CHARMED NOWA HISTORIA
S07E04 "PÓŁNOC-POŁUDNIE"
7x04 "NORTH-SOUTH"
ODCINEK 128
W
KLUBIE BOKSERSKIM
W
tle leci piosenka Robbie Nevil "Livin the dream"
Lena
trenuje właśnie na jednym z worków razem ze swoją przyjaciółką Daisy.
Dziewczyny
od dawna przychodzą do tego klubu aby pogadać i rozładować napięcie.
Boks
jest bowiem dla nich odskocznią od codzienności.
Lena
zadaje właśnie kolejne ciosy workowi i prowadzi rozmowę z Daisy.
Lena:
Jak tam ci się wiedzie z tym Parkerem?
Daisy:
Zostawiłam go.
Lena:
I dobrze. To był skończony dupek.
Daisy:
Też to zawuażyłam.
Nagle
Daisy zauważyła że pewien chłopak cały czas przygląda się Lenie.
Daisy:
Lenka, ten koleś ciągle się na ciebie
gapi.
Lena:
Co?
Lena
przerwała ćwiczenia i spojrzała na chłopaka.
Ten
uśmiechnął się i pomachał do niej. Lena odpowiedziała mu tym samym.
Lena;
To Richard.
Daisy
zdziwiła się że Lena zna tego chłopaka.
Daisy;
Znacie się?
Lena:
Czasem widuję go w autobusie gdy jadę na
trening.
Daisy;
I nic mi nie powiedziałaś?
Lena;
A co miałam mówić?
Daisy;
Ja ci zawsze mówię jak poznaję fajnych
chłopaków.
Lena:
Ty co chwila poznajesz fajnych facetów.
Daisy:
Cóż poradzę że mam takie branie?
Nagle
Daisy zauważyła że Richard zbliża się do nich.
Daisy
(szeptem): On tu idzie...
Richard
podszedł do dziewcząt.
Rochard:
Hej dziewczyny.
Lena;
No cześć.
Daisy;
Jestem Daisy.
Daisy
podała rękę Richardowi. Ten odwzajemnił gest.
Daisy:
Zaraz przyjdę... skoczę tylko po wodę.
Dziewczyna
odeszła od Leny i Richard'a.
Richard:
Seksownie wyglądasz jak tak trenujesz.
Lena;
Dzięki. Miło to słyszeć.
Richard
jest wyraźnie zakłopotany rozmową.
Richard:
Chciałbym cię zapytać... czy poszlibyśmy
razem na jakąś kawę czy coś.
Lena
cieszy się że chłopak zaproponował spotkanie. W głębi ducha dziewczyna długo na
to czekała.
Lena;
To będzie randka?
Richard
nie wie co odpowiedzieć na pytanie Leny.
Richard:
Nie wiem... zobaczy się.
Lena
zaśmiała się.
Lena:
To może dzisiaj po południu w tej
kawiarni obok klubu?
Richard:
Świetnie...
Zapadła
chwila ciszy.
Richard:
To ty sobie tu ćwicz. Spotkamy się wieczorem.
Lena:
Do zobaczenia.
Richard
wrócił do swoich ćwiczeń a do Leny podeszła Daisy.
Daisy;
I jak?
Lena;
Umówiłam się na kawę.
Daisy;
Na kawę? Myślałam że na randkę.
Daisy
jest wyraźnie zawiedziona.
Lena
znów zaśmiała się.
Daisy:
Co?
Lena;
Nic nic. Wracajmy do ćwiczeń, teraz twoja
kolej.
Lena
odsunęła się trochę na bok, aby Daisy mogła zacząć ćwiczyć.
Gdy
stanęła z boku spojrzała na Richard'a a chłopak na nią.
Lena
puściła mu oczko. Richard uśmiechnął się do niej.
Lena
nie może się już doczekać wspólnego spotkania.
GDZIEŚ
NA ANTARKTYDZIE
Na
Antarktyce panuje właśnie noc polarna.
Przez
śnieżycę ledwo widać świat.
Kontynent
przemieża starszy mężczyzna.
Ciężko
mu iść w taką pogodę, jednak chce on dotrzeć do magicznego kręgu.
Ma
się tam spotkać z Selene - starą wróżbitką która ma już ponad 700 lat.
Po
długim czasie wędrówki Dave wreszcie dostał się do kręgu.
Tam
wyciągnął swoją laskę i uderzył w krąg cztery razy.
Po
chwili rozbłysło złote światło z którego wyłoniła się Selene.
Na
widok Dave'a stara wróżbitka przestraszyła się.
Selene:
Dave?! Jak mnie znalazłeś?
Dave:
Całkiem dobrze się ukryłaś...
Dave
zaśmiał się.
Dave:
Musiałem przekupić wiele osób aby cię odnaleźć.
Selene:
Zabije wszystkich.
Dave:
Obawiam się że nie będziesz miała okazji.
Selene:
Słucham?
Dave;
Mam to...
Dave
spod płaszcza wyjął sztylet. Na jego ostrzu wygrawerowany jest smok.
Selene;
Skąd to masz?
Dave:
Znalazłem pod Wezuwiuszem.
Selene;
Skąd wiedziałeś że on tam jest?
Dave:
Kiedy spotkaliśmy się ostatnio jakieś 200 lat temu ukradłem część twoich mocy.
Teraz widzę różne rzeczy...
Selene
nie wierzy w to co mówi jej Dave.
Selene;
Kłamiesz!
Dave
kolejny raz zaśmiał się.
Dave:
Teraz kiedy mam sztylet, ty nic mi nie zrobisz.
Selene:
Czego chcesz?!
Dave;
Chcę całej twojej mocy. Całej mocy!
Selene
nie zamierza oddać Dave'owi swojej mocy. Oznaczałoby to dla niej rychłą śmierć.
Z
drugiej strony jednak gdy nie odda jej Dave'owi ten i tak zabije ją ostrzem.
W
DOMU VANESSY
Vanessa
i Paige rozmawiają razem w kuchni przy kawie. Paige stara się jakoś wpłynąć na
przyjaciółkę, aby ona i Harvey wreszcie się pogodzili.
Paige:
To wszystko jest śmieszne Van!
Vanessa;
Co jest śmieszne?!
Paige:
On śpi na kanapie, nie pierzesz jego ubrań, nie odzywacie się do siebie, w
ogóle jakbyście dla siebie nie istnieli.
Vanessa:
Daj spokój.
Paige;
Co daj spokój?! To nie może tak być.
Vanessa
złapała się za głowę.
Vanessa;
Ale co ja mam zrobić? Nasze małżeństwo się wypaliło...
