niedziela, 13 lipca 2014

S07E05 "The Secret of Mount Vesuvius"



W poprzednich odcinkach...

Żadne z nich nie spodziewa się, że to co stało się przed chwilą zapoczątkowało proces, który zmieni życie ludzi na całej kuli ziemskiej.
Od tego momentu bowiem bieguny ziemskie rozpoczęły proces zamiany miejscami.
Oznacza to że wkrótce Ziemia, wywróci się do góry nogami.

Selene: Dopóki nie znajdziecie Otto, sztylet zostanie w tym miejscu.
Lena: Dlaczego tylko on może go wyciągnąć?
Selene: Bo tylko on jest prawowitym jego właścielem

Lena: Więc postanowione. Szukamy Otto!
Leo: To nie będzie łatwe. Bez sztyletu na pewno się ukrywa i chroni starą, potężną magią.
Lena; Mocy trzech nic nie da rady.
Lena i Lily złapały się za ręce
***
Charlotte podała rękę Christinie i bez słowa wyszła.

Christina: Musimy poczekać na werdykt.
Piper złapała się za głowę.
Piper; Wyciągnij jakieś wino. Muszę się napić!
***
Nagle Phoebe spojrzała na swój brzuch. Gdy zobaczyła ranę po cięciu wystraszyła się.
Phoebe: Co wy mi zrobiliście!?
Nagle Phoebe ujrzała płód w zielonym płynie podpięty do jakiegoś urządzenia.
***
Julie rozejrzała się po korytarzu.
Dziewczyna szybko zawołała Leo. Gdy ten podszedł do drzwi, zdziwił się tym co zobaczył.
Przed drzwiami, na podłodze, w nosidełku leży mały bobas który uśmiecha się słodko do Julie i Leo.
Oboje wymienili się spojrzeniami.




CHARMED NOWA HISTORIA
S07E05 "TAJEMNICA WEZUWIUSZA”
7x05 "THE SECRET OF MOUNT VESUVIUS"
ODCINEK 129
W MIESZKANIU PHOEBE
Rankiem budzik zadzwonił w sypialni Phoebe i Charles'a.
Mężczyzna szybko go wyłączył.
Charles: O mój Boże.
Charles podniósł się i niechętnie wstał z łóżka.
Phoebe: Już rano?
Charles: Tak. Już szósta.
Phoebe: Czemu jest tak ciemno?
Phoebe spojrzała za okno.
Charles; Ziemia się obróciła. Pamiętasz?
Phoebe westchnęła i przykryła sobie głowę poduszką.
Phoebe; Ciekawe czy tym Betances uda się to naprawić.
Charles; Powinniśmy się narazie martwić o nasze dziecko. Cały czas jest w tym inkubatorze.
Phoebe; Mówiłam... Starsi coś na pewno wymyślą.
Charles; Tak jak wymyślili to żeby odebrać wam moce?
Phoebe wstała z łóżka.
Phoebe; Mam nadzieję że nie coś tak durnego.
Para wyszła z sypialni. Gdy weszli do salonu od raz zamarli z przerażenia.
Phoebe; Gdzie jest dziecko?!
Inkubator z dzieckiem zniknął. Nie ma go tam gdzie stał.
Phoebe jest przerażona. Charles również.
Phoebe; Gdzie jest dziecko?!
Charles rozejrzał się po mieszkaniu.
Charles; Nie położyłaś inkubatora gdzieś indziej?!
Phoebe: Napewno nie! Nie ruszałam go żeby nic się nie stało dziecku!
Phoebe złapała się za głowę. Po jej twarzy spłynęły łzy.
WE WŁOSZECH
Siostry Betances pojawiły się u stóp Wezuwiusza.
Lena: Jesteśmy na miejscu.
Louise; Jeszcze możemy zawrócić.
Lily i Lena zdenerwowały się.
Lily: Louise... błagam cię!
Louise: Ta wróżbitka nas oszukała.
Lena: Nie oszukała nas.
Louise; Dlaczego wy takie jesteście!?
Lena: Jakie?
Louise: Wierzycie we wszystko.
Lily: Jej też zależy na tym aby wyciągnąć sztylet.
Louise: I co w związku z tym?
Lena: Nie oszukałaby nas.
Louise: Może ona zna inny, lepszy sposób. I teraz właśnie go wyciąga?
Lily: Wiesz co? Gdybym mogła to bym cię teraz zamroziła.
Louise: Ale nie możesz!
Lily: Niestety.
Lena; Dobra... uspokójmy się wszystkie. Trzeba znaleźć jaskinię Otto.
Lena i Lily ruszyły przed siebie.
Louise niechętnie poszła za nimi.
Lena: Jaskinia jest tutaj gdzieś ukryta.
Louise; Ten wulkan jest ogromny... nigdy jej nie znajdziemy.
Lena i Lily zignorowały Louise.
Siostry ruszyły dalej szukać jaskini.
W DOMU VANESSY
Paige siedzi w pokoju na łóżku i ogląda swoje zdjęcie ślubne z Mike'iem.
Kobieta chciałaby żeby Mike wreszcie się odnalazł, i mogli znów być razem.
Paige; Gdzie ty jesteś?
Paige odłożyła ramkę ze zdjęciem na szafkę obok łóżka.
Nagle do pokoju weszła Vanessa.
Vanessa: Wychodzimy z Harvey'em do banku a Anette gdzieś poszła. Zajmiesz się Ian'em?
Paige: No pewnie.
Vanessa zauważyła że Paige jest bardzo przygnębiona.
Vanessa: Co się stało?
Paige; Tęsknie za Mike'iem.
Vanessa podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją.
Vanessa: Już niedługo się znajdzie.
Paige: Nie dał nawet znaku życia.
Vanessa: Musisz być dobrej myśli.
Paige: Staram się... ale to już prawie dwa miesiące. Były ogłoszenia w gazecie, telewizji i nic.
Vanessa: Ważne żebyś nie traciła nadziei.
Paige kiwnęła twierdząco głową.
Vanessa: Weź Ian'a i idźcie na spacer. To ci dobrze zrobi.
