mamy same pchać się w walkę z demonami?
Paige: Mamy ich szukać?
Greg; Oczywiście że tak!
Piper; To śmieszne!
Greg; To jest wasza misja. Unicestwić demony. Walczyć z nimi nie czekając na ich ruch! Wam się wydaje że demony nie atakują?
Greg spojrzał z pogardą na siostry.
Greg; Codziennie z rąk demonów ginie wiele niewinnych osób. A wy chodzicie na randki, imprezy i inne balangi! A nie zajmujecie się tym czym powinnyście.
Paige; Myślę że dobrze wykonujemy swoją prace.
Greg: Mylisz się.
Phoebe; Ja też tak uważam.
Greg; Wszystkie jesteście w błędzie. Jesteście do niczego.
Piper: Nie przesadzaj. Zabijamy demony. Dużo demonów.
Greg; Kiedyś zabijałyście ich więcej.
Phoebe: Musimy mieć też prywatne życie!
Greg: To jest wasze przeznaczenie.
Phoebe: Według was powinnyśmy nic nie robić tylko zabijać demony.
Greg: Oczywiście że nie. Ale powinnyście utrzymać porządek.
Phoebe; Czyli co od 8 do 16 zabijamy demony a po 16 mamy czas dla siebie?
Greg: Tego nie powiedziałem.
Paige: Oni sami nie wiedzą czego chcą!
Greg: To wy nie rozumiecie o co nam chodzi.
Piper: Wydaje mi się że rozumiemy.
Greg: Mam inne zdanie na ten temat.
Greg podszedł do stołu i wziął do ręki księgę cieni.
Starszy otworzył ją na jednej ze stron.
Greg: To demon Gellix. Zabił wczoraj dwie kobiety.
Phoebe; Mamy się nim zająć?
Greg: Dokładnie tak.
Piper: Skąd mamy wiedzieć gdzie jest?
Greg; Nie umiecie szukać demonów?
Paige; Umiemy.
Paige wyrwała księgę z ręki Starszego.
Greg: Więc w czym problem?
Phoebe: Mam umówioną randkę z chłopakiem.
Greg; W takim razie ją odwołaj. Walka z demonami jest na pierwszym miejscu.
Paige; Chodźmy... unicestwimy go i będziemy miały spokój.
Greg: Pośpieszcie się.
Siostry poszły na strych.
Greg orbitował
NA GÓRZE
Greg pojawił się w otoczeniu innych członków Starszyzny.
Starsza; I jak?
Greg: Marnie. Wręcz okropnie.
Starsza; Nie stosują się do zasad?
Greg: Olewają je na całej linii.
Starsza: Trzeba wprowadzić projekt naprawczy.
Greg; Też tak uważam.
Starszy: Zleciłeś im pokonanie Gellix'a?
Greg: Oczywiście.
Starsza: Zgodził się?
Greg; Stawiały mały opór. Ale w końcu zajęły się sprawą.
Starsza; To dobrze.
Greg: Co dalej?
Starszy; Wprowadź projekt. I informuj nas na bieżąco o postępach.
Greg: Oczywiście.
Greg orbitował.
Starsza: Nie sądziłam że jest tak źle.
Starszy; Ja też. Powinniśmy wysłać kontrolę już wcześniej.
Starsza; Za bardzo je rozpieszczaliśmy.
Starsi nałożyli kaptury i udali się na medytację.
W MIESZKANIU VICTORA
Julie siedzi w swoim pokoju.
Nerwowo patrzy na zegarek który wskazuje godzinę drugą po południu.
Dziś o piątej jest rozprawa w sprawie dilerstwa studentki.
Julie od rana myśli tylko o tym.
Nagle do pokoju weszła matka Julie - Angela. Przyjechała ona parę dni temu aby wspierać córkę.
Angela; Ugotowałam obiad. Chcesz?
Julie: Tak.
Julie i Angela poszły do kuchni.
Tam przy stole siedzi Victor.
Julie i Angela dosiadły się i cała trójka zaczęła jeść obiad.
Angela: Stresujesz się?
Julie: A ty byś się nie stresowała?
Angela: Ja bym myślała o tym co robię.
Julie: Mówiłam już musiałam to robić.
Angela: Mogłaś myśleć rok temu, gdy pierwszy raz w to wdepnęłaś.
Julie: Miałam wtedy dużo stresów. Zresztą nie było cię więc skąd możesz wiedzieć.
Angela: Sama wybrałaś San Francisco. Gdybyś mieszkała w Bostonie nic takiego by nie było.
Julie: Nienawidzę Bostonu.
Victor; Ta cała Joy będzie na rozprawie?
Julie: Na pewno. Jest świadkiem.
Angela: Muszę wreszcie zobaczyć tą dziewczynę. To wszystko przez nią.
Julie: Najbardziej żałuję tego że to przekreśla moje szansę na karierę.
Angela; Martw się żeby cię nie wsadzili do pudła.
Julie; Jak narazie nie dopuszczam do siebie takiej możliwości.
Nagle łyżka wypadła z ręki Victor'a.
Julie: Ostatnio wszystko leci ci z rąk.
Victor; To przez ten stres.
Angela: Jedzmy bo za niedługo musimy się zbierać.
Cała trójka zabrała się za jedzenie zupy
GDZIEŚ W SAN FRANCISCO
Siostry pojawiły się na jednej z bocznych uliczek.
Phoebe: Eliksiry w gotowości?
Paige,Piper; Jasne.
Phoebe: Przynęta?
Paige wyjęła z kieszni zieloną maź.
Paige; Gellix! Mamy jedzonko dla ciebie!
Piper zaśmiała się.
Piper; Wołasz demona?
Paige; Masz lepszy pomysł? Gellisiu!
Paige wyciągnęła rękę z przynętą.
Phoebe; Rzeczywiście to wygląda śmiesznie.
Nagle Paige spostrzegła że przynęta zniknęła z jej ręki.
Paige: Co do...
Nagle siostry zauważyły rosnącą za nimi wielką fioletową galaretę.
Piper; O mój boże!
Phoebe; Eliksir!
Piper rzuciła eliksirem w demona.
Ten jednak strzelił galaretowatą kulą która wciągnęła w siebie eliksir.
Kula uderzyła w demona i ten wchłonął ją.
Następnie Gellix rzucił kolejną kulą.
Ta uderzyła w Paige.
Teraz czarodziejka cała jest w ciągnącej się, kleistej galaretce.
Piper machnęła rękami.
Demon rozpadł się na tysiące kawałków, które po chwili spowrotem się w niego złożyły.
Gellix zaczął się śmiać.
Paige: Obrzydlistwo!
Paige próbuje zdjąć z siebie galaretkę, jednak jej się to nie udaje.
Phoebe zalewitowała i chciała kopnąć demona.
Okazało się to złym pomysłem, gdyż demon wchłonął ją do środka.
Piper; Phoebe!
Czarodziejka pływa w środku galaretowatego potwora.
