CHARMED NOWA HISTORIA
S06E17 "PROJEKT NAPRAWCZY"
6x17 "REPAIR PROJECT"
ODCINEK 119
W
DOMU SIÓSTR
Minęło
5 dni odkąd Greg - członek Starszyzny wprowadził się do domu czarodziejek by je
skontrolować.
Od
tego czasu panują tam ciągłe kłótnie. Właśnie trwa jedna z nich.
Paige;
On chyba żartuje!
Greg:
Chciałbym żartować.
Phoebe;
Mamy same pchać się w walkę z demonami?
Paige:
Mamy ich szukać?
Greg;
Oczywiście że tak!
Piper;
To śmieszne!
Greg;
To jest wasza misja. Unicestwić demony.
Walczyć z nimi nie czekając na ich ruch! Wam się wydaje że demony nie atakują?
Greg
spojrzał z pogardą na siostry.
Greg;
Codziennie z rąk demonów ginie wiele niewinnych osób. A wy chodzicie na randki,
imprezy i inne balangi! A nie zajmujecie się tym czym powinnyście.
Paige;
Myślę że dobrze wykonujemy swoją prace.
Greg:
Mylisz się.
Phoebe;
Ja też tak uważam.
Greg;
Wszystkie jesteście w błędzie. Jesteście
do niczego.
Piper:
Nie przesadzaj. Zabijamy demony. Dużo demonów.
Greg;
Kiedyś zabijałyście ich więcej.
Phoebe:
Musimy mieć też prywatne życie!
Greg:
To jest wasze przeznaczenie.
Phoebe:
Według was powinnyśmy nic nie robić tylko zabijać demony.
Greg:
Oczywiście że nie. Ale powinnyście utrzymać
porządek.
Phoebe;
Czyli co od 8 do 16 zabijamy demony a po 16 mamy czas dla siebie?
Greg:
Tego nie powiedziałem.
Paige:
Oni sami nie wiedzą czego chcą!
Greg:
To wy nie rozumiecie o co nam chodzi.
Piper:
Wydaje mi się że rozumiemy.
Greg:
Mam inne zdanie na ten temat.
Greg
podszedł do stołu i wziął do ręki księgę cieni.
Starszy
otworzył ją na jednej ze stron.
Greg:
To demon Gellix. Zabił wczoraj dwie kobiety.
Phoebe;
Mamy się nim zająć?
Greg:
Dokładnie tak.
Piper:
Skąd mamy wiedzieć gdzie jest?
Greg;
Nie umiecie szukać demonów?
Paige;
Umiemy.
Paige
wyrwała księgę z ręki Starszego.
Greg:
Więc w czym problem?
Phoebe:
Mam umówioną randkę z chłopakiem.
Greg;
W takim razie ją odwołaj. Walka z
demonami jest na pierwszym miejscu.
Paige;
Chodźmy... unicestwimy go i będziemy
miały spokój.
Greg:
Pośpieszcie się.
Siostry
poszły na strych.
Greg
orbitował
NA
GÓRZE
Greg
pojawił się w otoczeniu innych członków Starszyzny.
Starsza;
I jak?
Greg:
Marnie. Wręcz okropnie.
Starsza;
Nie stosują się do zasad?
Greg:
Olewają je na całej linii.
Starsza:
Trzeba wprowadzić projekt naprawczy.
Greg;
Też tak uważam.
Starszy:
Zleciłeś im pokonanie Gellix'a?
Greg:
Oczywiście.
Starsza:
Zgodził się?
Greg;
Stawiały mały opór. Ale w końcu zajęły się sprawą.
Starsza;
To dobrze.
Greg:
Co dalej?
Starszy;
Wprowadź projekt. I informuj nas na bieżąco o postępach.
Greg:
Oczywiście.
Greg
orbitował.
Starsza:
Nie sądziłam że jest tak źle.
Starszy;
Ja też. Powinniśmy wysłać kontrolę już wcześniej.
Starsza;
Za bardzo je rozpieszczaliśmy.
Starsi
nałożyli kaptury i udali się na medytację.
W
MIESZKANIU VICTORA
Julie
siedzi w swoim pokoju.
Nerwowo
patrzy na zegarek który wskazuje godzinę drugą po południu.
Dziś o
piątej jest rozprawa w sprawie dilerstwa studentki.
Julie
od rana myśli tylko o tym.
Nagle
do pokoju weszła matka Julie - Angela. Przyjechała ona parę dni temu aby
wspierać córkę.
Angela;
Ugotowałam obiad. Chcesz?
Julie:
Tak.
Julie
i Angela poszły do kuchni.
Tam
przy stole siedzi Victor.
Julie
i Angela dosiadły się i cała trójka zaczęła jeść obiad.
Angela:
Stresujesz się?
Julie:
A ty byś się nie stresowała?
Angela:
Ja bym myślała o tym co robię.
Julie:
Mówiłam już musiałam to robić.
Angela:
Mogłaś myśleć rok temu, gdy pierwszy raz
w to wdepnęłaś.
Julie:
Miałam wtedy dużo stresów. Zresztą nie było cię więc skąd możesz wiedzieć.
Angela:
Sama wybrałaś San Francisco. Gdybyś mieszkała w Bostonie nic takiego by nie
było.
Julie:
Nienawidzę Bostonu.
Victor;
Ta cała Joy będzie na rozprawie?
Julie:
Na pewno. Jest świadkiem.
Angela:
Muszę wreszcie zobaczyć tą dziewczynę. To wszystko przez nią.
Julie:
Najbardziej żałuję tego że to przekreśla moje szansę na karierę.
Angela;
Martw się żeby cię nie wsadzili do pudła.
Julie;
Jak narazie nie dopuszczam do siebie takiej możliwości.
Nagle
łyżka wypadła z ręki Victor'a.
Julie:
Ostatnio wszystko leci ci z rąk.
Victor;
To przez ten stres.
Angela:
Jedzmy bo za niedługo musimy się zbierać.
Cała
trójka zabrała się za jedzenie zupy
GDZIEŚ
W SAN FRANCISCO
Siostry
pojawiły się na jednej z bocznych uliczek.
Phoebe:
Eliksiry w gotowości?
Paige,Piper;
Jasne.
Phoebe:
Przynęta?
Paige
wyjęła z kieszni zieloną maź.
Paige;
Gellix! Mamy jedzonko dla ciebie!
Piper
zaśmiała się.
Piper;
Wołasz demona?
Paige;
Masz lepszy pomysł? Gellisiu!
Paige
wyciągnęła rękę z przynętą.
Phoebe;
Rzeczywiście to wygląda śmiesznie.
Nagle
Paige spostrzegła że przynęta zniknęła z jej ręki.
Paige:
Co do...
Nagle
siostry zauważyły rosnącą za nimi wielką fioletową galaretę.
Piper;
O mój boże!
Phoebe;
Eliksir!
Piper
rzuciła eliksirem w demona.
Ten
jednak strzelił galaretowatą kulą która wciągnęła w siebie eliksir.
Kula
uderzyła w demona i ten wchłonął ją.
Następnie
Gellix rzucił kolejną kulą.
Ta
uderzyła w Paige.
Teraz
czarodziejka cała jest w ciągnącej się, kleistej galaretce.
Piper
machnęła rękami.
Demon
rozpadł się na tysiące kawałków, które po chwili spowrotem się w niego złożyły.
Gellix
zaczął się śmiać.
Paige:
Obrzydlistwo!