Paige; Chyba to zrobię.
Vanessa: Tylko ubierzcie się ciepło. Mamy w końcu zimę.
Vanessa wyszła z pokoju.
Nagle do Paige zadzwonił telefon.
Na wyświetlaczu ukazał się numer Cindy.
Paige: Tak Cindy?
Cindy; Paige musimy się spotkać. Koniecznie!
Paige wyczuła w głosie Cindy coś dziwnego.
Paige: Co się stało?
Cindy: Spotkajmy się w tej kawiarni obok twojego salonu.
Paige: Ale o co chodzi?
Przez chwilę w słuchawce panuje cisza.
Paige; Cindy? Halo?
Cindy: Mike napisał list.
Telefon wypadł z ręki Paige i upadł na podłogę.
Paige jest w szoku.
W MIESZKANIU VICTORA
Melinda patrzy na małego chłopca leżącego w salonie na podłodze.
Dziewczynka uśmiecha się do niego.
Melinda: Jesteś głodny?
Chłopiec poruszył rączkami i zaśmiał się.
Melinda: Parówka.
Parówka pojawiła się w ręce dziewczynki.
Melinda zaczęła wpychać parówkę do ust chłopca.
Nagle do salonu wszedł Leo. Gdy to zobaczył przeraził się.
Leo: Melinda!
Leo szybko odsunął Melindę od dziecka i wyjął chłopcu parówkę z buzi.
Leo: On nie może jeść takich rzeczy.
Melinda szybko uciekła do swojego pokoju.
Leo wziął chłopca na ręce.
Do salonu weszła Piper.
Piper: Co tu się stało?
Leo: Melinda karmiła go parówką.
Piper; Leo nie podoba mi się jak traktujesz tego chłopca. Przywiązujesz się do niego.
Leo: Co? Nieprawda.
Piper: W nocy wstawałeś do niego trzy razy.
Leo: Nie chciałem żeby Julie wstawała.
Piper zdziwiły słowa męża.
Piper: Gdy Melinda była mała to ja musiałam do niej wstawać.
Leo; Rozstaliśmy się wtedy pamiętasz? Nie było mnie w domu.
Piper: To nic nie zmienia. Poza tym, ten chłopak jest jakiś dziwny.
Leo: Dziwny?
Piper: Jego oczy i ten wzrok. Przeraża mnie.
Leo: Słucham?
Leo spojrzał w oczy małego chłopca.
Leo: Ma takie piękne oczy.
Piper: Nie wiem czemu, ale gdy w nie patrzę, przechodzą mnie dreszcze.
Leo: Daj spokój.
Piper; Dobra, ja muszę lecieć do restauracji.
Leo: Dzisiaj poznacie "wyrok"?
Piper: Dokładnie.
Piper ubrała kurtkę i pocałowała męża na pożegnanie, po czym wyszła z domu.
W MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe siedzi na kanapie i nie może uwierzyć w to że jej dziecko zniknęło.
Charles podał jej rumianek.
Charles: To cię uspokoi.
Phoebe napiła się łyka.
Phoebe: Dziecko samo nie zniknęło. Ktoś je ukradł!
Charles; Tylko kto? Po co komu dziecko w inkubatorze?
Phoebe; Nie mam pojęcia.
Phoebe wypiła rumianek do końca.
Nagle w pokoju pojawili się Starsi.
Dla Phoebe stało się oczywiste, kto zabrał jej dziecko.
Phoebe; No pewnie!
Starszy: Witaj Phoebe.
Phoebe: To wy za tym stoicie. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam?!
Starsza: Potrzebowaliśmy dziecka da badań.
Phoebe: Badań? Jakich znowu badań?!
Starsza podeszła do Phoebe.
Starsza: Już wiemy jak sprawić aby dziecko znów znalazło się w twoim brzuchu.
Na twarzy Phoebe pojawił się uśmiech.
Phoebe: Wiecie?
Starszy: Tak. Bądź gotowa w południe. Przyjdziemy po ciebie.
Phoebe: W południe? Czemu dopiero wtedy?
Starsza; Musimy jeszcze wszystko dopiąć na ostatni guzik. To będzie wyjątkowy magiczny rytuał.
Charles; Jaki rytuał?
Starszy: Wszystkiego dowiecie się na miejscu.
Phoebe jest szczęśliwa że wszystko zaczęło się układać.
Starsi orbitowali.
Phoebe usiadła na kanapie.
Charles usiadł obok niej i objął ją.
Charles: Dlaczego oni nam pomagają? Przecież jesteście z nimi w konflikcie?
Phoebe: To nie ważne. Ważne że dziecko znów będzie z nami.
Phoebe objęła ukochanego.
WE WŁOSZECH
Siostry Betances znalazły wejście do jaskini Otto.
Lena: To chyba tutaj.
Lena wskazała na trójkąt wyryty w ziemi.
Louise; Jeszcze możemy zawrócić.
Lily: Nie zawrócimy!
Lena położyła dłoń na jednej z krawędzi trójkąta.
Lily położyła dłoń na drugiej krawędzi.
Louise wacha się. Czarodziejka wciąż ma wątpliwości.
Lily: Louise!
Lena: Musisz położyć dłoń na krawędzi.
Louise; Jak mówiłam... nie ufam Selene.
Lily: I znów się zaczyna!
Lena; Louise błagam cię! Jako czarodziejki musimy tworzyć jedność.
Louise: Tylko że wy nie liczycie się z moim zdaniem!
Lily: Nie zachowuj się jak małe dziecko! Kładź tą ręke!
Louise niechętnie położyła dłoń na trzeciej krawędzi.
Trójkąt zabłysnął i wrota do jaskini Otto otworzyły się.
Czarodziejki po kolei weszły do środka
W KAWIARNI
Paige weszła do kawiarni z wózkiem w którym leży Ian.
W środku czeka już na nią Cindy.
Paige dosiadła się do niej.
Paige: Cześć.
Cindy; Nareszcie jesteś!
Paige; Trudno przebrnąć przez ten śnieg z wózkiem.
Paige spojrzała na Cindy.