Piper: Ja ci pokaże!
Piper ponownie wysadziła demona.
Dzięki temu uwolniła Phoebe lecz demon odtworzył się po chwili.
Gellix zaśmiał się, zrobił zamach i uderzył Piper galaretowatą pięścią.
Czarodziejka upadła na ziemię i poczuła jak traci przytomność. Po chwili widziała już tylko ciemność.
W DOMU SIÓSTR
Piper powoli otwiera oczy.
Gdy otwarła je całe ujrzała Greg'a, oraz swoje siostry.
Paige właśnie skończyła ją leczyć.
Piper spostrzegła że Paige i Phoebe są całe w galarecie.
Piper; Wyglądacie ochydnie.
Phoebe; Za to ty przed chwilą wyglądałaś okropnie.
Paige; Z rozwalonym nosem.
Piper złapała się za nos.
Paige: Już wszystko dobrze.
Greg: Nie mogę uwierzyć że zawiodłyście! To był demon niższego szczebla!
Phoebe: Może gdybyś nam dał więcej czasu na przygotowanie...
Greg: Czarodziejki powinny umieć wygrać walkę, nawet wtedy kiedy demon zaskoczy je atakiem!
Piper: Spokojnie. Pozbędziemy się go.
Greg; Na dzisiaj macie jeszcze cztery demony.
Czarodziejki; Ile?!
Piper; Cztery?
Phoebe; Zwariowałeś?
Paige: To szaleństwo!
Greg: To powinna być norma.
Piper; Czy wy nie wymagacie od nas troszeczkę za dużo?
Greg: Wymagamy od was tego, czego powinno się wymagać od najpotężniejszych wiedźm na świecie.
Phoebe; Nie rozumiem. Kiedyś nie zabijałyśmy po pięć demonów dziennie i nie było problemów.
Greg: Wtedy nie miałyście takiego doświadczenia. A teraz? Mija dziewiąty rok!
Paige: Dobra! Zajmijmy się Gellix'em a potem resztą demonów.
Piper i Phoebe spojrzały na Paige.
Phoebe: Damy radę?
Paige; A mamy jakieś wyjście?
Greg; I to mi się podoba!
Phoebe: Możemy się chociaż umyć?
Greg spojrzał na Phoebe i Paige.
Greg: Wy do mycia a Piper do eliksiru!
Piper; Świetnie!
Paige i Phoebe poszły na góre się umyć a Piper udała się do kuchni zrobić eliksir.
W DOMU VANESSY
Anette właśnie przymierza sukienkę przed lustrem.
Do pokoju weszła Vanessa.
Vanessa; Ty jeszcze nie gotowa?!
Anette; Komers zaczyna się dopiero za godzinę.
Vanessa; Idziesz z Bradley'em?
Anette: Tak. Powinien za chwilę tu być.
Vanessa; Wyglądasz świetnie w tej sukience.
Anette: Wiem. Szkoda tylko że nie mam takich włosów jak kiedyś. Spięłabym je jakoś.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Anette: To pewnie Bradley.
Vanessa: Pójdę go wpuścić.
Vanessa zeszła na dół.
Po chwili do pokoju wszedł Bradley.
Bradley; Gotowa?
Anette: Prawie. Muszę jeszcze wybrać sukienkę.
Bradley i Anette przywitali się pocałunkiem.
Bradley; Zaczekam na ciebie na dole.
Anette: Okej.
Bradley wyszedł z pokoju.
Anette stwierdziła że sukienka którą ma na sobie jej się nie podoba i postanowiła zmienić ją na inną.
W DOMU SIÓSTR
Piper właśnie skończyła robić kolejny eliksir unicestwiający Gellix'a.
Greg przyglądał się uważnie jej pracy.
Greg; Powinnaś  ważyć eliksiry nieco szybciej.
Piper: Nie da się tego robić szybciej!!
Greg: Owszem da się. A ty się wlekłaś jak mucha w smole.
Piper;  Ja się nie wlekłam. Ja po prostu robiłam eliksir dokładnie.
Greg: Jasne...
Do kuchni weszły mokre Phoebe i Paige.
Greg: Nareszcie jesteście!
Paige; Eliksir gotowy?
Piper :Tak
Greg: Teraz wyśledźcie demona.
Phoebe: Teraz?
Greg: Pewnie. On nie ma zamiaru czekać.
Nagle Phoebe dostała sms-a.
Czarodziejka odczytała go.
Greg: Coś się stało?
Phoebe uśmiechnęła się na widok sms-a.
Paige: Phoebe?
Phoebe; Chuck się pyta czy idę na randkę.
Piper; Chuck?
Phoebe: Tak.
Greg: Kto to jest Chuck?
Paige; Nie ważne. Idź się spotkaj.
Phoebe: Poradzicie sobie?
Piper: No pewnie.
Greg: Chwileczke. Chcecie walczyć z demonem w niepełnym składzie.
Piper: Często to robimy.
Greg: To jest nie do pomyślenia!
Piper zamroziła członka Starszyzny.
Paige; Nareszcie! Powinnaś zrobić to już dawno.
Piper: Phoebe idź na tą randkę. On się nie będzie wtrącał w nasze życie.
Phoebe: Ale na pewno sobie poradzicie?
Piper; Tak.
Paige: No już. Idź.
Phoebe wyszła z kuchni i poszła się przebrać.
Piper odmroziła Greg'a.
Greg: Co się stało? Zamroziłaś mnie?
Piper: Tak.
Greg: Gdzie ona poszła?
Paige; Pokonamy demona we dwójkę.
Greg: Ale...
Piper; Nie ma żadnego ale.
GDZIEŚ W SAN FRANCISCO
Paige i Piper pojawiły się w opuszczonym budynku.
Czarodziejki mają w ręku eliksir unicestwiający demona.
Piper: Czujesz ten smród?
Paige; Tak. Obrzydliwe!
Piper i Paige zatkały sobie nosy.
Zapach roznoszący się w budynku jest nie do wytrzymania.
Nagle po podłodze zaczęła pełznąć fioletowa galareta.
Paige: Jest!
Paige wskazała na galaretę pełznącą po podłodze.
Piper rzuciła eliksirem, jednak nie trafiła!
Piper: Cholera!
Galareta podpełzła do Piper i opletła się wokół niej.
Następnie Gellix przyjął swoją naturalną postać i uwięził Piper wewnątrz siebie.
Piage wzięła zamach, jednak demon strzelił galaretą.
Kula uderzyła w rękę Paige i wytrąciła jej eliksir z ręki.
Fiolka roztrzaskała się o podłogę.
Gellix zaczął trawić Piper.
Tej jednak w końcu udało się go wysadzić od środka.
Piper po wysadzeniu demona upadła na ziemię, po czym wstała i podeszła do siostry.
Gellix natomiast po chwili odtworzył się.
Demon ponownie zrobił zamach.
Piper; Nie!
Ciężka galaretowata pięść ponownie uderzyła Piper w twarz.