Paige
próbuje zdjąć z siebie galaretkę, jednak jej się to nie udaje.
Phoebe
zalewitowała i chciała kopnąć demona.
Okazało
się to złym pomysłem, gdyż demon wchłonął ją do środka.
Piper;
Phoebe!
Czarodziejka
pływa w środku galaretowatego potwora.
Piper:
Ja ci pokaże!
Piper
ponownie wysadziła demona.
Dzięki
temu uwolniła Phoebe lecz demon odtworzył się po chwili.
Gellix
zaśmiał się, zrobił zamach i uderzył Piper galaretowatą pięścią.
Czarodziejka
upadła na ziemię i poczuła jak traci przytomność. Po chwili widziała już tylko
ciemność.
W
DOMU SIÓSTR
Piper
powoli otwiera oczy.
Gdy
otwarła je całe ujrzała Greg'a, oraz swoje siostry.
Paige
właśnie skończyła ją leczyć.
Piper
spostrzegła że Paige i Phoebe są całe w galarecie.
Piper;
Wyglądacie ochydnie.
Phoebe;
Za to ty przed chwilą wyglądałaś okropnie.
Paige;
Z rozwalonym nosem.
Piper
złapała się za nos.
Paige:
Już wszystko dobrze.
Greg:
Nie mogę uwierzyć że zawiodłyście! To był
demon niższego szczebla!
Phoebe:
Może gdybyś nam dał więcej czasu na przygotowanie...
Greg:
Czarodziejki powinny umieć wygrać walkę, nawet wtedy kiedy demon zaskoczy je
atakiem!
Piper:
Spokojnie. Pozbędziemy się go.
Greg;
Na dzisiaj macie jeszcze cztery demony.
Czarodziejki;
Ile?!
Piper;
Cztery?
Phoebe;
Zwariowałeś?
Paige:
To szaleństwo!
Greg:
To powinna być norma.
Piper;
Czy wy nie wymagacie od nas troszeczkę za dużo?
Greg:
Wymagamy od was tego, czego powinno się wymagać od najpotężniejszych wiedźm na
świecie.
Phoebe;
Nie rozumiem. Kiedyś nie zabijałyśmy po
pięć demonów dziennie i nie było problemów.
Greg:
Wtedy nie miałyście takiego
doświadczenia. A teraz? Mija dziewiąty rok!
Paige:
Dobra! Zajmijmy się Gellix'em a potem resztą demonów.
Piper
i Phoebe spojrzały na Paige.
Phoebe:
Damy radę?
Paige;
A mamy jakieś wyjście?
Greg;
I to mi się podoba!
Phoebe:
Możemy się chociaż umyć?
Greg
spojrzał na Phoebe i Paige.
Greg:
Wy do mycia a Piper do eliksiru!
Piper;
Świetnie!
Paige
i Phoebe poszły na góre się umyć a Piper udała się do kuchni zrobić eliksir.
W
DOMU VANESSY
Anette
właśnie przymierza sukienkę przed lustrem.
Do
pokoju weszła Vanessa.
Vanessa;
Ty jeszcze nie gotowa?!
Anette;
Komers zaczyna się dopiero za godzinę.
Vanessa;
Idziesz z Bradley'em?
Anette:
Tak. Powinien za chwilę tu być.
Vanessa;
Wyglądasz świetnie w tej sukience.
Anette:
Wiem. Szkoda tylko że nie mam takich
włosów jak kiedyś. Spięłabym je jakoś.
Nagle
ktoś zapukał do drzwi.
Anette:
To pewnie Bradley.
Vanessa:
Pójdę go wpuścić.
Vanessa
zeszła na dół.
Po
chwili do pokoju wszedł Bradley.
Bradley;
Gotowa?
Anette:
Prawie. Muszę jeszcze wybrać sukienkę.
Bradley
i Anette przywitali się pocałunkiem.
Bradley;
Zaczekam na ciebie na dole.
Anette:
Okej.
Bradley
wyszedł z pokoju.
Anette
stwierdziła że sukienka którą ma na sobie jej się nie podoba i postanowiła
zmienić ją na inną.
W
DOMU SIÓSTR
Piper
właśnie skończyła robić kolejny eliksir unicestwiający Gellix'a.
Greg
przyglądał się uważnie jej pracy.
Greg;
Powinnaś ważyć eliksiry nieco szybciej.
Piper:
Nie da się tego robić szybciej!!
Greg:
Owszem da się. A ty się wlekłaś jak mucha w smole.
Piper; Ja się nie wlekłam. Ja po prostu robiłam
eliksir dokładnie.
Greg:
Jasne...
Do
kuchni weszły mokre Phoebe i Paige.
Greg:
Nareszcie jesteście!
Paige;
Eliksir gotowy?
Piper
:Tak
Greg:
Teraz wyśledźcie demona.
Phoebe:
Teraz?
Greg:
Pewnie. On nie ma zamiaru czekać.
Nagle
Phoebe dostała sms-a.
Czarodziejka
odczytała go.
Greg:
Coś się stało?
Phoebe
uśmiechnęła się na widok sms-a.
Paige:
Phoebe?
Phoebe;
Chuck się pyta czy idę na randkę.
Piper;
Chuck?
Phoebe:
Tak.
Greg:
Kto to jest Chuck?
Paige;
Nie ważne. Idź się spotkaj.
Phoebe:
Poradzicie sobie?
Piper:
No pewnie.
Greg:
Chwileczke. Chcecie walczyć z demonem w niepełnym składzie.
Piper:
Często to robimy.
Greg:
To jest nie do pomyślenia!
Piper
zamroziła członka Starszyzny.
Paige;
Nareszcie! Powinnaś zrobić to już dawno.
Piper:
Phoebe idź na tą randkę. On się nie będzie wtrącał w nasze życie.
Phoebe:
Ale na pewno sobie poradzicie?
Piper;
Tak.
Paige:
No już. Idź.
Phoebe
wyszła z kuchni i poszła się przebrać.
Piper
odmroziła Greg'a.
Greg:
Co się stało? Zamroziłaś mnie?
Piper:
Tak.
Greg:
Gdzie ona poszła?
Paige;
Pokonamy demona we dwójkę.
Greg:
Ale...
Piper;
Nie ma żadnego ale.
GDZIEŚ
W SAN FRANCISCO
Paige
i Piper pojawiły się w opuszczonym budynku.
Czarodziejki
mają w ręku eliksir unicestwiający demona.
Piper:
Czujesz ten smród?
Paige;
Tak. Obrzydliwe!
Piper
i Paige zatkały sobie nosy.
Zapach
roznoszący się w budynku jest nie do wytrzymania.
Nagle
po podłodze zaczęła pełznąć fioletowa galareta.
Paige:
Jest!
Paige
wskazała na galaretę pełznącą po podłodze.
Piper
rzuciła eliksirem, jednak nie trafiła!
Piper:
Cholera!
Galareta
podpełzła do Piper i opletła się wokół niej.
Następnie
Gellix przyjął swoją naturalną postać i uwięził Piper wewnątrz siebie.
Piage
wzięła zamach, jednak demon strzelił galaretą.
Kula
uderzyła w rękę Paige i wytrąciła jej eliksir z ręki.
Fiolka
roztrzaskała się o podłogę.
Gellix
zaczął trawić Piper.
Tej
jednak w końcu udało się go wysadzić od środka.
Piper
po wysadzeniu demona upadła na ziemię, po czym wstała i podeszła do siostry.