Paige: Mówiłaś coś o jakimś liście.
Cindy: Tak...
Cindy wyjęła z torebki kopertę i podała ją Paige.
Ta szybko wyjęła z niej list i zaczęła go czytać.
Gdy skończyła już to robić spojrzała na Cindy ponurym wzorkiem.
Paige: To nie możliwe.
Cindy: Ja też w to nie wierzę.
Paige: Odszedł do jakiejś kobiety... to nie możliwe!
Cindy: Też na początku w to nie wierzyłam.
Paige: Ale do kogo?
Cindy: Nie mam pojęcia. Napisał tylko że ma na imię Amber.
Paige jest wściekła. Nie spodziewała się że Mike miał poza nią i Cindy jeszcze kogoś.
Cindy wzięła ze stolika list i schowała do torebki.
Cindy: Wiesz jak ja się czułam, gdy to przeczytałam?
Paige spojrzała na Cindy.
Paige: Domyślam się.
Cindy; Przez ten cały czas... martwiłam się o niego... bałam się, a on co? Bawi się z jakąś Amber!
Paige: Coś mi w tym nie pasuje.
Cindy zdziwiły słowa Paige.
Cindy; Co ci nie pasuje?
Paige: Nic... nie ważne.
Paige musiała wykręcić się od odpowiedzi. Nie zdaje sobie sprawy że Cindy już wie o romansie jej i Mike'a.
Cindy: Muszę już iść.
Paige: Gdyby się jeszcze odezwał daj znać.
Cindy; Dobrze.
Cindy wyszła z kawiarni.
Paige nie wierzy w to co napisał Mike. Jej podświadomość mówi jej że coś w tym liście jest nie tak.
W JASKINI OTTO
Czarodziejki idą w głąb jaskini.
Panuje ciemność, jaskinia nie jest w ogóle oświetlona.
Louise: Skąd w ogóle wiemy że idziemy dobrze?
Lily: A widziałaś gdzieś jakiś skręt?
Louise: Ja tutaj nic nie widzę!
Po chwili Lena w coś uderzyła.
Lena: Są jakieś drzwi!
Lily; Drzwi?
Lena w ciemnościach znalazła klamkę i złapała za nią.
Niestety, drzwi są zamknięte.
Lena: Cholera! Zamknięte.
Lily: Co teraz?
Lena: Może wyorbituję je gdzieś?
Lily: Spróbuj.
Lena; Drzwi!
Drzwi pokryły się orbami i zniknęły.
W środku siostry zauważyły pustą komantę, oświetloną pochodniami wiszącymi na ścianie.
Lena: To chyba tutaj. To jest jaskinia Otto.
Louise: Ale gdzie on jest?
Lena: To dobre pytanie.
Louise; Mówiłam że coś mi tu nie gra.
Lily: Może musiał gdzieś wyjśc i zaraz wróci?
Louise; Jakoś w to nie wierzę.
Lena: Patrzcie na to...
Lena wskazała na hieroglify wyryte w ścianie.
Lily; To jakieś pismo.
Lena: Szkoda że nie umiemy go odczytać.
Louise: Wracajmy do domu...
Lena: Zostajemy... musimy poczekać na Otto.
Louise jest zawiedziona.
W MIESZKANIU VICTORA
Melinda bawi się na podłodze z chłopcem.
Dziewczynka rozśmiesza go. Chłopiec jest szczęśliwy.
Melinda podeszła do niego i machnęła rączką.
Chłopiec pokrył się orbami i zaczął lewitować po całym pokoju.
Dziecko śmieje się i widać że podoba mu się lewitacja.
Nagle do pokoju weszła Julie.
Gdy zobaczyła lewitujące dziecko przestraszyła się.
Julie: O mój Boże!
Julie szybko wzięła na ręce dziecko.
Julie: Melinda oszalałaś?
Dziewczynka orbitowała do swojego pokoju.
Chłopiec rozpłakał się. Chciałby dalej lewitować.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Julie: Leo otwórz!
Leo podszedł do drzwi i otworzył jej.
W progu stoją Valerie i William.
Leo; W czym mogę pomóc?
Valerie: Nazywam się Valerie Curtis...
Kobieta podała rękę Leo. Ten uścisnął ją.
Valerie: Przyszłam po chłopca.
Julie podeszła do Leo i Valerie z dzieckiem na rękach.
Julie: Ale mówiła pani wczoraj że dziecko może zostać u nas.
Valerie: Zmiana planów.
Julie; Zmiana planów?
Valerie: Zgłosiła się matka dziecka.
Julie przeraziła się. Przywiązała się do chłopca i nie chce go jeszcze oddawać.
Julie; Nie można go jej oddać.
Valerie: Ona jest jego matką.
Julie: Porzuciła go.
Valerie: Dziecko zostało porwane.
Julie: I dopiero teraz to zgłosiła?
Valerie: Przykro mi, nie mogę więcej powiedzieć. Dziecko musi wrócić do matki.
Julie ze łzami w oczach podała chłopca William'owi.
Valerie: Proszę tu podpisać.
Julie podpisała dokument który podała jej Valerie.
Valerie: Do widzenia.
Valerie i William odeszli.
Leo zamknął za nimi drzwi. Oboje z Julie już tęsknią za dzieckiem.
***
Valerie i William wyszli z budynku i skręcili w prawo.
Valerie: Jak myślisz spełnił zadanie?
Kobieta spojrzała na William'a pytającym wzorkiem.
William: Drugiej szansy może już nie być.
Nagle chłopiec zmienił się w dorosłego mężczyznę.
Valerie: Witaj Harry.
Harry: Nareszcie.
Harry przeciągnął się. Wreszcie jest swoich rozmiarów.
Valerie: Masz coś?
Harry: Obserwowałem Melindę. Nadaje się.
Valerie: Jesteś pewien?
Harry: Tak.
William uśmiechnął się.
William: Jest nadzieja.
Valerie: Wiedziałam że się uda.
Valerie chciała powiedzieć do William'a "a nie mówiłam", jednak powstrzymała się.
William; Musimy teraz wszystko dobrze przemyśleć.