Czarodziejka poczuła tylko jak upada na ziemię.
Po chwili przed oczami widzi już tylko ciemność.
W DOMU SIÓSTR
Paige uleczyła Piper.
Greg: Znowu zawiodłyście!
Piper: Co z moim nosem?
Paige: Teraz już dobrze.
Piper; Ten demon zaczyna mnie wkurzać.
Greg: A wy mnie zaczynacie wkurzać!
Paige; Unicestwimy tego demona!
Greg: Kiedy? Za 5 lat?
Paige i Piper wymieniły się spojrzeniami.
Mają dość towarzystwa Greg'a w ich domu.
W BLOKU MIESZKALNYM
Phoebe podeszła pod blok z którego po chwili wyszedł Chuck.
Chuck; Hej kotku.
Phoebe: Hej.
Phoebe i Chuck pocałowali się.
Chuck: Przygotowałem dzisiaj dla ciebie niespodziankę.
Phoebe: Dla mnie? Jaką?
Chuck; A to już po randce.
Phoebe: Gdzie mnie dzisiaj zabierasz?
Chuck: To też niespodzianka.
Phoebe: Same niespodzianki.
Chuck; Uwierz mi. Będzie ci się podobać.
Phoebe: Chuck muszę dzisiaj wrócić wcześniej do domu.
Chuck zasmucił się tą wiadomością.
Chuck: Żartujesz?
Phoebe; Nie. Naprawdę muszę.
Chuck; Nie rób mi tego.
Phoebe; Za parę dni umówimy się na cały dzień... i całą noc.
Chuck; A dzisiaj co tak cię ściąga do domu?
Phoebe: Powiem ci... kiedyś.
Chuck: Też chcesz być tajemnicza?
Phoebe; Dokładnie.
Nagle Phoebe przed oczami zobaczyła Anioła Śmierci i tykający zegar.
Z jej twarzy od razu zniknął uśmiech.
Chuck: Phoebe?
Chuck nie otrzymał odpowiedzi.
Chuck; Phoebe wszystko ok?
Phoebe; Tak. Chyba tak.
Nagle Phoebe zobaczyła po drugiej stronie ulicy Charles'a.
Chuck również go zauważył.
Chuck: Znowu ten typ?! On nas chyba śledzi.
Phoebe: Chodźmy już.
Chuck; Nie! Muszę z nim porozmawiać.
Chuck zostawił Phoebe i udał się w stronę Charles'a.
Phoebe wie że z tego nie wyjdzie nic dobrego, dlatego udała się tuż za swoim chłopakiem.
W SZKOLE
Anette i Bradley weszli do szkoły.
Już po wejściu zobaczyli dyrektor Taylor rozmawiającą z DJ-em.
Nagle do pary podeszły koleżanki Anette - Kayla i Maggie.
Kayla: Siemka.
Anette: Hej.
Anette uścisnęła się z koleżankami.
Maggie; Wow. To ten twój Bradley?
Anette: Tak to on.
Maggie; Jestem Maggie.
Maggie i Bradley uścisnęli ręce.
Kayla: Sala jest już gotowa. Trochę się spóźniliście.
Bradley; Anette długo wybierała sukienkę.
Maggie: Aha. Rozumiem.
Anette: Może chodźmy już na salę.
Kayla; Jasne.
Cała czwórka udała się na salę.
Anette zauważyła że Bradley spodobał się jej koleżanką.
Dziewczyna liczy jednak, że chłopak będzie tańczył tylko z nią.
W DOMU SIÓSTR
Piper, Paige i Greg są w trakcie ustalania planu pokonania demona Gellix'a.
Greg rozpisuje całą akcję na kartce A3.
Greg: ... a wtedy wy...
Paige: A skąd mamy pewność że on się akurat tak zachowa?
Greg; To normalna reakcja tego demona.
Piper: Tak jak walenie mnie pięścią w twarz?
Greg: Tego akurat nie wiedziałem. Że ma taką zdolność.
Paige: Czyli wiedza Starszych na temat tego demona jest ograniczona?
Greg; Każdy demon skrywa sekrety. Nie można ich poznać w 100%.
Paige; I każdy demon nie działa zawsze tak samo. Więc ten plan...
Paige podeszła do stołu, wzięła do ręki kartkę i zgniotła ją.
Paige: ... jest do niczego.
Greg: Dlaczego zniszczyłaś plan?
Piper: Bo był bez sensu. Tak jak całe to twoje przybycie tutaj.
Greg: Dobrze że przybyłem. Widzę bardzo dużo zaniechać regulaminu. Gdzie w ogóle zniknęła Phoebe? Powinna tu być.
Piper; Phoebe ma życie prywatne.
Greg: Mówiłem: Demony na I miejscu.
Paige; Mówiłam: Poradzimy sobie same.
Paige powiedziała to takim tonem który wprowadził Piper w śmiech.
Greg: Z czego się śmiejesz?
Piper: Nie ważne. Mówiłeś że poza Gellixem mamy dzisiaj jeszcze 4 demony?
Greg: Owszem.
Piper: Może zajmiemy się pierw nimi? A potem pokonamy galaretowatego?
Paige; Świetny pomysł.
Greg; Jak wolicie. Chciaż według mnie, jeśli nie dałyście rady Gellixowi to pozostałym tym bardziej nie dacie rady.
Piper: Może chociaż pozostałe demony oczędzą moją twarz?
Paige: Oby.
Greg spojrzał na czarodziejki z pogardą.
Greg: Bierzcie się już do roboty.
GDZIEŚ W SAN FRANCISCO
Pierwszym demonem z którym mają zmierzyć się siostry okazał się demon Doran.
Demon rzucił Paige na ścianę.
Piper machnęła rękami.
Wybuch przewrócił demona na ziemię.
Piper podbiegła do siostry i pomogła jej wstać.
Doran rzucił kulą energii.
Kula otarła się o Piper.
Czarodziejka upadła na ziemię.
Paige; Demon!
Demon pokrył się orbami.
Paige swoją mocą uderza nim o ścianę wiele razy. Raz o jedną a za chwilę o drugą.
Piper podniosła się i machnęła ręką.
Chmura orbów rozpadła się na tysiące kawałków.
Piper; Jeden z głowy.
Paige: Zostało jeszcze czterech...
NA JEDNEJ Z ULIC MIASTA
Chuck i Charles prowadzą kłótnię na środku ulicy.
Phoebe próbuje ich uspokoić.
Wszyscy przechodnie przyglądają się kłócącym się mężczyzną.
Phoebe: Uspokójcie się!
Chuck; Masz nas nie śledzić. Rozumiesz?!
Charles: A ty masz zostawić ją w spokoju!
Chuck; Niby czemu?
Charles; Zabrałeś mi ją.
Chuck; Sam ją zostawiłeś.
Charles; Przez ciebie!
Phoebe: Spokój!
Chuck, Charles: Cicho!
Phoebe zdziwiło zachowanie Chuck'a i Charles'a.