Vanessa
zacięła się w tej chwili. Po raz pierwszy użyła słowa "wypaliło".
Paige:
Wypaliło? Co ty gadasz...
Vanessa:
Nic się nie działo... ciągle to samo.
Znudziło mi się to wszystko. Na początku było świetnie, ale teraz...
Paige;
Po ślubie zawsze jest inaczej niż przed nim.
Vanessa;
Nawet w łóżku było cieńko.
Paige:
Wiesz... może jakieś gadżety czy coś?
Vanessa:
Chciałabym, no ale on nie uważa takich
rzeczy za coś niezbędnego. W ogóle ostatnio, to jakby mu się w ogóle nic nie
chciało!
Paige
zastanowiła się przez chwilę.
Paige:
Może dzisiaj wieczorem ubierzesz jakąś seksowaną bieliznę, otworzysz
szampana...
Vanessa;
Daj spokój, na niego to nie działa!
Paige:
Ja nie mogę patrzeć na ten teatr który odstawiacie. Jesteś moją przyjaciółką.
Vanessa:
Też bym chciała, żeby było jak dawniej. Ale chyba już tak nie będzie.
Paige
złapała Vanessę za rękę.
Paige;
Będzie, musimy się tylko postarać.
Vanessa:
Sama nie wiem.
Paige:
Ale ja wiem. Zaraz zabiorę cię na zakupy,
kupimy ci jakieś ciuszki i szampana.
Vanessa
zastanowiła się.
Paige;
Ja nie walczyłam o Mike'a. Gdy zaczęło być źle odtrąciłam go. Potem żałowałam
tego jak niczego wcześniej. Nie pozwole ci popełnić tego samego błędu.
Vanessa
i Paige przytuliły się.
Vanessa;
No dobra. Spróbuję... może uda się jakoś zwalczyć tą monotonność w naszym
związku.
Paige;
Na pewno się uda!
Paige
i Vanessa wypiły ostatni łyk kawy i szybko wyszły na zakupy.
W
MIESZKANIU VICOTRA
Piper
wpadła w szał. Przed chwilą zadzwoniła do niej Christina że Charlotte Lavoisier
zmieniła termin przyjazdu na dzisiaj.
Piper
szybko zrobiła sobie makijaż i ubrała elegancką niebieską sukienkę.
Szukając
jej wyrzuciła z szafy prawie wszystkie ubrania na podłogę.
Nagle
do pokoju wszedł Leo.
Leo:
Co tu się dzieje?
Piper;
Charlotte Lavoisier jedzie do "Paradise"!
Leo;
Teraz?
Piper;
Nie, jutro! Jasne że teraz! Christina do mnie przed chwilą dzwoniła.
Leo:
Przeniosę cię tam.
Piper:
Byłabym wdzięczna. Tylko dyskretnie, tam będą ludzie.
Leo;
Spokojnie.
Piper;
Nie mogę się opanować.
Leo:
Czemu właściwie to ty musisz jej gotować?
Piper;
Bo ja jestem szefem kuchni i szefową lokalu!
Leo;
Rozumiem.
Piper
poprawiła włosy i jest gotowa do wyjścia.
Leo;
Gotowa?
Piper:
Tak!
Leo:
Powodzenia.
Piper:
Dzięki.
Piper
i Leo pocałowali się.
Piper:
A właśnie! Dowiedziałeś się coś w sprawie Phoebe i dziecka?
Leo:
Starsi myślą.
Piper;
Myślą... oni nawet tego nie umieją robić.
Leo
nie odpowiedział nic żonie.
Piper;
Dobra, przenieś mnie!
Następnie
Leo machnął ręką i jego żona orbitowała wprost do restauracji.
Do
pokoju weszła Julie.
Julie:
Gdzie jest Piper?
Leo:
Musiała właśnie pilnie wyjść do restauracji. Ta cała Lavoisier przyjeżdża.
Julie;
Już dzisiaj?
Leo:
Tak.
Nagle
ktoś zapukał do drzwi.
Julie
podeszła do drzwi i otworzyła je. To co zobaczyła trochę ją przeraziło.
Julie:
A niech mnie!
Julie
rozejrzała się po korytarzu.
Dziewczyna
szybko zawołała Leo. Gdy ten podszedł do drzwi, zdziwił się tym co zobaczył.
Przed
drzwiami, na podłodze, w nosidełku leży mały bobas który uśmiecha się słodko do
Julie i Leo.
Oboje
wymienili się spojrzeniami.
GDZIEŚ
NA ANTARKTYDZIE
Selene
i Dave dalej prowadzą rozmowę.
Dave:
Selene... po co to dalej ciągnąć. Twoje moce i tak będą moje.
Selene:
Wiele razy próbowałeś mi je odebrać...
Dave:
Aż do teraz!
Selene
jest przerażona. Wróżbitka czuje że to ostatnie chwile jej długiego życia.
Selene:
Zabije cię!
Wróżbitka
wyciągnęła rękę. Wyleciał z niej złoty promień który mknie prosto na Dave'a.
Mężczyzna
wyciągnął sztylet i promień uderzył w niego.
Sztylet
wyślizgnął się z rąk Dave'a i poszybował w górę.
Selene
zalewitowała aby go złapać.
Dave
również podskoczył w górę aby to zrobić.
Niestety
żadnemu z nich się nie udało.
Sztylet
naładowany mocą uderzył w ziemie i wbił się w nią.
Ziemia
wokół niego pękła. Wyleciało z niej złote światło które uderzyło w niebo.
Światło
to oślepiło Selene i Dave'a.
Po
paru chwilach światło zniknęło.
Dave:
Co się stało!?
Dave
i Selene są przerażeni, nie do końca rozumieją co się wydarzyło.
Selene
patrzy na sztylet. Jest on wbity w ziemię.
Wróżbitka
spróbowała go wyciągnąć, jednak ugrzązł on.
Dave'owi
równiez nie udało się go wyciągąć.
Żadne
z nich nie spodziewa się, że to co stało się przed chwilą zapoczątkowało
proces, który zmieni życie ludzi na całej kuli ziemskiej.
Od
tego momentu bowiem bieguny ziemskie rozpoczęły proces zamiany miejscami.
Oznacza
to że wkrótce Ziemia, wywróci się do góry nogami.
WIECZOREM
W KAWIARNI
Lena
i Richard spotkali się w kawiarni.
Richard
odsunął krzesło od stolika, po czym Lena usiadła.
Po
chwili podeszła do nich kelenerka, która zapytała się, co im podać.
Oboje
zamówili mrożoną kawę.
Richard:
Cieszę się że się spotkaliśmy.
Lena:
Ja też. Czekałam tyle czasu na ciebie.