Całą trójka złapała się za ręce i zniknęła w diabelskich płomieniach.
W RESTARUACJI "PARADISE"
Piper weszła do restauracji.
W środku czeka na nią Christina.
Piper: Charlotte jeszcze nie przyszła?
Christina: Nie.
Piper: Cholera... nie mogę się już doczekać.
Piper jest zła, liczyła że pozna już zdanie Charlotte.
Christina; Wysłała do nas e-maila.
Piper: Serio?! Co napisała?
Christina spojrzała na Piper.
Christina; Że jeszcze nigdy nie jadła czegoś tak pysznego!
Piper zakryła twarz dłońmi. Radość ogarnęła całe jej ciało. Po chwili krzyknęła z radości.
Obie z Christiną przytuliły się.
Christina: Udało się! W jej najbliższym magazynie ukaże się nasze zdjęcie i opis restauracji.
Piper; Nie wierzę!
Christina; W internecie wpis pojawi się dziś wieczorem.
Piper usiadła z wrażenia na krześle.
Christina; Musimy się przygotować, jutro tu będzie pełno gości.
Piper nie wie co ma powiedzieć.
Piper: Nasze zdjęcie w magazynie?
Christina; Tak.
Piper: O Boże!
Piper wstała z krzesła.
Piper: Musimy zamówić na jutro dostawy.
Christina; Też o tym pomyślałam. Czekałam tylko na ciebie.
Piper: Przynieś telefon, zajmijmy się tym od razu.
Christina przytaknęła i poszła po telefon na zaplecze.
Piper w dalszym ciągu nie może uwierzyć że im się udało.
W JASKINI OTTO
Czarodziejki czekają na Otto już drugą godzinę.
Niestety, czarodziej nie pojawia się.
Louise; Ile jeszcze tu będziemy na niego czekać?
Lily; Tyle ile będzie trzeba.
Louise jest wściekła. Ma już dość wszystkiego.
Lena: Musimy przywrócić wszystko do porządku.
Louise: Mam dość! Nie wiem czemu zgodziłam się zostać czarodziejką.
Lena i Lily straciły cierpliwość.
Lena; Wiesz co? Jak chcesz to mogę cię odesłać do domu. Ja i Lily załatwimy wszystko same.
Louise spojrzała na siostry.
Lena: Co ty na to?
Louise; Zrób to.
Lena: Proszę bardzo!
Lena przeniosła Louise do domu.
Lily; Nareszcie będzie trochę spokoju.
Lena: Tym razem przesadziła. Nie sądziłam że jest zdolna do tego żeby tak marudzić.
Lily: Ja również. Ile można?!
Nagle w jaskini rozbłysło światło i pojawił się stary zgarbiony Otto z drewnianą laską w ręce.
Gdy zobaczył Lenę i Lily przestraszył się.
Otto: Czarodziejki w mojej jaskini?
Lena: Skąd wiesz kim jesteśmy?
Otto uderzył laską w ziemię i zniknął.
Lily; Lena za nim!
Lena złapała siostrę za rękę i orbitowała razem z nią po czym pognały za Otto.
NA GÓRZE
Starsi sprowadzili Phoebe do swojej kaplicy, w której odbędzie się rytuał.
Starsza: To tutaj.
Phoebe jest podekscytowana.  W pomieszczeniu lewitują jedynie chmury ale gdy tylko do niego weszła poczuła się szczęśliwa.
Phoebe: Co mi zrobicie?
Starszy: Odprawimy rytuał, podczas którego umieścimy dziecko spowrotem w twoim brzuchu.
Phoebe jest nieco wystraszona tym całym rytuałem.
Phoebe; Będę przytomna?
Starsza: Oczywiście.
Phoebe spojrzała na członków Starszyzny.
Phoebe: Czy może się coś nie udać?
Starszy: Ryzyko jest zawsze. Ale bez niego, dziecko na zawsze zostanie w inkubatorze.
Phoebe ze strachem zgodziła się na rytuał. Chce żeby dziecko było spowrotem "w niej".
Phoebe: Na czym to wszystko będzie polegać?
Starsza: Wybacz, nie możemy powiedzieć.
Phoebe: Dlaczego?
Starsi uniknęli odpowiedzi. Są wyraźnie zakłopotani.
Phoebe powtórzyła pytanie.
Starsza: Za chwilę zbierze się reszta Starszyzny z inkubatorem i rozpoczniemy rytuał.
Phoebe wydało się podjerzane że Starsi nie chcą jej zdradzić co będzie się działo podczas rytuału.
Postanowiła jednak się w to nie zagłębiać, z obawy przed tym, że mogliby się jeszcze z tego wszystkiego rozmyślić.
W DOMU VANESSY
Vanessa i Harvey weszli do domu.
Dostali kredyt i Harvey spłacił już swoich wierzycieli.
Harvey: Żeby tylko udało nam się to wszystko teraz spłacić.
Vanessa; Wolę spłacać bankowi niż tym ludziom. Nie ma przynajmniej tak wielkiego procentu.
Harvey: Dlaczego ja byłem taki głupi?!
Vanessa nie chce już dołować męża i pocałowała go.
Vanessa; Wszystko będzie dobrze.
Kobieta poszła do kuchni. Tam Paige siedzi w okularach i w papierach i liczy coś na kalkulatorze.
Vanessa: Co tak liczysz?
Paige spojrzała na przyjaciółkę.
Paige: Mamy problem.
Vanessa usiadła obok Paige.
Vanessa; Jaki problem?
Paige; Jest źle. Bardzo źle.
Vanessa: Dlaczego?
Paige: Nasz salon jest na minusie. Nie mamy za co zapłacić pensji Angie i Pauli.
Vanessa; Co?!
Vanessa wzięła do ręki papiery.
Vanessa: To nie możliwe.
Paige; W tym miesiącu sprzedaliśmy tylko trzy suknie.
Vanessa; Ale... do tej pory było wszystko dobrze.
Paige: Od pewnego czasu, co miesiąc zyski były coraz niższe.
Vanessa: Ale zawsze byliśmy parę tysięcy na plusie.