Żadnego z nich nie podejrzewała o takie zachowanie.
Nagle Charles uderzył Chuck'a.
Ten oddał mu.
Na środku ulicy rozegrała się bójka.
Phoebe; Przestańcie.
Chuck leży na ziemi a Charles okłada go pięściami.
Mężczyzna próbuje się pronić.
Phoebe dołączyła do bójki.
Bije Charles'a, licząc że dzięki temu ten zostawi Chuck'a.
Charles złapał Phoebe i rzucił ją na chodnik.
Phoebe gdy upadła na ziemię doznała olśnienia.
Poraz pierwszy zorientowała się o co mogło chodzić w jej wizji.
Charles pobił Chuck'a do tego stopnia że mężczyzna stracił przytomnośc.
Jeden z przechodniów rzucił się na Charles'a gdy zobaczył że ten pchnął Phoebe.
Przechodzień pchnął Charles'a prosto pod pędzący samochód.
Auto uderzyło policjanta. Charles uderzył głową o przednią szybę samochodu i spadł z maski na ulicę.
Samochód natychmiast uciekł z piskiem opon.
Również przechodzień który zaatakował Charles'a zwiał.
Gdy Phoebe wstała zobaczyła wszędzie pełno krwi i lężących bezwładnie Chuck'a i Charles'a.
Phoebe; Nie!
Do Phoebe podeszła kobieta.
Kobieta; Nic pani nie jest?
Phoebe nie odpowiedziała kobiecie.
Wciąż jest zaskoczona tym co widzi przed swoimi oczami.
Kobieta: Dzownię na pogotowie.
Kobieta wykręciła w telefonie numer 911 i zadzwoniła
GDZIEŚ W SAN FRANCISCO
Demon rzucił w Paige i Piper kulą energii.
Czarodziejki uniknęły jej. Piper machnęła rękami.
Głowa demon wybuchła a jego ciało upadło na ziemię.
Po chwili ciało podniosło się i wyrosły z niego dwie głowy.
Obie otworzyły usta i wyleciały z nich języki które związały Paige i Piper.
Paige: I co teraz?!
Piper: Orbituj!
Paige: Nie mogę.
Języki podniosły czarodziejki w powietrze.
Ścisk jest coraz większy i siostrom coraz trudniej jest oddychać.
Piper: Cokolwiek!
Paige: Ty coś zrób!
Piper: Nie mogę oddychać.
Paige: Nie tylko ty!
Po wypowiedzeniu tych słów ostatnim tchem głowa Paige opadła bezwładnie.
Piper: Paige!!!
Głowy demona zaśmiały się.
Piper: Nie!
Jedna z głów schowała język i ciało Paige upadło z hukiem na ziemię.
Piper coraz trudniej jest wytrzymać w uścisku.
Demon stworzył w ręce kulę energii i rzucił nią w Paige.
Czarodziejka otworzyła oczy i wyciągnęła rękę.
Kula pokryła się orbami, zawróciła i uderzyła w demona unicestwiając go.
Piper upadła na ziemię i od razu wzięła głęboki wdech.
Piper; O mój boże!
Paige: Wszystko okej?
Piper: Tak. Chyba tak... Miałaś świetny pomysł.
Paige: Improwizowałam.
Siostry uścisnęły się.
W SZKOLE
Na szkolnej auli trwa właśnie komers ostatnich klas.
Na środku wisi wielka kula dyskotekowa.
Dookoła porozstawiane są stoły z przekąskami a na środku miejsce do tańca.
Jedną z niewielu osób które stoją na uboczu jest właśnie Anette.
Bradley został "porwany" przez Maggie i Kayle.
Dziewczyna nawet nie widzi swojego chłopaka w tłumie.
Młoda wampirzyca objada się kolejnym kawałkiem ciasta ze złości.
Nagle podszedł do niej kolega z klasy Aaron.
Aaron: Czemu nie tańczysz?
Anette przez hałas nie usłyszała co mówi do niej chłopak.
Anette: Co?!
Aaron: Czemu się nie bawisz?!!
Anette: Nie mam z kim!
Aaron; Gdzie ten twój cały Bradley którym tak się chwalisz?
Chłopak powiedział to z uśmiechem na twarzy co zdenerwowało wampirzycę.
Aaron: Zostawił cię? Bawi się z innymi? A niby taki zakochany w tobie.
Anette; Zamknij się!
Aaron: Od początku wiedziałem że chcesz tylko aby dziewczyny ci go zazdrościły.
Anette: Nie gadaj , jak nie wiesz o co chodzi.
Aaron; Ja wiem o co chodzi. Ten twój cały Bradley to jedna wielka ściema.
Anette nie wytrzymała. Aaron doprowadził ją do szału.
Wampirzyca wzięła ze stołu tort i walnęła nim Aarona w twarz.
Sprawiło to że wszyscy zgromadzeni spojrzeli się na nich.
Anette szybko postanowiła wybiec z sali i już po chwili to zrobiła.
Aaron natomiast stał się pośmiewiskiem całej zabawy. Wszyscy myślą że próbował podrywać Anette.
W SZPITALU
Phoebe szybko wbiegła do szpitala.
Już w holu zobaczyła Darryl'a.
Darryl: Phoebe!
Phoebe: Cześć Darryl. Wiadomo już coś?
Darryl: Jeszcze nie. Co się właściwie stało?
Phoebe złapała się za głowę.
Phoebe; To moja wina!
Darryl; Uspokój się i powiedz co się stało.
Phoebe; Ja... wiedziałam że coś złego się stanie i nic nie zrobiłam!
Phoebe rozpłakała się.
Darryl uścisnął ją i spróbował uspokoić.
Darryl; Już spokojnie. Opowiedz mi wszystko od początku.
Phoebe otarła łzy.
Phoebe; Miałam wizję. Widziałam Charles'a, Chuck'a i Anioła Śmierci.
Darryl: Aniła czego?
Phoebe: Śmierci.  Wcześniej nie rozumiałam. Ale teraz wiem że on przyszedł po nich. Chce ich zabrać!
Darryl: Ale jak doszło do wypadku?
Phoebe; Oni się pobili. Charles pobił Chuck'a a potem mnie...
Darryl; Ciebie?!
Phoebe: Pchnął mnie. Ktoś stanął w mojej obronie i wypchnął go na ulicę prosto pod samochód.
Darryl: O boże. Oboje nie wyglądali za ciekawie.
Phoebe: A ty skąd o tym wiedziałeś?
Darryl: Charles i ja jesteśmy partnerami. Komendant mi przekazał.
Phoebe: Oni umrą Darryl. Ja to czuję.
Darryl: Nie mów tak.
Phoebe: Anioł Śmierci nie odpuści.
Darryl: Wszystko się ułoży.
Phoebe ponownie rozpłakała się.
Ona i Darryl usiedli na krześle.
Mężczyzna podał jej chusteczki
NA JEDNEJ Z KAMIENNYCH WYSP
Piper i Paige toczą właśnie walkę z demonem wody.