Gellix
natomiast po chwili odtworzył się.
Demon
ponownie zrobił zamach.
Piper;
Nie!
Ciężka
galaretowata pięść ponownie uderzyła Piper w twarz.
Czarodziejka
poczuła tylko jak upada na ziemię.
Po
chwili przed oczami widzi już tylko ciemność.
W
DOMU SIÓSTR
Paige
uleczyła Piper.
Greg:
Znowu zawiodłyście!
Piper:
Co z moim nosem?
Paige:
Teraz już dobrze.
Piper;
Ten demon zaczyna mnie wkurzać.
Greg:
A wy mnie zaczynacie wkurzać!
Paige;
Unicestwimy tego demona!
Greg:
Kiedy? Za 5 lat?
Paige
i Piper wymieniły się spojrzeniami.
Mają
dość towarzystwa Greg'a w ich domu.
W
BLOKU MIESZKALNYM
Phoebe
podeszła pod blok z którego po chwili wyszedł Chuck.
Chuck;
Hej kotku.
Phoebe:
Hej.
Phoebe
i Chuck pocałowali się.
Chuck:
Przygotowałem dzisiaj dla ciebie niespodziankę.
Phoebe:
Dla mnie? Jaką?
Chuck;
A to już po randce.
Phoebe:
Gdzie mnie dzisiaj zabierasz?
Chuck:
To też niespodzianka.
Phoebe:
Same niespodzianki.
Chuck;
Uwierz mi. Będzie ci się podobać.
Phoebe:
Chuck muszę dzisiaj wrócić wcześniej do domu.
Chuck
zasmucił się tą wiadomością.
Chuck:
Żartujesz?
Phoebe;
Nie. Naprawdę muszę.
Chuck;
Nie rób mi tego.
Phoebe;
Za parę dni umówimy się na cały dzień... i całą noc.
Chuck;
A dzisiaj co tak cię ściąga do domu?
Phoebe:
Powiem ci... kiedyś.
Chuck:
Też chcesz być tajemnicza?
Phoebe;
Dokładnie.
Nagle
Phoebe przed oczami zobaczyła Anioła Śmierci i tykający zegar.
Z jej
twarzy od razu zniknął uśmiech.
Chuck:
Phoebe?
Chuck
nie otrzymał odpowiedzi.
Chuck;
Phoebe wszystko ok?
Phoebe;
Tak. Chyba tak.
Nagle
Phoebe zobaczyła po drugiej stronie ulicy Charles'a.
Chuck
również go zauważył.
Chuck:
Znowu ten typ?! On nas chyba śledzi.
Phoebe:
Chodźmy już.
Chuck;
Nie! Muszę z nim porozmawiać.
Chuck
zostawił Phoebe i udał się w stronę Charles'a.
Phoebe
wie że z tego nie wyjdzie nic dobrego, dlatego udała się tuż za swoim
chłopakiem.
W
SZKOLE
Anette
i Bradley weszli do szkoły.
Już po
wejściu zobaczyli dyrektor Taylor rozmawiającą z DJ-em.
Nagle
do pary podeszły koleżanki Anette - Kayla i Maggie.
Kayla:
Siemka.
Anette:
Hej.
Anette
uścisnęła się z koleżankami.
Maggie;
Wow. To ten twój Bradley?
Anette:
Tak to on.
Maggie;
Jestem Maggie.
Maggie
i Bradley uścisnęli ręce.
Kayla:
Sala jest już gotowa. Trochę się spóźniliście.
Bradley;
Anette długo wybierała sukienkę.
Maggie:
Aha. Rozumiem.
Anette:
Może chodźmy już na salę.
Kayla;
Jasne.
Cała
czwórka udała się na salę.
Anette
zauważyła że Bradley spodobał się jej koleżanką.
Dziewczyna
liczy jednak, że chłopak będzie tańczył tylko z nią.
W
DOMU SIÓSTR
Piper,
Paige i Greg są w trakcie ustalania planu pokonania demona Gellix'a.
Greg
rozpisuje całą akcję na kartce A3.
Greg:
... a wtedy wy...
Paige:
A skąd mamy pewność że on się akurat tak
zachowa?
Greg;
To normalna reakcja tego demona.
Piper:
Tak jak walenie mnie pięścią w twarz?
Greg:
Tego akurat nie wiedziałem. Że ma taką zdolność.
Paige:
Czyli wiedza Starszych na temat tego demona jest ograniczona?
Greg;
Każdy demon skrywa sekrety. Nie można ich poznać w 100%.
Paige;
I każdy demon nie działa zawsze tak samo. Więc ten plan...
Paige
podeszła do stołu, wzięła do ręki kartkę i zgniotła ją.
Paige:
... jest do niczego.
Greg:
Dlaczego zniszczyłaś plan?
Piper:
Bo był bez sensu. Tak jak całe to twoje przybycie tutaj.
Greg:
Dobrze że przybyłem. Widzę bardzo dużo zaniechać regulaminu. Gdzie w ogóle
zniknęła Phoebe? Powinna tu być.
Piper;
Phoebe ma życie prywatne.
Greg:
Mówiłem: Demony na I miejscu.
Paige;
Mówiłam: Poradzimy sobie same.
Paige
powiedziała to takim tonem który wprowadził Piper w śmiech.
Greg:
Z czego się śmiejesz?
Piper:
Nie ważne. Mówiłeś że poza Gellixem mamy dzisiaj jeszcze 4 demony?
Greg:
Owszem.
Piper:
Może zajmiemy się pierw nimi? A potem pokonamy
galaretowatego?
Paige;
Świetny pomysł.
Greg;
Jak wolicie. Chciaż według mnie, jeśli nie dałyście rady Gellixowi to
pozostałym tym bardziej nie dacie rady.
Piper:
Może chociaż pozostałe demony oczędzą moją twarz?
Paige:
Oby.
Greg
spojrzał na czarodziejki z pogardą.
Greg:
Bierzcie się już do roboty.
GDZIEŚ
W SAN FRANCISCO
Pierwszym
demonem z którym mają zmierzyć się siostry okazał się demon Doran.
Demon
rzucił Paige na ścianę.
Piper
machnęła rękami.
Wybuch
przewrócił demona na ziemię.
Piper
podbiegła do siostry i pomogła jej wstać.
Doran
rzucił kulą energii.
Kula
otarła się o Piper.
Czarodziejka
upadła na ziemię.
Paige;
Demon!
Demon
pokrył się orbami.
Paige
swoją mocą uderza nim o ścianę wiele razy. Raz o jedną a za chwilę o drugą.
Piper
podniosła się i machnęła ręką.
Chmura
orbów rozpadła się na tysiące kawałków.
Piper;
Jeden z głowy.
Paige:
Zostało jeszcze czterech...
NA
JEDNEJ Z ULIC MIASTA
Chuck
i Charles prowadzą kłótnię na środku ulicy.
Phoebe
próbuje ich uspokoić.
Wszyscy
przechodnie przyglądają się kłócącym się mężczyzną.
Phoebe:
Uspokójcie się!
Chuck;
Masz nas nie śledzić. Rozumiesz?!
Charles:
A ty masz zostawić ją w spokoju!
Chuck;
Niby czemu?
Charles;
Zabrałeś mi ją.
Chuck;
Sam ją zostawiłeś.
Charles;
Przez ciebie!
Phoebe: Spokój!
Chuck, Charles: Cicho!
Phoebe
zdziwiło zachowanie Chuck'a i Charles'a.
Żadnego
z nich nie podejrzewała o takie zachowanie.
Nagle
Charles uderzył Chuck'a.
Ten
oddał mu.
Na
środku ulicy rozegrała się bójka.
Phoebe;
Przestańcie.
Chuck
leży na ziemi a Charles okłada go pięściami.
Mężczyzna
próbuje się pronić.
Phoebe
dołączyła do bójki.
Bije
Charles'a, licząc że dzięki temu ten zostawi Chuck'a.
Charles
złapał Phoebe i rzucił ją na chodnik.
Phoebe
gdy upadła na ziemię doznała olśnienia.
Poraz
pierwszy zorientowała się o co mogło chodzić w jej wizji.
Charles
pobił Chuck'a do tego stopnia że mężczyzna stracił przytomnośc.
Jeden
z przechodniów rzucił się na Charles'a gdy zobaczył że ten pchnął Phoebe.
Przechodzień
pchnął Charles'a prosto pod pędzący samochód.
Auto
uderzyło policjanta. Charles uderzył głową o przednią szybę samochodu i spadł z
maski na ulicę.
Samochód
natychmiast uciekł z piskiem opon.
Również
przechodzień który zaatakował Charles'a zwiał.
Gdy
Phoebe wstała zobaczyła wszędzie pełno krwi i lężących bezwładnie Chuck'a i
Charles'a.
Phoebe;
Nie!
Do
Phoebe podeszła kobieta.
Kobieta;
Nic pani nie jest?
Phoebe
nie odpowiedziała kobiecie.
Wciąż
jest zaskoczona tym co widzi przed swoimi oczami.
Kobieta:
Dzownię na pogotowie.
Kobieta
wykręciła w telefonie numer 911 i zadzwoniła
GDZIEŚ
W SAN FRANCISCO
Demon
rzucił w Paige i Piper kulą energii.
Czarodziejki
uniknęły jej. Piper machnęła rękami.
Głowa
demon wybuchła a jego ciało upadło na ziemię.
Po
chwili ciało podniosło się i wyrosły z niego dwie głowy.
Obie
otworzyły usta i wyleciały z nich języki które związały Paige i Piper.
Paige:
I co teraz?!
Piper:
Orbituj!
Paige:
Nie mogę.
Języki
podniosły czarodziejki w powietrze.
Ścisk
jest coraz większy i siostrom coraz trudniej jest oddychać.
Piper:
Cokolwiek!
Paige:
Ty coś zrób!
Piper:
Nie mogę oddychać.
Paige:
Nie tylko ty!
Po
wypowiedzeniu tych słów ostatnim tchem głowa Paige opadła bezwładnie.
Piper:
Paige!!!
Głowy
demona zaśmiały się.
Piper:
Nie!
Jedna
z głów schowała język i ciało Paige upadło z hukiem na ziemię.
Piper
coraz trudniej jest wytrzymać w uścisku.
Demon
stworzył w ręce kulę energii i rzucił nią w Paige.
Czarodziejka
otworzyła oczy i wyciągnęła rękę.
Kula
pokryła się orbami, zawróciła i uderzyła w demona unicestwiając go.
Piper
upadła na ziemię i od razu wzięła głęboki wdech.
Piper;
O mój boże!
Paige:
Wszystko okej?
Piper:
Tak. Chyba tak... Miałaś świetny pomysł.
Paige:
Improwizowałam.
Siostry
uścisnęły się.
W
SZKOLE
Na
szkolnej auli trwa właśnie komers ostatnich klas.
Na
środku wisi wielka kula dyskotekowa.
Dookoła
porozstawiane są stoły z przekąskami a na środku miejsce do tańca.
Jedną
z niewielu osób które stoją na uboczu jest właśnie Anette.
Bradley
został "porwany" przez Maggie i Kayle.
Dziewczyna
nawet nie widzi swojego chłopaka w tłumie.
Młoda
wampirzyca objada się kolejnym kawałkiem ciasta ze złości.
Nagle
podszedł do niej kolega z klasy Aaron.
Aaron:
Czemu nie tańczysz?
Anette
przez hałas nie usłyszała co mówi do niej chłopak.
Anette:
Co?!
Aaron:
Czemu się nie bawisz?!!
Anette:
Nie mam z kim!
Aaron;
Gdzie ten twój cały Bradley którym tak
się chwalisz?
Chłopak
powiedział to z uśmiechem na twarzy co zdenerwowało wampirzycę.
Aaron:
Zostawił cię? Bawi się z innymi? A niby taki zakochany w tobie.
Anette;
Zamknij się!
Aaron:
Od początku wiedziałem że chcesz tylko aby dziewczyny ci go zazdrościły.
Anette:
Nie gadaj , jak nie wiesz o co chodzi.
Aaron;
Ja wiem o co chodzi. Ten twój cały Bradley to jedna wielka ściema.
Anette
nie wytrzymała. Aaron doprowadził ją do szału.
Wampirzyca
wzięła ze stołu tort i walnęła nim Aarona w twarz.
Sprawiło
to że wszyscy zgromadzeni spojrzeli się na nich.
Anette
szybko postanowiła wybiec z sali i już po chwili to zrobiła.
Aaron
natomiast stał się pośmiewiskiem całej zabawy. Wszyscy myślą że próbował
podrywać Anette.
W
SZPITALU
Phoebe
szybko wbiegła do szpitala.
Już w
holu zobaczyła Darryl'a.
Darryl: Phoebe!
Phoebe: Cześć Darryl. Wiadomo już
coś?
Darryl:
Jeszcze nie. Co się właściwie stało?
Phoebe
złapała się za głowę.
Phoebe;
To moja wina!
Darryl;
Uspokój się i powiedz co się stało.
Phoebe;
Ja... wiedziałam że coś złego się stanie i nic nie zrobiłam!
Phoebe
rozpłakała się.
Darryl
uścisnął ją i spróbował uspokoić.
Darryl;
Już spokojnie. Opowiedz mi wszystko od
początku.
Phoebe
otarła łzy.
Phoebe;
Miałam wizję. Widziałam Charles'a, Chuck'a i Anioła Śmierci.
Darryl:
Aniła czego?
Phoebe:
Śmierci.
Wcześniej nie rozumiałam. Ale teraz wiem że on przyszedł po nich. Chce
ich zabrać!
Darryl:
Ale jak doszło do wypadku?
Phoebe;
Oni się pobili. Charles pobił Chuck'a a potem mnie...
Darryl;
Ciebie?!
Phoebe:
Pchnął mnie. Ktoś stanął w mojej obronie i wypchnął go na ulicę prosto pod
samochód.
Darryl:
O boże. Oboje nie wyglądali za ciekawie.
Phoebe:
A ty skąd o tym wiedziałeś?
Darryl:
Charles i ja jesteśmy partnerami.
Komendant mi przekazał.
Phoebe:
Oni umrą Darryl. Ja to czuję.
Darryl:
Nie mów tak.
Phoebe:
Anioł Śmierci nie odpuści.
Darryl:
Wszystko się ułoży.
Phoebe
ponownie rozpłakała się.
Ona i
Darryl usiedli na krześle.
Mężczyzna
podał jej chusteczki
NA
JEDNEJ Z KAMIENNYCH WYSP
Piper
i Paige toczą właśnie walkę z demonem wody.
Demon
ten zamknął Piper w wodnej kuli.