Paige; W tym miesiącu jest inaczej.
Vanessa: Oby to był tylko chwilowy kryzys.
Paige zdjęła okulary i przetarła oczy.
Vanessa wzięła papiery i złożyła je.
Vanessa: Zrób sobie przerwę. To tylko chwilowy kryzys. Następny miesiąc już będzie dobry...
W głowie Vanessy zrodził się strach. Obawia się że nie będzie miała z czego spłacać kredytu.
Paige; Same problemy... jeszcze ten Mike.
Vanessa: Co z nim?
Vanessa złapała Paige za rękę.
Paige: Coś w tym wszystkim jest nie tak.
Vanessa: Jak to... coś jest nie tak?
Paige: Widzisz, Mike... napisał do Cindy list że porzuca ją dla jakiejś kobiety i to do niej uciekł.
Vanessa jest w szoku po tym co usłyszała od Paige.
Vanessa: Co?! Czyli był z Cindy, miał romans z tobą i do tego była jeszcze jakaś trzecia?
Paige: Właśnie to mi nie pasuje. Mike nie mógł mieć nikogo trzeciego.
Vanessa: Co masz na myśli?
Paige: W ogóle, rozmawiałam z nim tego dnia. On był za słaby żeby gdziekolwiek uciekł.
Vanessa nie wie co ma myśleć o słowach Paige.
Vanessa; Myślisz że...
Paige; Nie wiem co mam myśleć. Wiem tylko że Mike nie miał nikogo trzeciego. Ktoś go zmusił żeby napisał ten list. Ktoś go porwał.
Vanessie przeszedł przez głowę pewien pomysł. Nie chciała go jednak powiedzieć Paige, gdyż nie chciała jeszcze bardziej jej zadręczać.
Po chwili jednak stwierdziła że musi to zrobić.
Vanessa: A jeśli to Cindy coś kręci?
Paige: Cindy? Czemu miałaby kręcić?
Vanessa; Tak mi przeszła myśl po głowie.
Paige; Mike został porwany, Cindy nie ma z tym nic wspólnego. A policja nic nie robi żeby go znaleźć!
Paige uderzyła pięścią w stół.
Paige: Za dużo tych problemów się natłoczyło.
Kobieta westchnęła i wyszła z kuchni.
W DOMU SIÓSTR
Louise chodzi po domu i nie może sobie znaleźć miejsca.
Ciągle myśle o siostra, oraz o tym co się z nimi teraz dzieje.
Louise stanęła przy oknie i wyjrzała za nie.
Gdy ujrzała zaspy śniegu i ludzi idących w kurtkach i czapkach, postanowiła wrócić do sióstr.
Louise; Leo!
Po paru sekundach Leo pojawił się obok Louise.
Leo; Co się stało?
Louise: Musisz mnie przenieść do sióstr.
Leo spojrzał pytającym wzorkiem na Louise. Ta wytłumaczyła mu co się stało.
Duch światłości wściekł się na czarodziejkę.
Leo: Jak mogłaś je zostawić?!
Louise: Bałam się, że coś nam się stanie. A teraz boję się jeszcze bardziej.
Leo złapał się za głowę.
Leo: Jako czarodziejki musicie działać razem. A zwłaszcza w takiej misji.
Louise; Wiem... wiem! Przeniesiesz mnie do nich?
Leo: Gdzie one są?
Louise; W takiej jaskini pod Wezuwiuszem.
Leo: Znalazłyście tego Otto?
Louise; Jego jaskinię.
Leo złapał Louise za rękę i orbitował razem z nią do jaskini Otto.
NA PUSTYNI
Otto pojawił się na pustyni. Dookoła rozciąga się piasek, i panuje wysoka temperatura.
Tuż za Otto pojawiły się Lily i Lena.
Lena: Czemu ty do cholery uciekasz?!
Otto; Wiem czego chciecie odemnie!
Lily i Lena zdziwiły się.
Lily; Skąd wiesz?
Otto: Chcecie żebym pomógł wam odczarować Ziemię. Ale nie, ja tego nie zrobię.
Czarodziej odsunął się nieco dalej od sióstr.
Lily: Czemu nie chcesz nam pomóc?
Otto: To jest sprytny plan Selene. Ona chce zdobyć moją siłę.
Lena i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Lena: Ona się boi tego ostrza.
Otto: Bo tylko ono może ją zabić. Jeśli mnie zabije, ostrze na zawsze zostanie w ziemi.
Lily spojrzała na siostę.
Lily: Cholera!
Otto; Wybaczcie...
Lena: A jeśli zapewnimy ci ochornę.
Otto spojrzał na Lenę.
Lena: Obiecamy że ochornimy się przed Selene.
Otto: Nie. Ja muszę żyć... nie mogę zginąć. Jestem tutaj potrzebny.
Lily: Jesteśmy czarodziejkami. Umiemy zapewnić ochronę.
Otto odpowiedział Lily z podniesionym głosem.
Otto: Jesteście nowe. Nie wiecie na co chcecie się porwać.
Lily:  Wiemy...
Lily zbliżyła się do Otto. Ten odsunął się, jakby się jej bał.
Lily: Ale od ciebie zależą losy świata.
Otto: A co jak zawiedziecie?
Lily spojrzała na siostrę.
Lena: Będziesz miał czas na ucieczkę.
Otto: Mogę nie zdążyć.
Lena: W każdym planie jest ryzyko niepowodzenia.
Lily przerzuciła wzrok na Otto.
Lily: Ale zrobimy wszystko żebyś wyszedł z tego cało.
Czarodziejka dotknęła Otto.
Nagle Lily dostała wizji.
Widzi w niej Selene, która wbiła sztylet w brzuch Otto, co kończy się jego śmiercią.
Gdy wizja się skończyła Lily spojrzała na Lenę.
Lena: Co widziałaś?
Lily: Widziałam...
Lily spojrzała w oczy Otto.
Lily: Zwycięztwo. Nasze zwycięstwo.
Otto: Masz moc przeczuć?
Lily kiwnęła twierdząco głową.