Richard;
Czekałaś?
Lena:
No pewnie. Zawsze gapiłam się na ciebie w autobusie!
Richard:
Nie miałem odwagi podejść... bałem się,
że dostanę kosza.
Lena:
No wiesz co...
Lena
zaśmiała się.
Richard:
Dotychczas dziewczyny nie chętnie się ze mną umawiały.
Lena:
Ja jestem inna.
Lena
złapała Richarda za rękę.
Kelnerka
podała im mrożoną kawę.
Richard:
Od kiedy chodzisz do klubu.
Lena:
Od dwóch lat.
Richard:
Gdybym wiedział że tam jesteś już dawno bym się zapisał.
Lena
i Richard wypili trochę kawy.
Richard:
Długo się znacie z tą przyjaciółką?
Lena:
Od podstawówki.
Richard:
Tyle czasu ciągle się przyjaźnicie?
Lena;
Tak. Cieszę się że ją mam.
***
Lena
i Richard po kawie mrożonej zamówili butelkę wina.
Gdy
ją wypili, zamówili kolejną, a potem jeszcze jedną.
Oboje
są już bardzo mocno wstawieni. Ich śmiechy słyszy chyba cała okolica.
Lena:
Jesteś genialny!!
Richard
spadł z krzesła. Lena znów zaczęła się głośno śmiać.
W
końcu podszedł do nich kierownik kawiarni i wyprosił ich z lokalu.
Lena
i Richard chwiejnym krokiem wyszli z niego.
Gdy
stanęli na ulicy, Richard zatoczył się i znów się przewrócił.
Lena:
Kochanie wstawaj!
Lena
pomogła wstać Richard'owi, ledwo co utrzymując się na nogach
***
Lena
i Richard weszli do jej domu całując się.
Oparli
się o szafkę i przewrócili wazon z kwiatkiem, który roztrzaskał się na
podłodze.
Oboje
roześmiali się.
Po
schodach zeszła Louise.
Louise:
Lena, co się dzieje?
Lena
nie słyszała siostry. Pogrążona była w pocałunkach z Richardem.
Louise
machnęła rękami i zamroziła chłopaka.
Lena:
Richard?
Lena
patrzy na chłopaka. Pomachała mu ręką przed oczami.
Po
chwili dostrzegła swoją siostrę.
Lena:
Louise... to... twoja sprawka?
Lena
zaśmiała się głośno.
Louise;
Jesteś pijana?
Lena:
Odmroź mojego faceta!
Louise;
Kto to jest?
Lena;
Nie twoja sprawa... po prostu go odmroź.
Louise:
Nie rób głupot Lena.
Lena
zaśmiała się po raz kolejny.
Lena:
Co ty wiesz o życiu.
Louise:
Co?!
Lena:
Idź spać!
Louise
załamała się postawą siostry. Nie spodziewała się po niej takiego zachowania.
W
końcu uległa jej i odmroziła Richard'a. Para powróciła do pocałunków.
W
MIESZKANIU VICTORA
Piper
krząta się wściekła po kuchni.
Charlotte
Lavoisier wpadła do restauracji i tak szybko jak to zrobiła, tak samo wyszła.
Postanowiła
ona że przyjdzie skosztować potraw następnego dnia. Nie podała przy tym
godziny.
Nagle
do mieszkania weszli Leo i Julie.
Piper:
Gdzie wy do cholery byliście?!
Piper
zauważyła że mąż i siostra przyszli do domu z dzieckiem w nosidełku.
Julie:
Wracamy z komisariatu.
Piper;
Kto to jest?
Piper
wskazała na małego chłopca.
Leo;
Ktoś go podrzucił.
Piper:
Podrzucił?
Julie;
Leżał pod drzwiami.
Leo;
Byliśmy na komisariacie żeby to zgłosić. Darryl zadecydował żeby dziecko
spędziło noc u nas, jutro ktoś po nie przyjdzie.
Piper
spojrzała na chłopca.
Julie:
Ugotuję mleka i nakarmię go.
Leo:
Dobrze.
Julie
poszła z dzieckiem do kuchni.
Piper
spojrzała na męża.
Piper:
Dziecko pod drzwiami? Trochę to podejrzane.
Leo:
Nie widzę w tym nic podejrzanego. I jak było z tą Charlotte?
Piper
parsknęła śmiechem.
Piper:
Wpadła i wypadła, i nawet nic nie zjadła.
Leo:
Czemu?
Piper;
Jutro przyjdźe coś zjeść.
Nagle
chłopiec w kuchni zaczął płakać.
Leo
poszedł do niego, wziął go na ręce, i zaczął go kołysać.
Julie
w tym czasie podgrzewa dla niego mleko.
W
DOMU VANESSY
Vanessa
ubrała seksowną bieliznę i ze schłodzonym szampanem weszła do salonu.
Harvey
śpi tam na kanapie. Kobieta włączyła romantyczną muzykę i postanowiła obudzić
męża.
Vanessa:
Harvey!
Mężczyzna
otworzył oczy i spojrzał na Vanessę.
Przetarł
oczy, aby upewnić się że dobrze widzi.
Harvey:
Vanessa? Co ty robisz?!
Vanessę
zdziwił ton z jakim powiedział to Harvey. Wygląda jakby był niezadowolony z
niespodzianki.
Harvey;
Jak ty wyglądasz...
Vanessa:
Jak wyglądam?
Vanessa
postanowiła się jednak nie rozpraszać. Podeszła do męża i namiętnie go
pocałowała.
Harvey;
Co to wszystko znaczy?
Vanessa:
Teraz wypijemy szampana, potem pójdziemy na górę i...
Harvey;
Głowa mnie boli, nie mam ochoty.
Harvey
położył się i okrył kołdrą.
Vanessa
nie wierzy w to co się dzieje.
Vanessa:
O mój Boże. Tego bym się nie spodziewała.
Harvey;
O co ci chodzi?
Vanessa:
Nic... nie ważne.
Vanessa
ubrała szlafrok, wzięła szampana i wyszła z salonu.
Harvey
wrócił do snu.
Vanessa
jest wściekła na męża. Nie spodziewała się po nim takiego czegoś.
W
NOCY
W
nocy, gdy całe miasto śpi, kula ziemska obróciła się o 180 stopni.
Półkula
północna, stała się południową, i odwrotnie.
RANKIEM
W DOMU SIÓSTR
Lena
obudziła w swoim łóżku. Strasznie boli ją głowa.
Czarodziejka
podniosła się, i gdy zobaczyła koło siebie Richard'a, wystraszyła się.
Po
chwili zorientowała sie że jest również naga.
Lena;
O mój Boże!