Demon ten zamknął Piper w wodnej kuli.
Paige rzuciła się na niego i oboje wpadli do oceanu.
Kula zniknęła i Piper również wpadła do wody.
Pod nią zobaczyła szarpiących się Paige i demona.
Czarodziejka postanowiła podpłynąć do siostry.
Nagle jednak zaatakowały ją wodne potwory.
Potwory te gryzą i szarpią Piper.
Czarodziejce jednak po chwili udało się je zamrozić.
Zakrwawiona machnęła rękami.
Wybuch rozłączył Paige i demona.
Obie siostry wynurzyły się by złapać oddech.
Paige: Wszystko okej?!
Piper: Tak! A u ciebie?
Paige: Tak myślę.
Piper: Gdzie demon?
Paige: Nie mam pojęcia.
Przez chwilę panuje cisza i spokój.
Nagle jednak demon złapał Piper za nogę i pociągnął ją na dno.
Paige wzięła głęboki wdech i zanurzyła się pod wodę.
Tam widzi jak demon ciągnie Piper coraz głębiej.
Paige orbitowała.
Jako chmura orbów poleciała i złapała Piper.
Razem z nią pojawiły się na kamiennej wyspie.
Piper zaczęła się krztusić.
Paige poklepała ją po plecach.
Piper: Dzięki.
Paige: Nie ma za co.
Z wody wynurzył się demon.
Demon; Niepokonane czarodziejki!!
Demon zanurzył się pod wodę i zwiał.
Piper i Paige nie są zadowolone z porażki.
W SZPITALU
Phoebe siedzi na krześle w holu i zużyła właśnie kolejną chusteczkę.
Darryl poszedł dowiedzieć się czegoś od lekarzy.
Czarodziejka czeka aż wróci on z wiadomościami.
Phoebe spostrzegła że nagle czas zatrzymał się.
Phoebe; Co jest?
Nagle po holu zaczęła latać złota kula.
Po chwili rozbiła się i pojawił się stary, siwy mężczyzna w białej szacie.
Phoebe; Kim jesteś?!
Anioł: Jestem Aniołem Przeznaczenia.
Phoebe: Czego chcesz?!
Anioł; Dlaczego od razu atakujesz mnie takim tonem? Może najpierw wysłuchasz co mam ci do zaoferowania?
Phoebe nie zastanawia się ani chwili.
Phoebe; Co masz do zaoferowania?
Anioł; W tym momencie dusza twoich mężczyzn gotowe są do odejścia.
Phoebe; Co?!
Anioł: Są gotowi na śmierć.
Phoebe złapła się za głowę.
Phoebe: Oboje umrą?
Anioł; Nie umrą oboje. Umrze jeden.
Phoebe; Jeden?
Anioł: I to ty zdecydujesz który.
Phoebe z niedowieżaniem spojrzała na Anioła.
Phoebe: Co?!
Anioł; Masz wolną rękę. Wybierz tego który jest dla ciebie ważniejszy.
Phoebe; Czekaj... Co? Nie rozumiem! Jeden umrze i ja mam zdecydować?
Anioł: Dokładnie.
Phoebe: Nie! Nie! Nie!
Anioł: Jeśli nie zdecydujesz, zginą oboje. Decyzja należy do ciebie.
Phoebe; To nie możliwe.
Anioł: Decyzja może nie być łatwa. Dlatego zabiorę cię w podróż i to po niej zdecydujesz.
Phoebe patrzy z niedowierzaniem na Anioła.
Anioł; Złap mnie za rękę.
Anioł wyciągnął rękę do Phoebe.
Anioł; Szybko.
Phoebe nie jest pewna czy powinna słuchać Anioła.
W końcu jednak uległa mu i złapała go za rękę.
Po chwili wszystko dookła stało się czarne.
Phoebe: Gdzie jesteśmy?
Anioł; Najpierw przypomnę ci Charles'a.
Nagle oboje znaleźli się na ulicy w San Francisco.
Phoebe; Gdzie my jesteśmy?
Anioł; Zobaczysz pierwszy moment, dzięki któremu wasze drogi się skrzyżowały.
Nagle Phoebe zauważyła pędzący jak szalony samochód.
Od razu rozpoznała w nim samochód Vanessy.
Po chwili usłyszała syrenę policyjną.
Samochód zatrzymał się na uboczu.
Z radiowozu wyszedł Charles i podszedł do samochodu Vanessy.
Charles: Witam panie.
Vanessa otworzyła szybę.
Vanessa: Cześć , co słychać?
Paige: U nas jest wspaniale.
Charles: Właśnie widzę , proszę dokumenty i prawo jazdy.
Vanessa rozejrzała się po samochodzie. Po chwili stuknęła się w głowę.
Vanessa: Oj , ale ze mnie niezdara , zapomniałam z domu.
Paige: Jedziemy do go-go poderwać kogoś.
Charles: Jane , zbieramy je są kompletnie pijane.
Jane: Okej.
Charles: Proszę opuścić samochód.
Vanessa i Paige wyszły z samochodu.
Phoebe: Co to jest?
Anioł: Dzięki temu Charles pojawił się w twoim życiu.
Phoebe: Dzięki temu że Paige i Vanessa się upiły?
Anioł: Dokładnie. Pamiętasz co było potem?
Phoebe: Zastrzelił Alex'a. Nienawidziłam go.
Anioł: Ale potem nienawiść zmieniła się w miłość.
Phoebe: Wielką miłośc.
Nagle Phoebe zauważyła wiele scen ze swojego życia z Charles'em.
Widzi ich pierwszy pocałunek, wspólne tańce, moment w którym powiedziała mu o tym że jest wiedźmą, ich zaręczyny, przygotowania do ślubu a na samym końcu zerwanie.
Phoebe: Wszystko tak nagle się skończyło.
Anioł: Spędziliście razem dużo czasu.
Nagle Phoebe znów zobaczyła dookoła czerń.
Po chwili jednak znalazła się w szkolnym gabinecie Taylor.
 Do gabinetu wszedł mężyczna w wieku około 30 lat. Wysportowany i umięśniony ubrany w dres.
Chuck: Przyszedłem, tak jak prosiłaś.
Taylor poczuła że jej serce zaczęło bić mocniej po wejściu Chucka.
Taylor; Proszę usiąść.
Phoebe poczuła to samo co Taylor mimo to że Chuck jej się nie spodobał.
Chuck: Cześć.
Chuck wyciągnął rękę na przywitanie do Phoebe. Ta patrzy na niego jak wygłodzony człowiek na jedzenie.
Po chwili Phoebe zaczęła namiętnie całować Chucka.
Taylor nie może uwierzyć w to co widzi. Phoebe również nie potrafi nad sobą zapanować.
Phoebe: To wszystko przez empatię.
Anioł: Twoja podświadomość też tego chciała.
Phoebe: Wtedy tego nie czułam.
Phoebe zobaczyła teraz jej wspólne chwile z Chuck'iem.