Otto w tej sytuacji postanowił zgodzić się na plan Leny i Lily. Nie przeszło mu nawet przez myśl, że Lily go okłamała.
NA GÓRZE
Phoebe czeka w kaplicy na członków Starszyzny.
Po paru chwilach, drzwi kaplicy otworzyły się.
Do środka weszło około 20 Starszych. Jeden z nich trzyma w ręku inkubator.
Starszy położył inkubator na platformie obok Phoebe.
Starszy: Jesteś gotowa?
Phoebe kiwnęła twierdząco głową.
Phoebe: Jestem.
Starszy uśmiechnął się i wycofał do tyłu.
Członkowie utworzyli krąg i złapali się za ręce.
Jeden ze Starszych opuścił krąg i stanął obok.
Phoebe wydało się to dziwne.
Nagle drzwi kaplicy ponownie otworzyły się.
Do środka weszła Starsza, z jakąś młodą dziewczyną o długich brązowych włosach.
Pixie jest wyraźnie wystraszona.
Pixie: Co tu się dzieje?
Phoebe wyraźnie widzi w przerażenie w oczach Pixie. Dziewczyna nie wie co się dzieje.
Nagle jeden ze Starszych wypowiedział coś po łacinie.
Ręce Starszych zabłysły na złoto.
Starsi wyciągneli je naprzód i wyleciał z nich złoty promień który uderzył w inkubator.
Dziecko wyleciało wraz z promieniem z inkubatora i zaczęło lecieć w stronę Phoebe.
Starszy: Teraz!
Członek Starszyzny, który opuścił krąg, strzelił promieniem elektrycznym w Pixie.
Młoda wiedźma krzyknęła z bólu.
Był to okropny krzyk. Phoebe nigdy jeszcze nie słyszała czegoś tak strasznego.
Prąd raził Pixie bez przerwy. W końcu wiedźma padła na ziemię.
Po chwili wyleciały z niej złote gwiazdy.
Starszy skierował je na dziecko.
Gwiazdy okrążyły płód a Starsi machnęli energicznie rękami.
Dziecko zabłysło i weszło spowrotem do Phoebe.
Kobieta szybko złapała się za brzuch. Od razu wyczuła obecność dziecka w środku.
Jej szczęście nie trwało jednak długo. Po chwili uświadomiła sobie, że Starsi właśnie zabili Pixie.
Gdy Starsi opuścili krąg Phoebe ujrzała martwą dziewczynę.
Kobieta szybko do niej podbiegła i złapała za rękę.
Phoebe; Czemu to zrobiliście?
Starsza: To było konieczne.
Phoebe: Konieczne?
Starsza spojrzała na jednego ze swoich braci.
Starszy: Wykonaliśmy to o co nas proszono.
Phoebe: Ale nie takim kosztem!
Phoebe krzyknęła głośno na Starszych.
Starsza: To co się stało, już się nie odstanie.
Starszy spojrzał zadowolonym wzorkiem na Phoebe, jakby zabicie Pixie sprawiło mu przyjemność.
Zaraz po tym Phoebe została odesłana spowrotem do domu.
W MIESZKANIU VICTORA
Piper weszła do domu, zdjęła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku.
Jest ona uśmiechnięta od ucha do ucha. Od razu chce pochwalić się Leo, lecz nie ma go akurat w domu.
Piper spotkała jedynie smutną Julie, siedzącą na kanapie w salonie.
Piper: Leo nie ma?
Julie: Ktoś go wezwał.
Piper przytaknęła siostrze.
Piper; Coś się stało? Jesteś jakaś inna.
Julie: Zabrali dziecko.
Julie spojrzała na Piper.
Piper zdziwiła się.
Piper; Kto je zabrał?
Julie: Opieka.
Piper w głębi ducha ucieszyła się że dziecka już nie ma w domu.
Piper: Od początku było wiadome że nie zostanie tu na zawsze.
Julie; Wiem... ale liczyłam że zostanie trochę dłużej.
Piper przytuliła siostrę.
Piper; Może pora postarać się o własne dzieci?
Julie; Nie mam z kim.
Piper poklepała siostrę po ramieniu.
Piper; Najwyższy czas znaleźć sobie kogoś.
Piper uśmiechnęła się do siostry i poszła do kuchni.
Julie położyła się na kanapie.
W SIEDZIBIE DEMONÓW
William, Harry i Valerie spotkali się w swojej siedzibie, w starym zaniedbanym budynku.
Przybyli tam, żeby omówić dalszy plan działania.
Valerie: Jesteś pewien że się nadaje?
Harry: Na 100%. Jest idealna.
Valerie: Musimy teraz coś wymyśleć, żeby się do niej zbliżyć.
Harry spojrzał na Valerie, a potem na Williama.
Harry: Mam pewien pomysł.
Valerie: Wiedziałam, że coś wymyślisz.
Valerie poklepała Harry'ego.
William; Co to za pomysł?
Harry: Gdy byłem u nich, słyszałem że ojciec wiedźm jest zarażony tym szczepem wirusów.
Valerie; Tym naszym?
Harry uśmiechnął się.
Harry: Dokładnie tak.
William nie do końca wiedział o co chodzi.
William: Jaki szczep?
Valerie: Półtora roku temu, ja i Harry uwolniliśmy szczep magicznych wirusów. Myślałam że z tego już nic nie będzie.
Harry: A jednak.
William: I co w związku z tym?
Harry: Razem z Valerie potrafimy zawładnąć chorobą.
William spojrzał na przyjaciół.
William: Co chcecie zrobić?
Harry: Zawładniemy jego chorobą tak, że zdobędziemy kontrolę nad jego ciałem. Będzie robił dokładnie to, co będziemy mu kazać.
William zdziwił się.
Harry; W ten sposób będziemy mieć bezpośredni kontakt z Melindą.
Valerie; Dadzą się nabrać?
Harry: Są teraz zbyt zajęte swoimi sprawami. Poza tym, w tym mieszkaniu mieszka tylko jedna z byłych czarodziejek.
William: Jesteś wielki!
William uścisnął dłoń Harry'emu.
Następnie cała trójka uścisnęła się. Są dumni ze swojego planu.
W MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe siedzi na kanapie i płacze.
Kobieta wzięła chusteczkę ze stołu i wysmarkała w nią nos.
Po chwili do mieszkania wszedł Charles.
Gdy zobaczył płaczącą narzeczoną, przestraszył się.
Charles: Phoebe...
Charles usiadł obok Phoebe i objął ją.
Charles: Co się stało?
Phoebe otarła łzy.
Phoebe: Oni zabili dziewczynę.
Charles; Kto zabił dziewczynę?
Phoebe: Starsi.
Charles zdziwił się.
Charles: Czemu?
Phoebe; Tylko dlatego żeby nasze dziecko mogło wrócić do brzucha.
Charles: O mój Boże.
Phoebe: Dlaczego oni to zrobili?
Charles pocałował Phoebe.
Charles; Nie mam pojęcia. Może to było konieczne?
Phoebe; Jak możesz tak mówić? Niewinna wiedźma zginęła!
Phoebe znów wysmarkała nos w chusteczkę.
Charles pogłaskał Phoebe po głowię.
Phoebe; Ona była niewinna, w jej oczach był strach.
Nagle Phoebe dostała mdłości.
Pobiegła szybko do toalety.
Charles złapał się za głowę.
Cieszy się że dziecko wróciło do Phoebe. Z drugiej strony szkoda mu tej młodej dziewczyny.
NA ANTARKTYDZIE
Sztylet w dalszym ciągu jest wbity w ziemię.
Selene z niecierpliwością czeka na czarodziejki i Otto.
Po chwili pojawili się oni.
Przed przybyciem, przenieśli się na chwilę do jaskini Otto, skąd wzięli również Louise.
Selene: Otto... miło cię widzieć.
Selene uśmiechnęła się do swojego starego znajomego.
Otto: Szkoda że nie mogę powiedzieć tego samego....
Selene: Oh Otto...
Selene zbliżyła się nieco do sióstr i Otto.
Ci jednak odsunęli się dalej.
Otto: Jak mam wyciągnąć sztylet, kiedy ona tu jest?
Selene: Spokojnie... wszyscy chcemy żeby Ziemia znów się obróciła.
Lily: Wydaje mi się że ty chcesz czego innego.
Selene: Czego?
Lily: Sztyletu.
Selene zaśmiała się.
Otto: Nie mów że jest inaczej. Od zawsze go pragnęłąś.
Selene: Bo tylko on może mnie zabić?
Otto kiwnął twierdząco głową.
Selene: Żyję już ponad 700 lat. Nie boje się śmierci.
Otto: Każdy się boi.
Otto spojrzał na czarodziejki.
Wysłał im w ten sposób wiadomość aby zajęły się Selene.
Louise machnęła rękami.
Wybuch odrzucił Selene w tył.
Louise: Cholera!
Louise jest wściekła. Chciała bowiem zamrozić Selene.
Lena pokryła się orbami, podleciała do Selene i orbitowała razem z nią.
Lily: Otto teraz!
Otto podbiegł do sztyletu.
Lily i Louise złapały się za ręce.
Lily: Cieszę się, że jednak nam pomagasz.
Louise uśmiechnęła się do siostry.
Otto wypowiedział nad sztyletem jakieś zaklęcie, po czym niemal natchmiast wyjął go z ziemi.
Lily: Udało się!
Następnie Otto znów wypowiedział pod nosem zaklęcie. Z ostrza wyleciał promień który uderzył  w niebo.
Promień oślepił Louise i Lily.
Po chwili promień zniknął.
Na twarzy Otto, pojawił się uśmiech.
Otto: Wszystko wraca do normy.
Lily i Louise ucieszyły się.
Nagle rozległ się krzyk.
Lena pojawiła się w powietrzu i spadła z hukiem na ziemię.
Louise; Lena!
Lily i Louise podbiegły do siostry.
Lily: Lena wszystko w porządku?!
Czarodziejka podniosła głowę Leny.
Tuż po tym ujrzała że ma całe ręce we krwi.
Lily: Nie!
Louise: Mówiłam że to się źle skończy!
Nagle obok sióstr pojawiła się Selene.
Otto: Nareszcie z tobą skończę!
Otto rzucił sztyletem w Selene.
Ta mrugnęła oczami.
Lily podniosła się z ziemi i osłoniła Selene swoim ciałem.
Sztylet wbił się w jej brzuch.
Louise krzyknęła z przerażenia.
Lily osunęła się na ziemię, a Selene wyciągnęła sztylet z jej brzucha.
Otto patrzy z niedowierzaniem na to co się stało.
Otto: Skąd masz taką moc?
Selene: Dave mi ją oddał.
Selene zaśmiała się.
Otto; Nie...
Selene z prędkością światła pojawiła się obok Otto i wbiła mu sztylet w brzuch.
Otto osunął się na ziemię, a Selene pobrała jego moce.
Selene uśmiechnęła się i krzyknęła z radości.
Po chwili obróciła się, i ujrzała Louise płaczącą nad swoimi siostrami.
Selene: Moce czarodziejek. Jaka byłabym głupia, gdybym sobie tego odmówiła.
Louise spojrzała na Selene z wściekłością i nienawiścią. Następnie podniosła się z ziemi.
Selene; Jako jadyna miałaś rację. Nikt cię nie słuchał. A teraz zostałaś... tylko ty.
Louise: Naciesz się tymi chwilami, bo to twoje ostatnie.
Selene głośno się zaśmiała.
Selene; Wątpię!
Selene rzuciła sztyletem w Louise.
Ta zamroziła go tuż przed sobą.
Louise drży ze strachu. Myślała że nie zdąży, i sztylet w nią uderzy.
Czarodziejka szybko machnęła rękami.
Wybuch odbił sztylet  i ten z ogromną siłą wbił się w Selene.
Siedemsetletnia wróżbitka nie może uwierzyć w to się stało.
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Selene upadła na ziemię.
Selene; Nie teraz...
Louise podeszła do niej i wyjęła z niej sztylet.
Louise; To było za Otto...
Czarodziejka wbiła ponownie go w Selene, wiele razy.