Lena
szybko ubrała się i zeszła na dół.
Wszyscy
jeszcze śpią, jest godzina szósta rano. Za oknem panuje jeszcze mrok.
Lena
nie pamięta co się stało zeszłej nocy.
Czarodziejka
chodzi po domu i próbuje ogarnąć swoje myśli.
Nagle
doznała kolejnego szoku.
Gdy
wyjrzała przez okno dostrzegła że pada śnieg.
Lena
złapała się za głowę.
Lena:
Co to diabła?!
Czarodziejka
szybko wybiegła z domu.
Gdy
stała na chodniku i patrzyła w górę, nie mogła uwierzyć w to co widzi.
Nie
zdaża się bowiem codziennie aby śnieg padał w sierpniu.
W
MIESZKANIU VICTORA
Płacz
dziecka roznosi się po całym mieszkaniu.
Piper
jest wściekła, chciała się bowiem wyspać, aby być wypoczętą na przyjście
Lavoisier.
Leo
wstał do dziecka i wziął je na ręce.
Po
chwili do salonu weszła Julie i zapaliła światło.
Julie:
Wstałeś do niego?
Leo:
Tak.
Julie:
Mogłeś tego nie robić...
Julie
wzięła chłopca na ręce.
Leo;
Spokojnie. Mam wparawę. Melinda też nie dawała nam spać.
Julie
uśmiechnęła się i zaczęła kołysać chłopca.
Leo;
Chyba trzeba go przewinąć.
Julie
wzięła pieluchy i szybko przewinęła dziecko.
Leo;
Niezła jesteś.
Julie;
Kiedyś, jeszcze w Bostonie zajmowałam się
dzieckiem sąsiadki.
Chłopiec
nieco się uspokoił.
Julie:
Idź spać... ja się nim zajmę.
Leo:
Nie, i tak już nie zasnę.
W
tym momencie Leo zauważył padający śnieg za oknem.
Leo:
Co jest?
Leo
i Julie wyjżeli przez okno.
Oboje
nie wierzą w to co widzą.
Julie;
Śnieg?
Leo;
Niesamowite.
Julie
i Leo spojrzeli na siebie.
Julie;
Mamy zimę w lato.
Leo:
To pewnie tylko anomalia.
Julie;
Trochę już tego śniegu leży na ziemi. Musiał padać prawie całą noc.
Leo;
Lepiej zapytam o to Starszych.
Julie:
Dlaczego?
Leo;
Dla pewności.
Julie;
Przy okazji zapytaj o tatę. Może coś już mają?
Leo:
Dobrze.
Leo
orbitował.
W
MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe
ogląda w kuchni wiadomości.
Na
każdym kanale trąbią o tym że śnieg spadł w środku lata.
Na
przeciwnej półkuli pojawił się natomiast wielostopniowy upał.
Phoebe
patrzy w telewizor z niedowierzaniem.
Charles;
Mówią o tym śniegu?
Phoebe:
Tak.
Phoebe
podgłośniła telewizor.
Prezenterka
powiedziała że według najnowszych doniesień, stało się historyczne wydarzenie.
Ziemia
odwróciła o 180 stopni. Półkula północna stała się południową.
Phoebe
i Charles wymienili się spojrzeniami.
Charles;
Nieźle.
Phoebe:
Wydaje mi się że demony mają z tym coś
wspólnego.
Charles:
Demony? Czemu?
Phoebe;
Tak to wygląda.
Phoebe
zgasiła telewizor.
Phoebe;
Zdziwiłabym się gdyby było inaczej.
Charles
wziął kawę Phoebe i napił się łyka.
Charles;
Muszę jechać do pracy.
Phoebe:
Nie masz opon zimowych.
Charles:
Bo jest sierpień. Poza tym, ja jeżdżę
ostrożnie.
Phoebe
podeszła do męża.
Phoebe;
Co robimy z dzieckiem? Ono nie może być w
tym inkubatorze.
Charles;
Ja się nie znam na tych wszystkich sprawach. Leo powiedział że coś wymyśli.
Phoebe;
Tylko to czekanie mnie dobija.
Charles;
Musimy uzbroić się w cierpliwość.
Charles
pocałował żonę i wyszedł do pracy.
Phoebe
poszła do ich sypialni.
Na
komodzie stoi inkubator z ich dzieckiem wśrodku.
Phoebe
podeszła do niego i pogłaskała inkubator.
Chciałaby
aby wszystko wróciło do normy.
W
DOMU VANESSY
Paige
w kuchni równiez oglądała wiadomości. Jest zaniepokojona tym co się stało.
Podobnie
jak Phoebe, podejrzewa o wszystko demony.
Nagle
do kuchni weszła Vanessa.
Vanessa;
Słuchasz o tym odwróceniu?
Paige:
Tak.
Vanessa;
Masakra!
Paige;
To demony?
Vanessa:
Co? Czemu tak sądzisz?
Paige;
Jestem tego pewna.
Vanessa
usiadła na krześle.
Paige:
Dzięki nim mamy śnieg w lato. Właściwie... to na naszej półkuli jest teraz
zima.
Vanessa;
Naukowcy wypowiadali się że zwierzęta zwariowali. Zresztą, tak samo jak ludzie.
Paige;
Trzeba zachować spokój. Wszystko się znów odwróci.
Vanessa;
Jakiś profesor mówił że takie coś występuje
raz na miliony lat. My już tego nie dożyjemy.
Paige;
Jeśli to demony i nowe nie nawalą, to nie będziemy musiały długo czekać.
Paige
usiadła obok przyjaciółki.
Paige:
Jak tam wspólna noc z Mike'iem?
Vanessa
zaśmiała się.
Vanessa:
Nie było żadnej nocy. Tylko się zbłaźniłam.
Paige:
Co?!
Vanessa;
Powiedział że boli go głowa, żebym się
nie wygłupiała i dała mu spokój.
Paige
jest zszokowana.
Paige;
Tego bym się nie spodziewała.
Vanessa;
Nasze małżeństwo ostatnio tylko tak wyglądało.
Paige:
Myślałam że wszystko jest dobrze.
Vanessa:
Tak to tylko wyglądało. Boże... od
naszego ślubu nie minęły nawet dwa lata.
Paige:
Moje małżeństwo z Mike'iem nie wytrzymało nawet roku.
Vanessa:
Nie wiem czy ja dla niego nie jestem już atrakcyjna?
Paige
wpadła na pomysł.
Paige;
A może on ma jakieś problemy?
Vanessa:
Problemy?
Paige;
Tak. Może coś w pracy?
Vanessa:
On ciągle pracuje dorywczo, i ciągle gdzie indziej.
Paige:
Musisz go wypytać.