Zobaczyła ich pocałunek na sali gimnastycznej, to jak nękał ją w jej gabinecie, następnie ich randki w kinie, restauracji, oraz ich wspólne przejażdżki na święcie mostu Golden Gate.
Anioł: Z nim znowu spędziłaś mało czasu. Przed wami jeszcze wiele wspólnych chwil.
Phoebe: Pięknych chwil.
Nagle Phoebe i Anioł ponownie znaleźli się w szpitalnym holu.
Anioł; Nadszedł czas na podjęcie decyzji.
Phoebe: Co? Już?!
Anioł; Tak. Już czas.
Serce czarodziejki zaczęło bić coraz szybciej.
Phoebe patrzy ze łzami w oczach na Anioła Przeznaczenia.
Anioł: Chuck lub Charles. Tylko jeden z nich może przeżyć. Decyzja należy do ciebie.
Przed oczami Phoebe zobaczyła twarze Chuck’a i Charles’a. Czarodziejka nie umie podjąć decyzji.
Phoebe: Nie mogę. Nie mogę tego zrobić.
Anioł: Wolisz aby zginęli obaj?
Phoebe: Charles... był najlepszym co mnie spotkało od czasu Cole'a. Ale to co pokazał dzisiaj... ja go tak na prawdę nie znam. Chuck... to w ogóle szaleństwo. I ja mam zadecydować o czyimś życiu?
Anioł: Dostałaś taką szansę. Możesz wybrać.
Phoebe jeszcze raz zastanowiła się.
Phoebe; Mogę. Ale nie umiem.
Anioł; Zajrzyj w głąb serca.
Phoebe: Nie dostałam nawet czasu na zastanowienie się.
Anioł; Nie jest ci potrzebny. Twoje serce wycierpiało już wiele. I ono wie najlepiej kogo ci potrzeba. Ono wie kto jest ci bliższy. Chuck czy Charles.
Phoebe; Ja nie umiem. Oboje są... tak samo ważni.
Anioł: Nie prawda. Jesteś emaptką. Czujesz emocje innych a nie potrafisz odczytać swoich?
Phoebe; Jeden dzień. Daj mi dzień.
Anioł westchnął
Anioł: No dobra. 24 godziny. Z zegarkiem w ręku.
Anioł zmienił się w złotą kulę i wyleciał z holu.
Czas ruszył dalej.
W SZKOLE
Anette siedzi na schodach i myśli o tym Bradley'u i ich związku.
Dziewczyna nie sądziła że jest on wstanie ją zostawić i bawić się z innymi.
Anette zeszła do szatni i wzięła swój telefon po czym zadzwoniła do matki.
Vanessa: Tak?
Anette: Przyjedziesz po mnie?
Vanessa wyczuła smutek w głosie córki.
Vanessa: Co się stało?!
Anette: On się w ogóle mną nie interesuje.
Vanessa: Kto? Bradley?
Anette: Tak! Bawi się z Maggie i Kaylą.
Vanessa; Kochanie, musisz im go odbić.
Anette: Zwykle bym tak zrobiła. Ale dzisiaj jakoś to we mnie uderzyło. Poczułam się okropnie.
Vanessa: Weź się w garść!
Anette: Nie umiem.
Vanessa: Pokaż im na co cię stać. Umiesz przecież zrobić parę rzeczy których one nigdy nie będą potrafiły zrobić.
Anette: Co masz na myśli?
Vanessa: Pomyśl. Na razie.
Vanessa rozłączyła się.
Anette wpadła na świetny pomysł jak ma dokopać Maggie i Kayli.
W CHINATOWN
W jednym z pokoi medytuje dwóch mężczyzn azjatyckiego pochodzenia.
Nagle drzwi do ich pokoju eksplodowały.
Do środka weszły Piper i Paige.
Demony od razu otworzyły oczy i wstały.
Jeden z nich rzucił kulą ognia.
Paige jednak orbitowała ją i kula uderzyła w ścianę.
Demon machnął ręką.
Paige uderzyła o ścianę i upadła na ziemię.
Demon podszedł do niej i zaczął ją dusić.
Piper natomiast próbowała zamrozić drugiego demona jednak nie udało jej się to.
W jego ręce pojawił się sztylet.
Demon zaatakował nim Piper.
Czarodziejka złapała jego rękę i broni się przed sztyletem.
Piper po chwili puściła rękę i szybko odsunęła się.
Demon upadł na ziemię.
Piper spojrzała na demona duszącego Paige.
Machnęła rękami.
Wybuch odrzucił demona od czarodziejki.
Paige podeszłą do siostry.
Paige; Zamroź ich.
Piper; Nie umiem.
Nagle demony zniknęły.
Zaczęły migać po całym pokoju.
Paige: Zatrzymaj ich!
Piper; Jak?!
Siostry są zdezorientowane. Co chwile widzą demony w innym miejscu.
Nagle jeden z nich pojawił się za siostrami, chwycił ich głowy i stuknął je o siebie, w wyniku czego siostry straciły przytomność.
W SZKOLE
Na auli właśnie trwa komers.
Wszyscy nadal naśmiewali się z Aaron'a przez co chłopak opuścił imprezę.
Bradley bawi się wspaniale z Kaylą i Maggie.
Chłopak cieszy się że ma takie powodzenie u dziewcząt.
Nagle jednak na sali rozległ się pisk.
Okazało się że na ramieniu Kayli siedzi nietoperz.
Dziewczyna z przerażeniem próbuje pozbyć się nietoperza lecz ten ciągle lata koło niej.
Bradley domyśla się że jest to sprawka Anette.
Kayla: Zróbcie coś!
Nietoperz wplątał się we włosy Kayli.
Dziewczynka próbuje go wyciągnąć.
Kayla: Ratunku!!
Nauczyciele próbują podejść do dziewczyny, jednak każdy z nich magiczną siłą upada na ziemię.
Nietoperz wyleciał z włosów Kayli i zakręcił się koło jej nóg.
Dziewczynka nie utrzymała równowagi i upadła na stół z napojami.
Stół upadł z nią na ziemię a wszystkie napoje wylały się na Kaylę.
Nietoperz skierwoał teraz swój wzrok na Maggie.
Dziewczyna widząc to zaczęła uciekać.
Nietoperz zaczął lecieć za Maggie.
Maggie biegnie krzycząc w niebogłosy.
Gdy dziewczyna miała już wybiec z sali, drzwi nagle zamknęły się.
Maggie uderzyła całą siłą w drzwi i upadła na ziemię.
Nietoperz natomiast wyleciał przez otwarte okno.
Cała sala wybuchła śmiechem po uderzeniu Maggie w drzwi.
Zdenerwowany Bradley postanowił rozmówić się z Anette.
W DOMU SIÓSTR
Greg uleczył  właśnie Piper i Paige.
Piper; Co się stało?
Greg: Znów zawiodłyście.
Paige; Co?!
Greg; Szczęściem uratowałem was.