Louise; A to za moje siostry.
Selene zginęła od ugodzeń.
Wróżbitka rozpłynęła się, a w jej miejsce wyrosnął czerwony tulipan.
Louise podniosła się  i spojrzała na swoje siostry.
Louise; Leo!
PARĘ DNI PÓŹNIEJ W MIESZKANIU VICTORA
W mieszkaniu, w salonie siedzą Phoebe, Pagie, Julie i Leo.
Czekają oni na Piper która poszła kupić magazyn kulinarny Charlotte Lavoisier.
Phoebe; Nie wierze że się udało.
Leo: Ja też. Teraz mają zarezerwowane stoliki z miesięcznym wyprzedzeniem.
Phoebe: Niesamowite.
Nagle do domu weszła Piper z magazynem.
Paige: Nareszcie!
Piper weszła do salonu z uśmiechem na twarzy.
Julie: Jest?
Piper pokazała wszystkim okładkę magazynu.
Są na niej Piper i Christina, a w tle logo restauracji.
Paige i Phoebe uścisnęły siostrę.
Piper: Wciąż w to nie wierzę.
Phoebe: Moja siostra na okładce najpopularniejszego magazynu kulinarnego w USA.
Piper krzyknęła z radości.
Piper; W środku jest więcej zdjęć!
Piper otworzyła magazyn.
W środku są jej zdjęcia w środku lokalu, oraz jedno zdjęcie jej i Leo, z dopiskiem "szefowa kuchni z mężem".
Julie: Fajnie wyszedłeś Leo.
Leo; Dzięki.
Nagle komórka Julie zadzwoniła.
Julie: Przepraszam na chwilę...
Julie poszła odebrać.
Po paru chwilach wróciła do salonu.
Leo: Kto to dzwonił?
Julie: Ze szpitala.
Siostry Halliwell spojrzały z przerażeniem na Julie.
Piper; Coś z tatą?
Julie spojrzała na siostry.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Julie; Jego stan się polepszył... wybudził się ze śpiączki!
Siostry odetchnęły z ulgą i objęły się.
Leo jest zaskoczony nagłą poprawą Victora. Przecież Starsi nie widzieli już dla niego ratunku.
W DOMU SIÓSTR
Louise wygląda przez okno. Cały śnieg już stopniał, a słońce znów zaczęło przygrzewać.
Niestety, na drzewach nie ma ani jednego liścia.
Nagle do Louise podeszła Lena.
Lena: Wszystko wróciło do normy.
Louise: Na szczęście.
Lena: Leo mówił że Starsi powoli kończą wymazywać ludziom pamięć. Nikt nie będzie tego pamiętał.
Louise: Dzięki Bogu.
Louise przytuliła siostrę.
Lena; A to za co?
Louise: Nie ważne.
Lena; To ja ci powinnam dziękować. Przeżyłaś i wezwałaś Leo w ostatniej chwili, żeby uratować mnie i Lily.
Louise: Tak.
Louise uśmiechnęła się do siostry.
Lena nie zdaje sobie sprawy, że wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Nagle do domu weszła Lily.
Lily: Jak ja kocham takie upały. Niesamowite!
Lena; Może wybierzemy się jutro na basen?
Lily; Świetny pomysł!
Lily chciała iść do swojego pokoju, jednak wróciła się.
Lily: Louise... chciałam ci tylko obiecać, że w przyszłości będę się już liczyć z twoim zdaniem.
Lena; I ja też!
Lily: Miałaś rację że Selene coś kombinuje.
Louise; Spokojnie, taki macie charakter.
Lena: Chciałyśmy poprostu walczyć.
Louise: O wszystkim już zapomniałam.
Lena i Lily uśmiechnęły się.
Lily: Lenka chodź do mnie, kupiłam ci ten zestaw.
Lena; O, dzięki!
Lena i Lily poszły na górę.
Louise spojrzała ze współczuciem jak jej siostry wchodzą po schodach na górę.
Następnie westchnęła i usiadła w fotelu, po czym złapała się za głowę.
Wciąż nie może uwierzyć w to co zrobiła.
Wie jednak że musiała to zrobić. W przeciwnym wypadku, jej siostry leżały by teraz w grobie.

__________________________________________________________
CHARMED NOWA HISTORIA S07E06 "ZA ŻYCIE SIÓSTR!" - ZAPOWIEDŹ


Starszy: Tak. Musicie unicestwić pewnego demona.
Starsza: Nazywa się Nemes, i ukrywa się pod ludzką postacią.


Nemes: Udało mi się ją porwać. Zdobędę dzięki niej parę nowych mocy.
Jacob: Ile za nią chcesz?!
Nemes: O wiele więcej, niż ty możesz mi zaoferować. I powtarzam, zjeżdżaj stąd!
Jacob jeszcze raz spojrzał na Louise i zniknął.
Nemes pogłaskał Louise po głowie.
Nemes; Musimy cię trochę przygotować.
Następnie demon uśmiechnął się do swojej ofiary.

Dziewczyna poczuła jakby w jednej chwili została wrzucona w ogień i ugodziło ją setki noży naraz.
Skurcz złapał jej wszystkie mięśnie. Poczuła ból jakiego nie da się opisać. Jej głośny krzyk rozniósł się echem po korytarzach. Była to wiadomość dla demonów. Wiadomość że trzeba się chować bo nadchodzi nowa zagłada. 

__________________________________________________________
Witam! Wróciłam już na dobre! Mam gotowe dwa nowe odcinki i jestem z tego bardzo zadowolona. Wena mnie naszła i mam nadzieję że odcinki będą teraz dodawane regularnie. 

Dziękuję Wam za życzenia. Ja dalej nie wierzę... 3 lata, skończonych sześć sezonów, 129 opublikowanych odcinków.  Gdy zakładałam bloga nie myślałam że moja przygoda będzie tyle trwała. Dziś, bez bloga nie potrafiłabym żyć. Przez te 2 miesiące gdy nie dodawałam notek i miałam utrudniony dostęp do Was było mi bardzo ciężko. Blog stał się częścią mojego życia!