Vanessa;
Mi się wydaje że ja przestałam mu się podobać.
Paige;
Pojechał po ciebie do klubu, był
zazdrosny.
Vanessa:
Więc co się dzieje?
Paige:
Dowiesz się tego tylko od niego.
Vanessa
postanowiła że porozmowia szczerze z mężem.
W
DOMU SIÓSTR
Louise
jest przerażona. Boi się myśleć o tym co się właśnie stało.
Czarodziejce
wydaje się że nadchodzi koniec świata.
Dyskutuje
o tym w salonie razem z Lily.
Lily;
Koniec świata? Oszalałaś?
Louise:
A kiedy ostatnio Ziemia obróciła się? Jakoś sobie tego nie przypominam.
Lily;
W telewizji mówili że zdarza się to raz na miliony lat. Ja jednak uważam, że
magia maczała w tym palce.
Louise;
Magia?
Lily:
Dokładnie.
Louise;
Nie wydaje mi się. To już koniec.
Lily:
Oh Louise!
Lily
jest załamana postawą siostry.
Lily;
Dlaczego ty się wszystkiego boisz?
Louise;
Nie boję się wszystkiego.
Lily;
Boisz się. Zawsze gdy dzieje się coś złego ty wymiękasz.
Louise;
Taka już jestem.
Lily
złapała się za głowę.
Lily:
To że spadł śnieg nie oznacza końca świata.
Louise;
Ale jest sierpień!
Nagle
do salonu wszedł Richard w samych slipkach.
Chłopak
jest trochę zaspany i skacowany.
Richard:
Gdzie ja jestem?
Louise
przeraziła się na widok Richard'a.
Lily:
Wow.
Lily
jest wyraźnie podeksyctowana widokiem niemal nagiego faceta.
Lily:
Jestem Lily.
Richard
przedstawił się również i oboje uścisnęli sobie dłoń.
Louise
zamroziła chłopaka.
Lily:
Co ty wyrabiasz?
Louise;
Spójrz jak on wygląda!
Lily:
Skąd on się tu w ogóle wziął?
Louise;
To jakiś kochaś Leny.
Lily;
Leny?
Louise
kiwnęła twierdząco głową.
Lily:
Niezły.
Nagle
do salonu weszła Lena.
Lena;
Dlaczego Richard jest zamrożony?
Louise;
On jest w samych majtkach!!
Lena;
Tak... bo... jego ubranie.. się trochę potargało.
Louise;
Potargało?
Lena;
Tak mi się wydaje, widziałam leżące strzępy na podłodze.
Louise
zdziwiła się.
Louise:
Nie pamiętasz co się działo?
Lena;
No właśnie nie bardzo.
Louise
załamała się a Lily zaśmiała.
Lily:
Nieźle!
Louise:
Nie wierzę.
Louise
wyszła z salonu.
Lena;
Możesz?!
Louise
odmroziła Richard'a.
Richard:
O.. Lena. Co ty tu robisz?
Lena;
Mieszkam?
Richard
zaśmiał się.
Richard:
Czy my? No wiesz...
Nagle
Richard znów zamarł.
Lena:
Louise!
Do
salonu weszła Louise i Leo.
Louise:
Musimy pogadać.
W
RESTAURACJI "PARADISE"
Piper
weszła do restauracji. Christina siedzi już w środku i na nią czeka.
Christina:
Dzięki Bogu jesteś! Bałam się że nie
przyjdziesz.
Piper:
Dlaczego miałabym nie przyjść?
Christina:
Ludzie panikują. Spadł śnieg.
Piper;
Ja nie jestem typem panikary.
Christina
zaśmiała się.
Piper;
Co?
Christina;
Nic, nie ważne.
Piper;
Lavoisier dzwoniła?
Christina:
Tak, zapowiedziała że dzisiaj przyjdzie coś zjeść.
Piper:
Kiedy?
Christina;
Tego nie powiedziała.
Piper:
Cholera!
Christina;
Chce nas po prostu dobrze sprawdzić.
Piper;
Chciałabym mieć to już wszystko za sobą.
Christina;
Ja też.
Piper:
Nie ty jej będziesz gotować.
Chsritina:
Ale będę jej wszystko podawać. To też ważna rzecz.
Piper;
Chyba muszę sobie coś wziąć na nerwy.
Piper
pokazała Christina jak trzęsą jej się ręce.
Christina:
Nic nie łykaj! Nie możemy być dzisiaj na żadnych prochach.
Piper:
Masz racje.
Christina;
Drugi raz nie będzie takiej szansy żeby się wypromować.
Piper
westchnęła i poszła na kuchnię przygotować sobie wszystko.
W
DOMU SIÓSTR
Louise,
Lena i Lily rozmawiają z Leo. Richard w dalszym ciągu jest zamrożony.
Lily:
Tak myślałam że to wszystko demony.
Leo:
Nie tyle demony co czarodzieje.
Lena:
I my mamy się tym zająć?
Leo:
Starsi tego od was oczekują.
Lena:
Nie możemy ich zawieść.
Louise:
Jesteśmy na to gotowe?
Lena:
No pewnie!
Louise
nie zgadza się z siostrą. Uważa, że są za słabe, aby brać udział w takiej akcji.
Louise:
Nie możemy się narażać.
Lily:
Nie możemy zawieść Starszych. Wybrali nas, i musimy udowodnić że jesteśmy
silne.
Louise:
Ja tak nie uważam.
Lena:
Zgadzam się z Lily.
Louise;
Możemy zginąć! Jak w ogóle mamy obrócić Ziemię spowrotem na swoje miejsce?
Leo:
Wpierw musicie zdobyć sztylet od
czarodzieja i starej wróżbitki.
Louise;
A potem?
Leo:
Instrukcje dostaniecie po zdobyciu sztyletu.
Lena
i Lily są gotowe do akcji. Louise ma spore wątpliowści.
Lena:
Pokażemy Starszym że się nie pomylili. Kto jest za, ręka do góry.
Ręce
podnieśli Lena, Lily i Leo.
Louise
była wściekła gdy zobaczyła że jedynie ona jej nie podniosła.
Lena;
Jesteś przegłosowana.
Lena
i Lily są podekscytowane i nie mogą doczekać się walki.
W
DOMU VANESSY
Vanessa
weszła do kuchni. Harvey robi tam sobie właśnie herbatę.
Kobieta
postanowiła z nim szczerze porozmawiać.
Vanessa:
Harvey...
Mężczyzna
spojrzał na żonę.
Vanessa;
Musimy poważnie porozmawiać.
Harvey:
O czym?
Vanessie
nie spodobało się że Harvey odpowiedział jej tak oschle.
Vanessa:
O nas. Co się stało pomiędzy nami?
Harvey:
Spytaj tego faceta z klubu z którym się tak świetnie bawiłaś. Ze mną podobno
się nudzisz.
Vanessa:
Byłam pijana.
Harvey:
Wtedy ludzie mówią prawdę.
Vanessa:
Naprawdę tak nie myślę.
Harvey:
Czyżby?
Vanessa
westchnęła.
Harvey:
Wiem że od pewnego czasu, nie było między
nami tak jak kiedyś.
Vanessa:
Chciciałabym wiedzieć... dlaczego tak
jest?
Harvey
zaciął się. Nie wie co powiedzieć żonie.
Vanessa:
Będziesz tak milczał?
Harvey:
Mam ostatnio problemy.
Vanessę
jest w szoku.
Vanessa:
Jakie problemy?
Harvey:
Nie mam pracy.
Vanessa;
Zwolnili cię?
Harvey:
Tak.
Vanessa;
Kiedy?!
Harvey;
Jakieś pół roku temu..
Vanessa
spojrzała na męża zaskoczonym wzrokiem.
Vanessa:
Pół roku? Jak to? Zaraz... przecież
przynosiłeś wypłaty co miesiąc!
Kobieta
stanowczo zapytała męża o to co się dzieje.
Harvey:
No właśnie... ja brałem pożyczki.
Vanessa
złapała się za głowę.
Harvey:
Nie miałem z czego ich oddać. Dług rósł i ciągle rośnie. Ostatnio zaczęli mnie
nachodzić i grozić mi.
Vanessa:
Jakim cudem ja nic o tym nie wiedziałam?
Harvey:
Pożyczałem od takiego faceta. Zastrzegłem sobie, żebyś ty się nie dowiedziała.
Vanessa
nie wiedziała że są takie możliwości. Jest wściekła na męża za to co zrobił.
Vanessa:
Ile jest tego długu?
Harvey:
400 tysięcy.
Vanessa
omal nie upadła na ziemię gdy usłyszała kwotę.
Vanessa;
Jakim cudem?
Harvey:
Przez pięć miesięcy pożyczałem po 2 tysiące.
Vanessa
szybko policzyła sobie kwotę w głowie.
Vanessa:
To 10 tysięcy. Skąd reszta?
Harvey:
Procent był dość wysoki, odsetki, noi kary za nie spłacenie w terminie. Z
każdym dniem dług rośnie.
Vanessa
usiadła z wrażenia. Nie spodziewała się usłyszeć takich nowin.
Harvey;
Bałem się, oni tu mogą przyjść w każdej
chwili.
Vanessa
wyszła z kuchni. Nie myślała że Harvey jest tak nieodpowiedzialny.
W
MIESZKANIU VICTORA
Julie
wygląda przez okno.
Ulice
są już całe przykryte białym puchem, a śnieg nie przestaje padać. Przeciwnie,
pada go coraz więcej.
Dziewczyna,
podobnie zresztą jak większość ludzi jest przerażona tym co się dzieje.
Nagle
ktoś zapukał do drzwi.
Julie
podeszła do nich i otworzyła je. W progu stanęła starsza, nieco zgrubiała
kobieta.
Valerie:
Dzień dobry, nazywam się Valerie Curtis, jestem z pogotowia opiekuńczego.
Julie
nie jest szczęśliwa że kobieta już przyszła. Chciała bowiem spędzić jeszcze
trochę czasu z chłopcem.
Julie;
Pani do chłopca?
Valerie:
Tak.
Julie
wpuściła Valerie do domu.
Valerie:
Okropna pogoda na dworze. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.
Julie:
To prawda.
Valerie;
Gdzie znajdę chłopca?
Julie:
Leży w salonie.
Julie
zaprowadziła Valerie do salonu. Dziecko leży tam na kocyku i śpi.
Valerie:
Dlaczego dziecko nie leży w łóżeczku?
Julie:
Nie zdążyliśmy nic zorganizować.
Valerie
przytaknęła i rozejrzała się po mieszkaniu.
Valerie;
Całkiem ładne mieszkanie.
Julie:
Dziękuję.
Valerie:
W jaki sposób dziecko do państwa trafiło?
Julie:
Ktoś podrzucił je pod drzwi.
Valerie
zdziwiła się.
Valerie;
Nie było żadnej karteczki?
Julie:
Nie. Nic nie było.
Valerie:
Rozumiem. Mogę zobaczyć resztę mieszkania?
Julie
zdziwiła się i oprowadziła Valerie po mieszkaniu.
Valerie:
Ile osób tutaj mieszka.
Julie;
W tym momencie cztery.
Valerie
zapisała coś w swoich urzędowych papierach i spojrzała na Julie.
Valerie:
Jeśli pani pozwoli dziecko zostanie tutaj jeszcze trochę.
Julie
zdziwiła się tym co powiedziała urzędniczka.
Julie;
Jak to zostanie tutaj?
Valerie:
Jeśli nie ma pani nic przeciwko.
Julie;
Nie mam, ale dlaczego?
Valerie;
Tutaj będzie mu na pewno lepiej niż w pogotowiu. Tam mamy pełno takich dzieci.
Julie:
U nas może zostać ile będzie trzeba.
Valerie;
Świetnie. Ktoś podrzucił go tutaj. Może miał w tym jakiś cel?
Julie
zaskoczyło pytanie Valerie.
Julie:
Słucham?
Valerie
uśmiechnęła się jedynie do Julie.
Valerie;
Na mnie już pora. Do widzenia.
Kobieta
uścisnęła dłoń Julie i wyszła z mieszkania.
Gdy
wyszła z budynku, skręciła w prawo i spotkała się z Williamem - czarodziejem
który przybył do San Francisco z przeszłości.
William;
I jak?
Valerie:
Dziecko zostaje.
Odpowiedź
Valerie uszczęśliwiła William'a.
William:
Świetna robota.
Valerie:
Musisz mi teraz pomóc wybudzić tą urzędniczkę i zmodyfikować jej pamięć.
William:
Prowadź!
Valerie
i William ruszyli przed siebie.
W
RESTAURACJI "PARADISE"
Drzwi
do restauracji otworzyły się.
Do
środka weszła bardzo chuda kobieta o długich rudych włosach.
Christina
szybko do niej podeszła.
Christina;
Dzień dobry pani Lavoisier. Zapraszam.
Charlotte
nie odpowiedziała i poszła za Christiną do stolika który ta jej wskazała.
Kobieta
zajęła miejsce. Christina podała jej menu.
Charlotte
zastanawiała się przez długi czas. Gdy zamknęła menu, Christina podeszła do
niej.
Christina:
Czy już pani coś wybrała?
Charlotte:
Nie wybrałam nic. Wszystko jest do niczego.
Christine
zszokowały słowa Charlotty.
Christina:
Więc... czego sobie pani życzy?
Christina
jest wyraźnie poddenerwowana.
Charlotte;
Niech kucharz mnie zaskoczy.
Christina
przyjęła słowa kobiety do wiadomości i poszła na kuchnię.
Tam
czeka już na nią zdenerwowana Piper.
Piper;
Co zamówiła?
Christina;
Masz ją zaskoczyć.
Piper:
Co?!
Christina:
Powiedziała że menu jest do niczego.
Piper;
Cholera!
Piper
złapała się za głowę.
Christina:
Wymyśl coś!
Piper;
Dobra... coś jej ugotuje.
Christina:
Żeby tylko było dobre!!
Piper;
Postaram się.
Piper
zabrała się za gotowanie.
NA
ANTARKTYDZIE
Szytylet
w dalszym ciągu leży wbity w ziemię.
Dave
uciekł z miejsca walki z Selene. Bez sztyleta nie ma szans pokonać starej
wróżbitki.
Po
chwili pojawiły się siostry Betances ubrane w grube swetry, kurtki, czapki i
rękawiczki.
Lena:
To tutaj?
Siostry
rozejrzały się.
Louise;
Strasznie tu zimno!
Lily:
Bo to Antarktyda.
Lena
ujrzała sztylet wbity w ziemię.
Lena;
To chyba on!
Wskazała
go siostrą.
Lily
podeszła do sztyletu i spróbowała go wyciągnąć z ziemi. Niestety, nie udało jej
się to.
Lily:
Nie chce wyjść.
Tym
razem Lena podjęła próbę wyciągnęcia sztyletu. Jej również się to nie udało.
Nagle
w kręgu pojawiła się Selene.
Selene:
Kogo to widzą moje stare oczy? Czarodziejki!
Lena;
Kim jesteś!?
Louise;
To pewnie ta stara wróżbitka.
Selene;
Dokładnie tak. To ja. Zakładam że przybyłyście tu po sztylet?
Lily:
Skąd to wiesz?!
Selene:
Ziemia obróciła się. Tylko on może to odwrócić. Problem w tym, że nie da się go
wyciągnąć.
Lena:
Tak myślisz? Sztylet!
Sztylet
pokrył się orbami jednak został na swoim miejscu.
Selene
zaśmiała się.
Selene;
Jest tylko jedna osoba która potrafi go wyciągnąć.
Lena:
Kto?!
Selene:
Stary mag o imieniu Otto.
Lena:
Gdzie go znajdziemy?!
Selene:
W jaskini
w Wezuwiuszu.
Siostry
zdziwiły się.
Lena;
Tym wulkanie?
Selene:
Tak!
Siostry
wymieniły się spojrzeniami.
Selene:
Dopóki nie znajdziecie Otto, sztylet
zostanie w tym miejscu.
Lena:
Dlaczego tylko on może go wyciągnąć?
Selene:
Bo tylko on jest prawowitym jego
właścielem.
Louise
spojrzała na Selene podejrzliwym wzorkiem. Selene od razu wyczuła że Louise jej
nie wierzy.
Selene;
Musicie się pośpieszyć! Niedługo nie uda się już cofnąć tego co się wydarzyło.
Lily
i Lena spojrzały na siebie. Obie są bardzo podekscytowane.
Lena:
Musimy znaleźć tego Otto.
Lena
orbitowała wraz z siostrami.
Na
twarzy Selene pojawił się szyderczy uśmiech. Jej plan jest coraz bliżej
spełnienia się.
W
RESTAURACJI "PARADISE"
Piper
zakończyła przygotowywanie dania głównego dla Charlotty.
Christina
weszła na kuchnię.
Piper:
Jagnięcina gotowa.
Christina:
Świetnie!
Piper:
Jak przystawki?
Christina;
Nic nie skomentowała.
Piper:
Cholera!
Christina
wzięła danie i wyszła na salę, po czym podała je Charlotte.
Kobieta
szybko ukroiła kawałek mięsa i zjadła go.
Z
twarzy kobiety nie udało się odczytać myśli.
Jej
wyraz był cały czas takie sam.
Bo
zjedzeniu dania do połowy Charlotte wstała. Christina od razu do niej podeszła
z uśmiechem na twarzy.
Charlotte:
Dziękuje bardzo.
Christina
jest zaskoczona.
Christina:
A deser?
Charlotte:
Nie powinno się mówić "a deser?".
Christina:
Przepraszam.
Charlotte:
Kelnerka powinna umieć się wysławiać.
Z
twarzy Christiny zniknął uśmiech.
Charlotte:
I nie powinna dać po sobie poznać emocji które nią targają.
Christina:
Ale...
Charlotte:
Do zobaczenia!
Charlotte
podała rękę Christinie i bez słowa wyszła.
Z
kuchni wydobył się dźwięk dzwonka.
Christina
poszła do Piper.
Piper:
Ciasto zaraz będzie.
Christina;
Lavoisier poszła.
Piper;
Co?!!
Piper
jest w szoku.
Piper:
Jak to?!
Christina;
Wyszła, tak po prostu.
Piper;
Mówiła coś?
Christina:
Dała mi lekcje jak być dobrą kelnerką.
Piper
zdenerwowała się.
Piper:
Cholera!
Christina:
Musimy poczekać na werdykt.
Piper
złapała się za głowę.
Piper;
Wyciągnij jakieś wino. Muszę się napić!
Christina
i Piper wyszły na salę.
W
DOMU VANESSY
Vanessa
weszła do garażu gdzie Harvey majstruje przy samochodzie.
Harvey;
Co ty tu robisz?
Vanessa:
Chcę z tobą porozmawiać. Myślałam dużo o
tym co powiedziałeś.
Harvey:
Wiem... jestem beznadziejny.
Vanessa:
Mogłeś powiedzieć że cię zwolnili.
Harvey:
Sam nie wiem czemu tego nie zrobiłem.
Vanessa:
Razem jakoś spłacimy ten dług.
Harvey;
To jest mój dług. Sam go spłacę.
Vanessa:
Nie spłacisz go. Chcesz żeby ci coś zrobili? Nie pozwolę na to.
Harvey;
Skąd chcesz wziąć 400 tysięcy?
Vanessa
westchnęła.
Vanessa:
Wezmiemy kredyt pod zastaw domu.
Harvey:
Z czego będziemy spłacać kredyt? Salon twój i Paige nie prosperuje ostatnio tak
dobrze.
Vanessa:
Damy radę! W razie czego stracimy dom.
Harvey:
Nie... nie zgadzam się!
Vanessa;
Harvey!
Harvey:
Znajdę jakiś inny sposób.
Vanessa;
Nie ma innego sposobu. Tylko kredyt nas uratuje. Dzowniłam do banku. Jutro mamy
spotkanie.
Harvey:
Vane...
Vanessa;
Nie powstrzymasz mnie. Nawet nie próbuj!
Vanessa
wyszła z garażu.
Harvey
jest wściekły na siebie że sprowadził problemy na swoją rodzinę.
W
DOMU SIÓSTR
Siostry
spotkały się z Leo za namową Louise, aby omówić całą sprawę.
Leo:
Nie powinnyście tak jej ufać. To stara wróżbitka.
Louise:
Ja jej nie ufam.
Lena:
Dlaczego miałaby kłamać?
Leo:
Bo one potrafią tylko to.
Lily:
Jestem empatką i nie wyczułam tego od
niej.
Leo:
Jesteś nową emaptką. Nie trudno cię oszukać. Wstrzymałbym się z tym
Wezuwiuszem.
Louise:
Jestem za.
Lily;
Musimy odwrócić Ziemię póki to możliwe! Potem nie będzie już odwrotu.
Leo:
Zrobicie co będziecie chciały.
Lena:
Idziemy szukać tego Otto.
Louise;
Pewnie nas wystawiła. Ona też chce ten sztylet!
Lily:
No właśnie! Dlatego nie mogła nas
okłamać.
Lena:
Jej również zależy aby go wyciągnąć.
Louise;
No dobra! Załużmy że go znajdziemy.
Wyciągnie sztylet i co? Ona go ukradnie!!
Lily:
Zamrozisz ją.
Louise:
Może się nie udać. Nie opanowałam jeszcze mocy do perfekcji.
Lily:
Ale idzie ci coraz lepiej!
Lena
i Lily spojrzały na siebie.
Lena;
Starsi chcieliby żebyśmy to zrobiły. Musimy pokazać że się nie mylili
wybierając nas.
Louise:
Musi być jakiś inny sposób!
Lily:
Zanim go znajdziemy, będzie już za późno.
Lena:
Więc postanowione. Szukamy Otto!
Leo:
To nie będzie łatwe. Bez sztyletu na
pewno się ukrywa i chroni starą, potężną magią.
Lena;
Mocy trzech nic nie da rady.
Lena
i Lily złapały się za ręce.
______________________________________________
CHARMED NOWA HISTORIA S07E05 "TAJEMNICA WEZUWIUSZA" - ZAPOWIEDŹ
Otto
pojawił się na pustyni. Dookoła rozciąga się piasek, i panuje wysoka
temperatura.
Tuż
za Otto pojawiły się Lily i Lena.
Lena:
Czemu ty do cholery uciekasz?!
Otto;
Wiem czego chciecie odemnie!
Lily
i Lena zdziwiły się.
Lily;
Skąd wiesz?
Otto:
Chcecie żebym pomógł wam odczarować Ziemię. Ale nie, ja tego nie zrobię.
Czarodziej
odsunął się nieco dalej od sióstr.
Lily:
Czemu nie chcesz nam pomóc?
Otto:
To jest sprytny plan Selene. Ona chce zdobyć moją siłę.
Lena
i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Lena:
Ona się boi tego ostrza.
Otto:
Bo tylko ono może ją zabić. Jeśli mnie zabije, ostrze na zawsze zostanie w
ziemi.
Lily
spojrzała na siostrę.
____________________________________________
Hej ;) Witam Was po miesięcznej przerwie. Wszystko wróciło już u mnie do ładu i mogę wrócić do blogowania. Bardzo tęskniłam! Czekam na Wasze opinie na temat tego odcinka. Kolejny powinien pojawić się jeszcze w tym miesiącu. Do zobaczenia!
Cieszę się bardzo, że problemy za tobą i powróciło twoje opowiadanie. Niestety nie mam nawet chwili by zagłębić się w ten odcinek, ale piszę, by zapewnić cię, że pamiętam i że także nie zrezygnowałam z własnego opowiadania, choć u mnie od dawna brak nowego rozdziału. Wszystko oczywiście przez sesję na uczelni, zaraz zaczynam praktykę, a potem idę do pracy, jednak dokończę I księgę na pewno! i też będę czytać twoje opowiadanie, tylko że to już pewnie w lipcu. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe i pamiętasz jest o losach Melindy :) pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńHej, cieszę się, że wróciłaś, przeczytałam odcinek najszybciej jak tylko mogłam i piszę! Na ciekawy pomysł wpadłaś, ale ty już jesteś słynna z niesowitych pomysłów, do dziś pamiętam jak Phoebe zamieniła się w marchewkę! Ale wracając do tematu, takie przesunięcie biegunów musiałoby być wielkim szokiem w ludzkość, ale jest ciekawa jak San Francisco wyglądałoby w śniegu, ciekawie... Po za tym nie spodziewałam się, że Harvey może być taki nieodpowiedzialny i... głupi, wpakował całą rodzinę w kłopoty, nie wiem co bym zrobiła na miejscu Vanessy, najchętniej kopnęłam bym go w tyłek, ale z drugiej to jej mąż... Mam nadziej, że jakoś im się ułoży :)
OdpowiedzUsuńDziękuje także za przeczytanie pierwszego odcinka drugiej serii, tak wyczekałam się na pierwszą opinie, dziękuje :) I od razu przepraszam za taką reklamę, ale chciałabym Cię zaprosić na bloga mojej przyjaciółki, byłoby mi bardzo miło jakbyś zajrzała i jeśli chcesz dodała swoją opinię, ona na pewno się odwdzięczy tym samym :) - adres: catch-up-time.blogspot.com
Najważniejsze, by pisarce nie brakowało pomysłów i oryginalności! Co odcinek zdumiewasz mnie czymś nowym :) tym razem odwrócenie biegunów, ci przyznam, że to świetny wątek, takie upalne San Francisco wita śnieg, anomalia godna magicznego świata! Co do "nowych czarodziejek" Lena i Lily bardziej się tą całą magią ekscytują niż Louise, choć ta jest bardziej rozważna. Heh, jak przeczytałam o dziecku przed drzwiami Halliwellów, uśmiechnęłam się bo to takie zwyczajne dla nich znaleźć taką niespodziankę przed domem. Świetnie ukazujesz ich szalone życie, które za nic nie zwalnia. Pozdrawiam xoxo
OdpowiedzUsuńHej, zapraszam na nowy odcinek pt. "Wyrzeźbiona z lodu"
OdpowiedzUsuń