Paige
rzuciła się na niego i oboje wpadli do oceanu.
Kula
zniknęła i Piper również wpadła do wody.
Pod
nią zobaczyła szarpiących się Paige i demona.
Czarodziejka
postanowiła podpłynąć do siostry.
Nagle
jednak zaatakowały ją wodne potwory.
Potwory
te gryzą i szarpią Piper.
Czarodziejce
jednak po chwili udało się je zamrozić.
Zakrwawiona
machnęła rękami.
Wybuch
rozłączył Paige i demona.
Obie
siostry wynurzyły się by złapać oddech.
Paige:
Wszystko okej?!
Piper:
Tak! A u ciebie?
Paige:
Tak myślę.
Piper:
Gdzie demon?
Paige:
Nie mam pojęcia.
Przez
chwilę panuje cisza i spokój.
Nagle
jednak demon złapał Piper za nogę i pociągnął ją na dno.
Paige
wzięła głęboki wdech i zanurzyła się pod wodę.
Tam
widzi jak demon ciągnie Piper coraz głębiej.
Paige
orbitowała.
Jako
chmura orbów poleciała i złapała Piper.
Razem
z nią pojawiły się na kamiennej wyspie.
Piper
zaczęła się krztusić.
Paige
poklepała ją po plecach.
Piper:
Dzięki.
Paige:
Nie ma za co.
Z wody
wynurzył się demon.
Demon;
Niepokonane czarodziejki!!
Demon
zanurzył się pod wodę i zwiał.
Piper
i Paige nie są zadowolone z porażki.
W
SZPITALU
Phoebe
siedzi na krześle w holu i zużyła właśnie kolejną chusteczkę.
Darryl
poszedł dowiedzieć się czegoś od lekarzy.
Czarodziejka
czeka aż wróci on z wiadomościami.
Phoebe
spostrzegła że nagle czas zatrzymał się.
Phoebe;
Co jest?
Nagle
po holu zaczęła latać złota kula.
Po
chwili rozbiła się i pojawił się stary, siwy mężczyzna w białej szacie.
Phoebe;
Kim jesteś?!
Anioł:
Jestem Aniołem Przeznaczenia.
Phoebe:
Czego chcesz?!
Anioł;
Dlaczego od razu atakujesz mnie takim tonem? Może najpierw wysłuchasz co mam ci
do zaoferowania?
Phoebe
nie zastanawia się ani chwili.
Phoebe;
Co masz do zaoferowania?
Anioł;
W tym momencie dusza twoich mężczyzn gotowe są do odejścia.
Phoebe;
Co?!
Anioł:
Są gotowi na śmierć.
Phoebe
złapła się za głowę.
Phoebe:
Oboje umrą?
Anioł;
Nie umrą oboje. Umrze jeden.
Phoebe;
Jeden?
Anioł:
I to ty zdecydujesz który.
Phoebe
z niedowieżaniem spojrzała na Anioła.
Phoebe:
Co?!
Anioł;
Masz wolną rękę. Wybierz tego który jest dla ciebie ważniejszy.
Phoebe;
Czekaj... Co? Nie rozumiem! Jeden umrze i
ja mam zdecydować?
Anioł:
Dokładnie.
Phoebe:
Nie! Nie! Nie!
Anioł:
Jeśli nie zdecydujesz, zginą oboje. Decyzja należy do ciebie.
Phoebe;
To nie możliwe.
Anioł:
Decyzja może nie być łatwa. Dlatego
zabiorę cię w podróż i to po niej zdecydujesz.
Phoebe
patrzy z niedowierzaniem na Anioła.
Anioł;
Złap mnie za rękę.
Anioł
wyciągnął rękę do Phoebe.
Anioł;
Szybko.
Phoebe
nie jest pewna czy powinna słuchać Anioła.
W
końcu jednak uległa mu i złapała go za rękę.
Po
chwili wszystko dookła stało się czarne.
Phoebe:
Gdzie jesteśmy?
Anioł;
Najpierw przypomnę ci Charles'a.
Nagle
oboje znaleźli się na ulicy w San Francisco.
Phoebe;
Gdzie my jesteśmy?
Anioł;
Zobaczysz pierwszy moment, dzięki któremu
wasze drogi się skrzyżowały.
Nagle
Phoebe zauważyła pędzący jak szalony samochód.
Od
razu rozpoznała w nim samochód Vanessy.
Po
chwili usłyszała syrenę policyjną.
Samochód
zatrzymał się na uboczu.
Z
radiowozu wyszedł Charles i podszedł do samochodu Vanessy.
Charles:
Witam panie.
Vanessa
otworzyła szybę.
Vanessa:
Cześć , co słychać?
Paige:
U nas jest wspaniale.
Charles:
Właśnie widzę , proszę dokumenty i prawo jazdy.
Vanessa
rozejrzała się po samochodzie. Po chwili stuknęła się w głowę.
Vanessa:
Oj , ale ze mnie niezdara , zapomniałam z
domu.
Paige:
Jedziemy do go-go poderwać kogoś.
Charles:
Jane , zbieramy je są kompletnie pijane.
Jane:
Okej.
Charles:
Proszę opuścić samochód.
Vanessa
i Paige wyszły z samochodu.
Phoebe:
Co to jest?
Anioł:
Dzięki temu Charles pojawił się w twoim życiu.
Phoebe:
Dzięki temu że Paige i Vanessa się upiły?
Anioł:
Dokładnie. Pamiętasz co było potem?
Phoebe:
Zastrzelił Alex'a. Nienawidziłam go.
Anioł:
Ale potem nienawiść zmieniła się w
miłość.
Phoebe:
Wielką miłośc.
Nagle
Phoebe zauważyła wiele scen ze swojego życia z Charles'em.
Widzi
ich pierwszy pocałunek, wspólne tańce, moment w którym powiedziała mu o tym że
jest wiedźmą, ich zaręczyny, przygotowania do ślubu a na samym końcu zerwanie.
Phoebe:
Wszystko tak nagle się skończyło.
Anioł:
Spędziliście razem dużo czasu.
Nagle
Phoebe znów zobaczyła dookoła czerń.
Po
chwili jednak znalazła się w szkolnym gabinecie Taylor.
Do gabinetu wszedł mężyczna w wieku około 30
lat. Wysportowany i umięśniony ubrany w dres.
Chuck:
Przyszedłem, tak jak prosiłaś.
Taylor
poczuła że jej serce zaczęło bić mocniej po wejściu Chucka.
Taylor;
Proszę usiąść.
Phoebe
poczuła to samo co Taylor mimo to że Chuck jej się nie spodobał.
Chuck:
Cześć.
Chuck
wyciągnął rękę na przywitanie do Phoebe. Ta patrzy na niego jak wygłodzony
człowiek na jedzenie.
Po
chwili Phoebe zaczęła namiętnie całować Chucka.
Taylor
nie może uwierzyć w to co widzi. Phoebe również nie potrafi nad sobą zapanować.
Phoebe:
To wszystko przez empatię.
Anioł:
Twoja podświadomość też tego chciała.
Phoebe:
Wtedy tego nie czułam.
Phoebe
zobaczyła teraz jej wspólne chwile z Chuck'iem.
Zobaczyła
ich pocałunek na sali gimnastycznej, to jak nękał ją w jej gabinecie, następnie
ich randki w kinie, restauracji, oraz ich wspólne przejażdżki na święcie mostu
Golden Gate.
Anioł:
Z nim znowu spędziłaś mało czasu. Przed
wami jeszcze wiele wspólnych chwil.
Phoebe:
Pięknych chwil.
Nagle
Phoebe i Anioł ponownie znaleźli się w szpitalnym holu.
Anioł;
Nadszedł czas na podjęcie decyzji.
Phoebe:
Co? Już?!
Anioł;
Tak. Już czas.
Serce
czarodziejki zaczęło bić coraz szybciej.
Phoebe
patrzy ze łzami w oczach na Anioła Przeznaczenia.
Anioł:
Chuck lub Charles. Tylko jeden z nich może przeżyć. Decyzja należy do ciebie.
Przed
oczami Phoebe zobaczyła twarze Chuck’a i Charles’a. Czarodziejka nie umie
podjąć decyzji.
Phoebe:
Nie mogę. Nie mogę tego zrobić.
Anioł:
Wolisz aby zginęli obaj?
Phoebe:
Charles... był najlepszym co mnie spotkało od czasu Cole'a. Ale to co pokazał
dzisiaj... ja go tak na prawdę nie znam. Chuck... to w ogóle szaleństwo. I ja
mam zadecydować o czyimś życiu?
Anioł:
Dostałaś taką szansę. Możesz wybrać.
Phoebe
jeszcze raz zastanowiła się.
Phoebe;
Mogę. Ale nie umiem.
Anioł;
Zajrzyj w głąb serca.
Phoebe:
Nie dostałam nawet czasu na zastanowienie się.
Anioł;
Nie jest ci potrzebny. Twoje serce wycierpiało już wiele. I ono wie najlepiej
kogo ci potrzeba. Ono wie kto jest ci bliższy. Chuck czy Charles.
Phoebe;
Ja nie umiem. Oboje są... tak samo ważni.
Anioł:
Nie prawda. Jesteś emaptką. Czujesz emocje innych a nie potrafisz odczytać
swoich?
Phoebe;
Jeden dzień. Daj mi dzień.
Anioł
westchnął
Anioł:
No dobra. 24 godziny. Z zegarkiem w ręku.
Anioł
zmienił się w złotą kulę i wyleciał z holu.
Czas
ruszył dalej.
W
SZKOLE
Anette
siedzi na schodach i myśli o tym Bradley'u i ich związku.
Dziewczyna
nie sądziła że jest on wstanie ją zostawić i bawić się z innymi.
Anette
zeszła do szatni i wzięła swój telefon po czym zadzwoniła do matki.
Vanessa:
Tak?
Anette:
Przyjedziesz po mnie?
Vanessa
wyczuła smutek w głosie córki.
Vanessa:
Co się stało?!
Anette:
On się w ogóle mną nie interesuje.
Vanessa:
Kto? Bradley?
Anette:
Tak! Bawi się z Maggie i Kaylą.
Vanessa;
Kochanie, musisz im go odbić.
Anette:
Zwykle bym tak zrobiła. Ale dzisiaj jakoś
to we mnie uderzyło. Poczułam się okropnie.
Vanessa:
Weź się w garść!
Anette:
Nie umiem.
Vanessa:
Pokaż im na co cię stać. Umiesz przecież zrobić parę rzeczy których one nigdy
nie będą potrafiły zrobić.
Anette:
Co masz na myśli?
Vanessa:
Pomyśl. Na razie.
Vanessa
rozłączyła się.
Anette
wpadła na świetny pomysł jak ma dokopać Maggie i Kayli.
W
CHINATOWN
W
jednym z pokoi medytuje dwóch mężczyzn azjatyckiego pochodzenia.
Nagle
drzwi do ich pokoju eksplodowały.
Do
środka weszły Piper i Paige.
Demony
od razu otworzyły oczy i wstały.
Jeden
z nich rzucił kulą ognia.
Paige
jednak orbitowała ją i kula uderzyła w ścianę.
Demon
machnął ręką.
Paige
uderzyła o ścianę i upadła na ziemię.
Demon
podszedł do niej i zaczął ją dusić.
Piper
natomiast próbowała zamrozić drugiego demona jednak nie udało jej się to.
W jego
ręce pojawił się sztylet.
Demon
zaatakował nim Piper.
Czarodziejka
złapała jego rękę i broni się przed sztyletem.
Piper
po chwili puściła rękę i szybko odsunęła się.
Demon
upadł na ziemię.
Piper
spojrzała na demona duszącego Paige.
Machnęła
rękami.
Wybuch
odrzucił demona od czarodziejki.
Paige
podeszłą do siostry.
Paige;
Zamroź ich.
Piper;
Nie umiem.
Nagle
demony zniknęły.
Zaczęły
migać po całym pokoju.
Paige:
Zatrzymaj ich!
Piper;
Jak?!
Siostry
są zdezorientowane. Co chwile widzą demony w innym miejscu.
Nagle
jeden z nich pojawił się za siostrami, chwycił ich głowy i stuknął je o siebie,
w wyniku czego siostry straciły przytomność.
W
SZKOLE
Na
auli właśnie trwa komers.
Wszyscy
nadal naśmiewali się z Aaron'a przez co chłopak opuścił imprezę.
Bradley
bawi się wspaniale z Kaylą i Maggie.
Chłopak
cieszy się że ma takie powodzenie u dziewcząt.
Nagle
jednak na sali rozległ się pisk.
Okazało
się że na ramieniu Kayli siedzi nietoperz.
Dziewczyna
z przerażeniem próbuje pozbyć się nietoperza lecz ten ciągle lata koło niej.
Bradley
domyśla się że jest to sprawka Anette.
Kayla:
Zróbcie coś!
Nietoperz
wplątał się we włosy Kayli.
Dziewczynka
próbuje go wyciągnąć.
Kayla:
Ratunku!!
Nauczyciele
próbują podejść do dziewczyny, jednak każdy z nich magiczną siłą upada na
ziemię.
Nietoperz
wyleciał z włosów Kayli i zakręcił się koło jej nóg.
Dziewczynka
nie utrzymała równowagi i upadła na stół z napojami.
Stół
upadł z nią na ziemię a wszystkie napoje wylały się na Kaylę.
Nietoperz
skierwoał teraz swój wzrok na Maggie.
Dziewczyna
widząc to zaczęła uciekać.
Nietoperz
zaczął lecieć za Maggie.
Maggie
biegnie krzycząc w niebogłosy.
Gdy
dziewczyna miała już wybiec z sali, drzwi nagle zamknęły się.
Maggie
uderzyła całą siłą w drzwi i upadła na ziemię.
Nietoperz
natomiast wyleciał przez otwarte okno.
Cała
sala wybuchła śmiechem po uderzeniu Maggie w drzwi.
Zdenerwowany
Bradley postanowił rozmówić się z Anette.
W
DOMU SIÓSTR
Greg
uleczył właśnie Piper i Paige.
Piper;
Co się stało?
Greg:
Znów zawiodłyście.
Paige;
Co?!
Greg;
Szczęściem uratowałem was.
Paige:
A demony?
Greg;
Uciekły.
Piper:
Spróbujemy jeszcze raz.
Greg:
Nie! Sporządziłem już dokładny raport.
Paige;
I co w nim napisałeś?
Greg;
Pokonałyście 2 na 5 demonów. To 40%.
Paige:
Czekaj, czekaj. Z Gellixem mamy zawalczyć jeszcze raz.
Greg:
Daruje wam go.
Piper;
Pokonamy go.
Greg:
Lepiej nie ryzykować. Biorąc pod uwagę że walczyłyście we dwie a nie we trzy,
raport wypadł jeszcze gorzej.
Piper;
Phoebe wypadło coś ważnego.
Greg:
Jak mówiłem. Magia na pierwszym miejscu.
Paige;
I co teraz będzie?
Greg:
Musicie czekać. Wszystkiego dowiecie się wkrótce.
Paige;
To znaczy kiedy?
Greg;
Wkrótce. Na razie się oddelegowuje.
Greg
orbitował.
Piper
złapała się za głowę.
Piper:
Schrzaniłyśmy.
Paige:
Wiem. Musimy to jakoś odkręcić.
Piper:
Ale jak?
Paige:
Musimy pokazać im na co nas stać. Rozprawimy się z Gellusiem.
Nagle
do domu weszła Phoebe.
Piper:
Nareszcie jesteś...
Siostry
od razu spostrzegły że coś jest nie tak.
Piper:
... co się stało?
Paige:
Wyglądasz okropnie.
Phoebe;
Był wypadek.
Piper:
Jaki wypadek?!
Paige:
Nic ci nie jest?
Phoebe:
Chuck i Charles są w szpitalu. I... ja mam zdecydować który z nich umrze.
Piper
i Paige nie mogą uwierzyć w to co mówi do nich siostra.
Paige:
Jak to zdecydować który z nich umrze?
Phoebe: Anioł Przeznaczenia odwiedził mnie. Mam podjąć decyzję do jutra.
Phoebe: Anioł Przeznaczenia odwiedził mnie. Mam podjąć decyzję do jutra.
Piper:
O mój boże.
Phoebe:
Co ja mam robić? Jak nie wybiorę żadnego umrą obaj.
Paige:
Posłuchaj serca.
Phoebe;
On powiedział mi to samo. Nie wiem, nie wiem co zrobić.
Piper
i Paige przytuliły siostrę.
Phoebe:
A co u was? Co z Greg'iem.
Piper:
To teraz nie ważne.
Phoebe:
Gdzie on właściwie jest?
Piper:
Poszedł. Kontrola zakończyła się.
Phoebe;
Jak wypadłyśmy?
Piper:
Mogłoby być lepiej.
Paige;
Ale nie zawracaj sobie teraz tym głowy.
Phoebe:
Muszę iść się położyć. Wszystko przemyśleć.
Paige:
Idź. Szybko!
Phoebe
poszła do swojego pokoju.
Paige:
Wow. Niesamowite.
Piper:
Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu.
Paige:
Ale ja wiem co musimy zrobić teraz.
Piper;
Gellix?
Paige
kiwnęła twierdząco głową.
Piper:
Może powinnam założyć ochraniacz na
twarz?
Paige:
Jasne!
GDZIEŚ
W SAN FRANCISCO
Siostry
pojawiły się w fabryce samochodów.
Jest
ona już pusta, gdyż wszyscy poszli do domu.
Piper: Gellix!!
Paige: Gellusiu!! Chodź do nas!
Czarodziejki
rozglądają się ciągle dookoła szukając demona.
Nagle
zobaczyły na podłodze pełznącą galaretowatą masę.
Paige:
Jest!
Po
chwili masa podniosła się i utworzyła galaretowatego potwora.
Piper:
Witaj ponownie.
Gellix
strzelił galaretowatą kulą.
Siostry
odsunęły się i kula rozpadła się na podłodze.
Z pod
potwora wysunęła się galaretowata wiązka która opletła się wokół Paige i
wciągnęła ją do wnętrza potwora.
Piper;
Nie ładnie galareto!
Piper
chciała wysadzić demona lecz ten wziął zamach i wycelował galaretowatą pięścią
w Piper.
Ta
jednak podskoczyła i wpadła na pięść.
Od
razu poczuła na rękach i cały ciele ochydną galaretę.
Demon
próbuje zrzucić Piper ze swojej ręki lecz nie udaje mu się.
W
końcu wciągnął rękę w raz z nią do swojego ciała.
Piper
wysadziła go od środka a potem odsunęła się z Paige.
Paige:
Dzięki.
Piper;
Nie ma za co.
Demon
odtworzył się.
Piper
machnęła rękami.
Gellix
skurczył się i Piper wysadziła samochód. Po wybuchu auto zapaliło się.
Zraszacze
uruchomiły się w całej hali z sufitu zaczęła tryskać woda.
Gellix
rozpłynął się i wraz z wodą płynie do ścieków.
Piper;
Eliksir! Szybko!
Paige
podała siostrze eliksir.
Ta
otworzyła go i wylała do ściekającej wody.
Tam
eliksir złączył się z Gellixem i unicestwił go.
Siostry
przybiły sobie piątkę.
W
MIESZKANIU VICTORA
Nad
San Francisco zapadł zmierzch.
Victor,
Julie i Angela po ponad czterogodzinnej rozprawie wrócili do domu.
Na ich
twarzach nie widać uśmiechu.
Cała
trójka weszła do mieszkania.
Julie
zapaliła światło.
Julie;
Nareszcie po wszystkim.
Angela;
Teraz musisz uważać. Zawieszenie trwa 5 lat.
Julie:
Wiem, będę uważać. Ale na szczęście, to już za mną!
Victor;
I nie zapomnij o pracach społecznych.
Julie;
Pamiętam.
Angela;
Cieszę się że tak to się skończyło. Myślałam że będzie gorzej, zwłaszcza po tym
co zeznała Joy.
Julie;
Ja też tak myślałam. Spodziewałam się że będzie próbowała wszystko zrzucić na
mnie. Dobrze że sąd jej nie uwierzył.
Angela:
Trafiłaś na sprawiedliwego sędzie.
Cała
trójka weszła do kuchni.
Victor
wyciągnął z siatki butelkę szampana.
Victor:
Czas to oblać.
Julie
wyciągnęła z szafki kieliszki.
Victor
otworzył szampana z hukiem i rozlał go do kieliszków.
Wszyscy
stuknęli się nawzajem i wypili do dna.
Angela:
Co ze studiami?
Julie:
Rzucam je.
Angela:
To dwa lata w plecy. Może jednak daliby ci szansę.
Julie:
Prawnik z wyrokiem. Proszę cię. Już postanowiłam. Zostanę fryzjerką.
Angela
zakrztusiła się szampanem.
Angela:
Fryzjerką? Kochanie, nie będzie cię stać
na nie wiadomo co.
Julie;
Wiem że nie będę zarabiać tyle ile zarabiałabym kiedy byłabym prawnikiem, ale
wystarczy mi, nie bój się. Po skończeniu prac społecznych, zapiszę się na jakiś
kurs. Zdam i zacznę pracować.
Victor;
Mam nadzieję że ci się uda.
Julie:
Chciałabym.
Victor
nalał koleje trzy kieliszki szampana.
Julie;
Cieszę się że rozdział pt. narkotyki wreszcie się skończył.
Angela:
Ja również.
Angela
uścisnęła córkę.
Victor
również dołączył się do uścisku.
Cała
trójka wygląda jak kochająca się rodzina.
W
DOMU VANESSY
Anette
otworzyła drzwi. W progu stoi Bradley.
Bradley:
Zwariowałaś?
Anette:
Miłe powitanie.
Bradley:
Coś ty odstawiła?! Po co to było?!
Anette:
Gdybyś się mną zainteresował nic takiego
by się nie stało.