Paige: A demony?
Greg; Uciekły.
Piper: Spróbujemy jeszcze raz.
Greg: Nie! Sporządziłem już dokładny raport.
Paige; I co w nim napisałeś?
Greg; Pokonałyście 2 na 5 demonów. To 40%.
Paige: Czekaj, czekaj. Z Gellixem mamy zawalczyć jeszcze raz.
Greg: Daruje wam go.
Piper; Pokonamy go.
Greg: Lepiej nie ryzykować. Biorąc pod uwagę że walczyłyście we dwie a nie we trzy, raport wypadł jeszcze gorzej.
Piper; Phoebe wypadło coś ważnego.
Greg: Jak mówiłem. Magia na pierwszym miejscu.
Paige; I co teraz będzie?
Greg: Musicie czekać. Wszystkiego dowiecie się wkrótce.
Paige; To znaczy kiedy?
Greg; Wkrótce. Na razie się oddelegowuje.
Greg orbitował.
Piper złapała się za głowę.
Piper: Schrzaniłyśmy.
Paige: Wiem. Musimy to jakoś odkręcić.
Piper: Ale jak?
Paige: Musimy pokazać im na co nas stać. Rozprawimy się  z Gellusiem.
Nagle do domu weszła Phoebe.
Piper: Nareszcie jesteś...
Siostry od razu spostrzegły że coś jest nie tak.
Piper: ... co się stało?
Paige: Wyglądasz okropnie.
Phoebe; Był wypadek.
Piper: Jaki wypadek?!
Paige: Nic ci nie jest?
Phoebe: Chuck i Charles są w szpitalu. I... ja mam zdecydować który z nich umrze.
Piper i Paige nie mogą uwierzyć w to co mówi do nich siostra.
Paige: Jak to zdecydować który z nich umrze?
Phoebe: Anioł Przeznaczenia odwiedził mnie. Mam podjąć decyzję do jutra.
Piper: O mój boże.
Phoebe: Co ja mam robić? Jak nie wybiorę żadnego umrą obaj.
Paige: Posłuchaj serca.
Phoebe; On powiedział mi to samo. Nie wiem, nie wiem co zrobić.
Piper i Paige przytuliły siostrę.
Phoebe: A co u was? Co z Greg'iem.
Piper: To teraz nie ważne.
Phoebe: Gdzie on właściwie jest?
Piper: Poszedł. Kontrola zakończyła się.
Phoebe; Jak wypadłyśmy?
Piper: Mogłoby być lepiej.
Paige; Ale nie zawracaj sobie teraz tym głowy.
Phoebe: Muszę iść się położyć. Wszystko przemyśleć.
Paige: Idź. Szybko!
Phoebe poszła do swojego pokoju.
Paige: Wow. Niesamowite.
Piper: Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu.
Paige: Ale ja wiem co musimy zrobić teraz.
Piper; Gellix?
Paige kiwnęła twierdząco głową.
Piper: Może powinnam założyć ochraniacz na twarz?
Paige: Jasne!
GDZIEŚ W SAN FRANCISCO
Siostry pojawiły się w fabryce samochodów.
Jest ona już pusta, gdyż wszyscy poszli do domu.
Piper: Gellix!!
Paige: Gellusiu!! Chodź do nas!
Czarodziejki rozglądają się ciągle dookoła szukając demona.
Nagle zobaczyły na podłodze pełznącą galaretowatą masę.
Paige: Jest!
Po chwili masa podniosła się i utworzyła galaretowatego potwora.
Piper: Witaj ponownie.
Gellix strzelił galaretowatą kulą.
Siostry odsunęły się i kula rozpadła się na podłodze.
Z pod potwora wysunęła się galaretowata wiązka która opletła się wokół Paige i wciągnęła ją do wnętrza potwora.
Piper; Nie ładnie galareto!
Piper chciała wysadzić demona lecz ten wziął zamach i wycelował galaretowatą pięścią w Piper.
Ta jednak podskoczyła i wpadła na pięść.
Od razu poczuła na rękach i cały ciele ochydną galaretę.
Demon próbuje zrzucić Piper ze swojej ręki lecz nie udaje mu się.
W końcu wciągnął rękę w raz z nią do swojego ciała.
Piper wysadziła go od środka a potem odsunęła się z Paige.
Paige: Dzięki.
Piper; Nie ma za co.
Demon odtworzył się.
Piper machnęła rękami.
Gellix skurczył się i Piper wysadziła samochód. Po wybuchu auto zapaliło się.
Zraszacze uruchomiły się w całej hali z sufitu zaczęła tryskać woda.
Gellix rozpłynął się i wraz z wodą płynie do ścieków.
Piper; Eliksir! Szybko!
Paige podała siostrze eliksir.
Ta otworzyła go i wylała do ściekającej wody.
Tam eliksir złączył się z Gellixem i unicestwił go.
Siostry przybiły sobie piątkę.
W MIESZKANIU VICTORA
Nad San Francisco zapadł zmierzch.
Victor, Julie i Angela po ponad czterogodzinnej rozprawie wrócili do domu.
Na ich twarzach nie widać uśmiechu.
Cała trójka weszła do mieszkania.
Julie zapaliła światło.
Julie; Nareszcie po wszystkim.
Angela; Teraz musisz uważać. Zawieszenie trwa 5 lat.
Julie: Wiem, będę uważać. Ale na szczęście, to już za mną!
Victor; I nie zapomnij o pracach społecznych.
Julie; Pamiętam.
Angela; Cieszę się że tak to się skończyło. Myślałam że będzie gorzej, zwłaszcza po tym co zeznała Joy.
Julie; Ja też tak myślałam. Spodziewałam się że będzie próbowała wszystko zrzucić na mnie. Dobrze że sąd jej nie uwierzył.
Angela: Trafiłaś na sprawiedliwego sędzie.
Cała trójka weszła do kuchni.
Victor wyciągnął z siatki butelkę szampana.
Victor: Czas to oblać.
Julie wyciągnęła z szafki kieliszki.
Victor otworzył szampana z hukiem i rozlał go do kieliszków.
Wszyscy stuknęli się nawzajem i wypili do dna.
Angela: Co ze studiami?
Julie: Rzucam je.
Angela: To dwa lata w plecy. Może jednak daliby ci szansę.
Julie: Prawnik z wyrokiem. Proszę cię. Już postanowiłam. Zostanę fryzjerką.
Angela zakrztusiła się szampanem.
Angela: Fryzjerką? Kochanie, nie będzie cię stać na nie wiadomo co.
Julie; Wiem że nie będę zarabiać tyle ile zarabiałabym kiedy byłabym prawnikiem, ale wystarczy mi, nie bój się. Po skończeniu prac społecznych, zapiszę się na jakiś kurs. Zdam i zacznę pracować.
Victor; Mam nadzieję że ci się uda.
Julie: Chciałabym.
Victor nalał koleje trzy kieliszki szampana.
Julie; Cieszę się że rozdział pt. narkotyki wreszcie się skończył.