Bradley:
Wiem, ale zawróciły mi w głowie.
Anette;
Mnie się tak nie zostawia.
Bradley;
A ten chłopak...
Anette:
Aaron to dupek! Naśmiewał się ze mnie.
Bradley:
Wszyscy myśleli że cię podrywał.
Anette:
Teraz cała szkoła się będzie ze mnie śmiać. Jesteś z tego dumny?
Bradley:
Myślę że bardziej będą się śmiać z Kayli i Maggie.
Anette:
Może to i prawda.
Bradley;
I tak zostały jeszcze trzy tygodnie. A
może... dasz się wyciągnąć na spacer.
Anette;
Zapomnij. Teraz jestem na ciebie wkurzona.
Bradley:
Kiedy ci przejdzie?
Anette
zaśmiała się.
Bradley;
Co?
Anette:
Nic. Na razie nie będę nigdzie z tobą
wychodzić.
Bradley:
Ale...
Anette:
Pa!
Anette
zamknęła drzwi przed nosem Bradley'a.
Następnie
spojrzała na matkę.
Anette:
Dobrze?
Vanessa:
Bardzo.
Na
twarzy Anette pojawił się szyderczy uśmiech.
W
NOCY W DOMU SIÓSTR
Phoebe
leży w łóżku i płacze.
Jej
poduszka jest już cała mokra.
Czarodziejka
myśli cały czas o Chuck'u i Charlesie.
W
myślach ciągle widzi wspomnienia związane z nimi. Te szczęśliwe i te mniej
szczęśliwe.
Obawia
się że nie będzie umiała podjąć decyzji.
TYDZIEŃ
PÓŹNIEJ
Nad
San Francisco trwa kolejny słoneczny dzień.
Temperatura
osiągnęła dzisiaj 34 stopni co na początku czerwca jest wielką rzadkością.
Na
cmentarzu trwa właśnie pogrzeb.
Piper,
Paige, Phoebe i inni goście ubrani na czarno stoją przed grobem zmarłego
mężczyzny.
Wiele
osób rozpacza, jednak osobą najbardziej rozżaloną jest Phoebe.
Po zakończeniu
ceremonii, goście rozeszli się.
Siostry
Halliwell jednak zostały. Phoebe chciała po raz ostatni pożegnać się ze
zmarłym.
Phoebe:
Możecie zostawić mnie samą?
Phoebe
spojrzała na Piper i Paige.
Piper:
Chodźmy.
Piper
i Paige odeszły od Phoebe zostawiając ją samą.
Phoebe
z róża w ręku i łzami w oczach podziękowała za wspólnie spędzony czas.
Phoebe:
Przepraszam. Podjęłam taką decyzję... do
końca się wahałam. Ale uznałam, że jako czarodziejka, muszę ratować życia. I że
gdybyście umarli obaj, to... jedno życie by się zmarnowało.
Phoebe
położyła różę na nagrobku.
Phoebe;
Mam nadzieję że mi wybaczysz, i że będziesz czuwał nade mną.
Czarodziejka
wysłała całusa zdjęciu na nagrobku.
Spojrzała
po raz ostatni na nagrobek.
Widnieje
na nim napis " Chuck Collins 1976-2007 - Niech spoczywa w pokoju"
Następnie Phoebe wzięła głęboki wdech i odeszła. W
ciszy. Myśląc jedynie o Chuck'u. Postanowiła sobie że mężczyzna nigdy nie zniknie z jej pamięci.
__________________________________________________
Charmed Nowa Historia S06E18 "Krawiec Czasu" - PROMO
Kathryn
właśnie zalała herbatę wrzątkiem.
Xenia:
Dzięki.
Kathryn:
No już, opowiadaj jak było na kursie?
Xenia:
Leeik to wspaniały gość. Wszystko mi dokładnie wytłumaczył. Trochę to wszystko
się przedłużyło ale w końcu skończyłam.
Kathryn:
Nie mogłam się doczekać twojego powrotu.
Xenia;
Ja też. Chcę mieć to wszystko już za sobą.
Kathryn:
Teraz pozostaje jedynie kwestia medalionu.
Xenia:
Mam jedną część.
Kathryn:
A druga? Wyrzuciłaś ją do oceanu.
Xenia;
I w tym jest problem. Muszę ją odzyskać.
Kathryn:
Masz jakiś plan?
Xenia;
Myślałam że ty będziesz miała.
Kathryn;
Ocean mógł go zabrać w każde miejsce na świecie. To jak szukanie igły w stogu
siana.
Xenia;
To jest problem. Musimy się spieszyć.
Niedługo będzie idealny moment.
Kathryn:
Wiem. Ale czy uda nam się tak szybko go znaleźć? Wątpię.
Xenia;
Nie chcę znowu czekać! Czekam już kupę czasu.
Ściany
w domu spruchniały i powoli zaczynają się rozpadać.
Dom
jest o krok od zawalenia się.
Phoebe:
Piper to już koniec. Rozłożyły nas jakieś
durne robaki.
Piper:
I dzieci robaków.
Piper
rozpłakała się.
Phoebe;
Kochana.
Phoebe
przytuliła siostrę.
Piper:
Pokonałyśmy Źródło, Melissę, Felicję
naprawdę potężne demony. A takie durne psujki nas wyrobiły. Zaraziły cały
dom!
_____________________________________________
ZMIANY! ZMIANY!
Witam wszystkich. Od tego odcinka co nie co się zmieni. Otóż odcinki nie będą dodawane regularnie jak do tej pory. Jest to spowodowane tym że mam zastój w pisaniu odcinków. Z czasów gdy miałam napisany cały sezon naprzód zostało wspomnienie. Dlatego teraz kolejny odcinek będzie dodawany w momencie gdy napiszę kolejny z kolei. Tak abym nie musiała robić mega dużej przerwy. Na pewno postaram się dodać przynajmniej 2 odcinki w miesiącu. Mam nadzieję że nie będzie wam to przeszkadzać i nie zostawicie mnie bo tego się boje najbardziej. Blogowanie sprawia mi ogromną przyjemność!!!
_____________________________________________
ZMIANY! ZMIANY!
Witam wszystkich. Od tego odcinka co nie co się zmieni. Otóż odcinki nie będą dodawane regularnie jak do tej pory. Jest to spowodowane tym że mam zastój w pisaniu odcinków. Z czasów gdy miałam napisany cały sezon naprzód zostało wspomnienie. Dlatego teraz kolejny odcinek będzie dodawany w momencie gdy napiszę kolejny z kolei. Tak abym nie musiała robić mega dużej przerwy. Na pewno postaram się dodać przynajmniej 2 odcinki w miesiącu. Mam nadzieję że nie będzie wam to przeszkadzać i nie zostawicie mnie bo tego się boje najbardziej. Blogowanie sprawia mi ogromną przyjemność!!!
Naprawdę świetny odcinek, dużo się działo, ale czarodziejki pokazały co potrafią. Najbardziej szkoda mi Phoebe, wybierać kto ma żyć, a kto umrzeć, to niewyobrażalnie trudna decyzja, szkoda mi Chucka, ale zarazem cieszę się, że Charles przeżył. Dla Julie historia zakończyła się szczęśliwie, oby teraz było wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńU mnie również biało, wprost uwielbiam śnieg! Ale w same mikołajki strasznie wiało, i wiało ze dwa dni...
Czekam na następny odcinek, wróci Xenia!
Pozdrawiam cieplutko :*