Angela: Ja również.
Angela uścisnęła córkę.
Victor również dołączył się do uścisku.
Cała trójka wygląda jak kochająca się rodzina.
W DOMU VANESSY
Anette otworzyła drzwi. W progu stoi Bradley.
Bradley: Zwariowałaś?
Anette: Miłe powitanie.
Bradley: Coś ty odstawiła?! Po co to było?!
Anette: Gdybyś się mną zainteresował nic takiego by się nie stało.
Bradley: Wiem, ale zawróciły mi w głowie.
Anette; Mnie się tak nie zostawia.
Bradley; A ten chłopak...
Anette: Aaron to dupek! Naśmiewał się ze mnie.
Bradley: Wszyscy myśleli że cię podrywał.
Anette: Teraz cała szkoła się będzie ze mnie śmiać. Jesteś z tego dumny?
Bradley: Myślę że bardziej będą się śmiać z Kayli i Maggie.
Anette: Może to i prawda.
Bradley; I tak zostały jeszcze trzy tygodnie. A może... dasz się wyciągnąć na spacer.
Anette; Zapomnij. Teraz jestem na ciebie wkurzona.
Bradley: Kiedy ci przejdzie?
Anette zaśmiała się.
Bradley; Co?
Anette: Nic. Na razie nie będę nigdzie z tobą wychodzić.
Bradley: Ale...
Anette: Pa!
Anette zamknęła drzwi przed nosem Bradley'a.
Następnie spojrzała na matkę.
Anette: Dobrze?
Vanessa: Bardzo.
Na twarzy Anette pojawił się szyderczy uśmiech.
W NOCY W DOMU SIÓSTR
Phoebe leży w łóżku i płacze.
Jej poduszka jest już cała mokra.
Czarodziejka myśli cały czas o Chuck'u i Charlesie.
W myślach ciągle widzi wspomnienia związane z nimi. Te szczęśliwe i te mniej szczęśliwe.
Obawia się że nie będzie umiała podjąć decyzji.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Nad San Francisco trwa kolejny słoneczny dzień.
Temperatura osiągnęła dzisiaj 34 stopni co na początku czerwca jest wielką rzadkością.
Na cmentarzu trwa właśnie pogrzeb.
Piper, Paige, Phoebe i inni goście ubrani na czarno stoją przed grobem zmarłego mężczyzny.
Wiele osób rozpacza, jednak osobą najbardziej rozżaloną jest Phoebe.
Po zakończeniu ceremonii, goście rozeszli się.
Siostry Halliwell jednak zostały. Phoebe chciała po raz ostatni pożegnać się ze zmarłym.
Phoebe: Możecie zostawić mnie samą?
Phoebe spojrzała na Piper i Paige.
Piper: Chodźmy.
Piper i Paige odeszły od Phoebe zostawiając ją samą.
Phoebe z róża w ręku i łzami w oczach podziękowała za wspólnie spędzony czas.
Phoebe: Przepraszam. Podjęłam taką decyzję... do końca się wahałam. Ale uznałam, że jako czarodziejka, muszę ratować życia. I że gdybyście umarli obaj, to... jedno życie by się zmarnowało.
Phoebe położyła różę na nagrobku.
Phoebe; Mam nadzieję że mi wybaczysz, i że będziesz czuwał nade mną.
Czarodziejka wysłała całusa zdjęciu na nagrobku.
Spojrzała po raz ostatni na nagrobek.
Widnieje na nim napis " Chuck Collins 1976-2007 - Niech spoczywa w pokoju"
Następnie Phoebe wzięła głęboki wdech i odeszła. W ciszy. Myśląc jedynie o Chuck'u. Postanowiła
sobie że mężczyzna nigdy nie zniknie z jej pamięci.


__________________________________________________
Charmed Nowa Historia S06E18 "Krawiec Czasu" - PROMO


Kathryn właśnie zalała herbatę wrzątkiem.
Xenia: Dzięki.
Kathryn: No już, opowiadaj jak było na kursie?
Xenia: Leeik to wspaniały gość. Wszystko mi dokładnie wytłumaczył. Trochę to wszystko się przedłużyło ale w końcu skończyłam.
Kathryn: Nie mogłam się doczekać twojego powrotu.
Xenia; Ja też. Chcę mieć to wszystko już za sobą.
Kathryn: Teraz pozostaje jedynie kwestia medalionu.
Xenia: Mam jedną część.
Kathryn: A druga? Wyrzuciłaś ją do oceanu.
Xenia; I w tym jest problem. Muszę ją odzyskać.
Kathryn: Masz jakiś plan?
Xenia; Myślałam że ty będziesz miała.
Kathryn; Ocean mógł go zabrać w każde miejsce na świecie. To jak szukanie igły w stogu siana.
Xenia; To jest problem. Musimy się spieszyć. Niedługo będzie idealny moment.
Kathryn: Wiem.  Ale czy uda nam się tak szybko go znaleźć? Wątpię.
Xenia; Nie chcę znowu czekać! Czekam już kupę czasu.

Ściany w domu spruchniały i powoli zaczynają się rozpadać.
Dom jest o krok od zawalenia się.
Phoebe: Piper to już koniec. Rozłożyły nas jakieś durne robaki.
Piper: I dzieci robaków.
Piper rozpłakała się.
Phoebe; Kochana.
Phoebe przytuliła siostrę.
Piper: Pokonałyśmy Źródło, Melissę, Felicję naprawdę potężne demony. A takie durne psujki nas wyrobiły. Zaraziły cały dom!

_____________________________________________
ZMIANY! ZMIANY!

Witam wszystkich. Od tego odcinka co nie co się zmieni. Otóż odcinki nie będą dodawane regularnie jak do tej pory. Jest to spowodowane tym że mam zastój w pisaniu odcinków. Z czasów gdy miałam napisany cały sezon naprzód zostało wspomnienie. Dlatego teraz kolejny odcinek będzie dodawany w momencie gdy napiszę kolejny z kolei. Tak abym nie musiała robić mega dużej przerwy. Na pewno postaram się dodać przynajmniej 2 odcinki w miesiącu.  Mam nadzieję że nie będzie wam to przeszkadzać i nie zostawicie mnie bo tego się boje najbardziej. Blogowanie sprawia mi ogromną przyjemność!!!

1 komentarz:

  1. Naprawdę świetny odcinek, dużo się działo, ale czarodziejki pokazały co potrafią. Najbardziej szkoda mi Phoebe, wybierać kto ma żyć, a kto umrzeć, to niewyobrażalnie trudna decyzja, szkoda mi Chucka, ale zarazem cieszę się, że Charles przeżył. Dla Julie historia zakończyła się szczęśliwie, oby teraz było wszystko dobrze.
    U mnie również biało, wprost uwielbiam śnieg! Ale w same mikołajki strasznie wiało, i wiało ze dwa dni...
    Czekam na następny odcinek, wróci Xenia!
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń