CHARMED NOWA HISTORIA
S07E06 "ZA ŻYCIE SIÓSTR"
7x06 "LIFE FOR SISTERS"
ODCINEK 130
W
DOMU SIÓSTR
Louise
z Jackiem, oraz Lena i Lily skończyli właśnie oglądać wspólnie filmy na dvd.
Urządzili
oni sobie "noc z horrorami". W ten sposób chcieli pożegnać odchodzące
wakacje.
W
pokoju panuje ciemność, gdyż okna są zasłonięte roletami.
Najstarsza
z sióstr zgasiła właśnie pilotem telewizor.
Wszyscy
są nieco przerażeni drastycznością filmu.
Lena:
Kto go wybrał?
Louise:
Jack.
Lily
i Lena spojrzały na chłopaka siostry.
Lily:
To było świetne! Uwielbiam takie filmy.
Louise:
Jak dla mnie za dużo krwi i mordowania.
Lily:
Takie filmy są najlepsze!
Louise
wstała z kanapy i podniosła rolety.
Wszystkich
poraziło słońce, które nagle oświetliło cały pokój.
Louise;
Już ranek.
Lily:
Całe szczęście że rok akademicki zaczyna się dopiero 15 września.
Lena:
Dzięki temu mamy jeszcze dwa tygodnie!
Lena
i Lily przybiły sobie piątkę.
Nagle
w pokoju pojawili się Starsi.
Jack
nieco się wystraszył nagłym pojawieniem się gości.
Jack:
Kim oni są!?
Louise
uspokoiła narzeczonego.
Louise;
To Starsi, tacy nasi "szefowie".
Lena;
Coś się stało?
Starszy:
Tak. Musicie unicestwić pewnego demona.
Starsza:
Nazywa się Nemes, i ukrywa się pod ludzką postacią.
Lena
zdziwiła się.
Lena:
Jak to ukrywa się?
Starszy:
Wiemy że zabił komendanta policji i podszywa się pod niego.
Starsza:
Musicie go unicestwić, gdyż może on
zbierać o was informacje.
Lena:
Oczywiście zajmiemy się tym.
Lily;
Od razu!
Starsi
są szczęśliwi że nowe czarodziejki, tak bardzo chcą walczyć.
Starszy:
Liczymy na was!
Starsi
orbitowali.
Lena:
Księga cieni!
Lena
i Lily wstały z kanapy i poszły na górę.
Louise
została jednak przy oknie.
Najstarsza
z sióstr jest zamyślona.
Lena
wróciła się po nią.
Lena:
Idziesz?
Louise;
Tak, tak!
Louise
poszła z siostrą na górę.
W
jej głowie ciągle kłębią się różne myśli. Czarodziejka nie wie co ma
zrobić w tym momencie.
W
MIESZKANIU VICTORA
Julie
i Victor weszli do mieszkania.
Mężczyzna
jest w swoim domu, po raz pierwszy, od dwóch miesięcy.
W
progu od razu przywitała go Piper.
Piper;
Cześć tato!
Victor:
Piper!
Ojciec
i córka uścisnęli się.
Piper:
Cieszę się że wróciłeś.
Victor;
Nareszcie w domu!
Teraz
chodź do kuchni, przygotowałam ci pyszne śniadanie.
Piper
wzięła ojca za rękę i zaprowadziła go do kuchni.
Julie
poszła za nimi.
Victor
usiadł przy stole.
Victor;
Wspaniale pachnie.
Piper:
Dzięki.
Nagle
do kuchni weszła Melinda.
Na
widok dziadka ucieszyła się.
Melinda:
Dziadek!
Melinda
uścisnęła Victora.
Melinda;
Tęskniłam za tobą.
Victor
uśmiechnął się do wnuczki.
Victor:
Ja za tobą też. Teraz będziemy spędzać ze
sobą dużo czasu.
Piper:
Ale najpierw musisz wypocząć! Melinda idź
się spakuj, idziesz dziś do przedszkola.
Melinda;
Chce zostać z dziadkiem!
Julie;
Kochanie, dziadek musi odpocząć.
Victor:
Niech zostanie. Poradzę sobie.
Piper;
Nie!
Piper
stanowczo wyraziła swój sprzeciw.
Piper:
Teraz musisz odpoczywać. A ty mała idź
się spakuj!
Melinda
zrobiła obrażoną minę i poszła do swojego pokoju.
Victor;
Dlaczego jej nie pozwoliłaś?
Piper:
Bo musisz odpoczywać. Zjedz śniadanie i
pójdziesz się położyć.
Julie;
Piper ma racje.
Julie
uścisnęła ojca.
W
DOMU VANESSY
Anette
szykuje się właśnie, aby po raz pierwszy iść do nowej szkoły.
Wampirzyca
jest podekscytowana. Ciekawi ją nowe otoczenie i nowi ludzie.
Anette
ubrała czarną spódnicę i białą koszulę.
Następnie
dziewczyna zeszła na dół. Tam czekają na nią Vanessa i Paige.
Vanessa:
Wyglądasz świetnie.
Anette;
Dzięki.
Vanessa:
Jeżeli chcesz możemy cię podwieźć.
Anette:
Nie, przejdę się.
Vanessa;
Na pewno?
Anette:
Tak. A gdzie jedziecie?
Paige:
Do salonu.
Anette
założyła małą torebkę na ramię.
Anette:
Ciekawe do jakiej klasy trafię.
Paige;
Pamiętam mój pierwszy dzień w gimnazjum. Każdy był tak zestresowany. Nikt z nas
wcześniej się nie znał.
Vanessa:
A pamiętasz liceum?
Paige;
Tak. Od razu wpadłam na ciebie!
Vanessa
uścisnęła Paige.
Vanessa;
I tak zostało do dzisiaj.
Anette;
Idę, bo nie chcę słuchać waszych prehistorycznych opowieści.
Anette
wyszła z domu. Paige i Vanessa poczuły się nieco urażone tym co powiedziała
Anette.
Paige;
Prehistoryczne opowieści?
Vanessa:
Ja jej pokażę, niech tylko wróci do domu!
Paige
zaśmiała się.
Przyjaciółki
wyszły z domu i pojechały do swojego salonu.
NA
LOTNISKU W SAN FRANCISCO
Na
pas właśnie wleciał średniej wielkości biały samolot z Minneapolis.
Gdy
samolot zahamował i drzwi się otworzyły, ludzie wysiedli z niego i weszli do
autobusu.
Przez
odprawę przeszła właśnie młoda dziewczyna o długich blond włosach.
Blondynka
szybko udała się po swój bagaż. Jest on podpisany nazwiskiem Natalie Blake.
Natalie
wzięła swój bagaż i wyszła z lotniska.
Gdy
spojrzała na swój zegarek, stwierdziła że samolot spóźnił się prawie godzinę.
Natalie
usiadła na krześle obok wejścia na lotnisko i wyjęła z torby gazetę.
Jest
to magazyn kulinarny, na którego okładce jest Piper.
Natalie
otworzyła magazyn na stronie, na której jest wspólne zdjęcie Piper i Leo.
Ich
twarze zaznaczone się czarnym kółkiem.
Dziewczyna
jeszcze raz sprawdziła nazwę restauracji.
Następnie
Natalie zamknęła gazetę i podeszła do jednej z taksówek.
Taksówkarz:
Dokąd panienka się wybiera?
Natalie:
Hotel Drisco.
Taksówkarz
wysiadł z samochodu i schował bagaż Natalie do bagażnika.
Następnie
oboje wsiedli do taksówki.
W
DOMU SIÓSTR
Siostry
Betnaces szukają właśnie Nemes'a w księdze cieni.
Louise
wydaje się nieco poddenerwowana.
Lena:
Mamy go!
Louise;
Ohyda !
Louise
przeraziła na widok rysunku demona w księdze.
Przedstawia
on włochatego, oślizgłego potwora z wielkim okiem.
Lily:
Jakim cudem on się ukrywa wśród ludzi?
Lena:
Zabił komendanta policji i zawładnął jego ciałem.
Lily:
Obrzydliwe. Jak takie coś mogło się w ogóle urodzić.
Lena
przejechała palcem po tekście w księdze.
Lena;
On się nie urodził. Został stworzony magiczną siłą, dlatego jest taki potężny.
Na szczęście jest zaklęcie i eliksir.
Lily:
Powinno pójść łatwo.
Louise
zakaszlnęła.
Louise:
Przepraszam, muszę do łazienki. Zrobiło mi się nie dobrze na widok tego
potwora.
Louise
szybko wyszła do łazienki.
Lena;
Co jej jest?
Lily
spojrzała na siostrę.
Lily;
Komu?
Lena;
Louise. Jest jakaś dziwna.
Lily
wzruszyła ramionami.
Lily;
Nie mam pojęcia.
***
Louise
weszła do łazienki i zamknęła się w niej.
Louise:
Jacob!
Nic
się nie stało, więc czarodziejka powtórzyła wezwanie.
Po
chwili w łazience zjawił się otyły, łysy mężczyzna, w czarnej szacie.
Jacob:
Witaj kochana. Masz coś dla mnie?
Louise;
Nemes.
Jacob:
Co... Nemes?
Louise:
Mamy go unicestwić. Podobno podszywa się pod komendanta miejskiej policji.
Na
twarzy Jacob'a pojawił się uśmiech.
Jacob:
Tak, coś o tym słyszałem.
Louise;
Mamy zamiar go namierzyć i unicestwić.
Jacob
pogroził Louise palcem.
Jacob:
Żadnych unicestwień.
Louise
złapała się za głowę.
Louise;
Musimy go zaatakować i unicestwić.
Jacob;
Jaka była umowa?
Louise;
Umowa była taka, że ostrzegam cię o planowanych atakach!
Jacob:
Macie go zaatakować, ale nie unicestwić.
Louise
jest wyraźnie poirytowana.
Louise;
Jak to wyjaśnię siostrą?
Jacob
pogłaskał Louise po policzku. Czarodziejka odsunęła się w tył.
Jacob;
To już nie mój problem kochana. I pamiętaj, wystarczy mój jeden ruch ręką... a
twoje siostry wrócą do świata zmarłych.
Louise
opuściła głowę.
Jacob:
Życie sióstr za amnestię na demony.
Louise:
Co ty masz z tego?
Jacob
zaśmiał się.
Jacob:
Niech zawracaj sobie tym swojej główki.
Louise:
Ale...
Jacob:
Jak powiedziałem. Zaatakować, ale w żadnym wypadku nie unicestwić.
Louise:
Ja go nie unicestwię. Ale siostry mogą to zrobić.
Jacob
nie jest zadowolony z tego co powiedziała Louise. Postanowił jednak przystać na
jej warunki.
Dobre
układy z Nemes'em są mu w tej chwili potrzebne.
Jacob
klasnął rękami i zniknął.
Louise
jest wściekła na siebie że poszła na współpracę z demonami. Z drugiej strony
jednak, dzięki temu, jej siostry nadal żyją.
W
RESTAURACJI "PARADISE"
Restauracja
jest jeszcze zamknięta.
Phoebe
przyszła odwiedzić Piper i wypić z nią herbatę.
Phoebe
siedzi przy jednym ze stolików. Piper przyniosła dwie filiżanki herbaty i
usiadła obok siostry.
Phoebe:
Dzięki.
Phoebe
dosypała do filiżanki cukru i zamieszała łyżką.
Piper;
Jak się trzymasz?
Phoebe
westchnęła.
Phoebe:
Ciągle myślę o tej dziewczynie.
Piper:
Starsi zachowali się wyjątkowo bezczelnie.
Phoebe:
Ona była niewinna. Nie powinni jej zabijać. Nawet jeśli to był jedyny sposób na
rozwiązanie tej całej sytuacji.
Piper
złapała siostrę za rękę.
Phoebe;
Starsi się zmienili.
Piper;
Ale to nie nasz problem. Nic nas już z nimi nie łączy.
Phoebe;
Też staram się tak myśleć. Ale chyba już nigdy nie zapomnę twarzy tej
dziewczyny, tego strachu.
Piper
wypiła łyk herbaty.
Phoebe:
A jak z tatą?
Piper;
Wygląda dobrze, choć widać że jest jeszcze słaby.
Phoebe;
Cieszę się że wyzdrowiał. Lekarze nie dawali mu szans.
Piper;
Gdybym była wiedźmą, pomyślałabym że coś
jest nie tak.
Piper
zaśmiała się.
Phoebe:
Może nie jesteśmy wiedźmami, ale magia cały czas będzie częścią naszego życia.
Nasze dzieci mają przecież moc.
Piper
spojrzała na siostrę.
Piper:
Myślisz że magia ma coś wspólnego z wyzdrowieniem ojca?
Phoebe:
Jego choroba była magiczna.
Piper;
Pewnie lekarze coś mu podali i to zniszczyło te magiczne wirusy.
Nagle
drzwi do restauracji otworzyły się.
Do
środka weszła Natalie Blake.
Piper:
Jeszcze zamknięte!
Natalie
na widok Piper zacięła się. Nie wierzy że naprawdę widzi kobietę ze zdjęcia. Po
chwili wydusiła z siebie słowa.
Natalie;
Tak, wiem. Ja w sprawie pracy.
Piper:
Pracy?
Natalie;
Czytałam w internecie, że poszukujecie
kelnerki.
Piper:
Proszę zostawić CV.
Natalie
wyjęła z torebki kartkę i położyła ją na stole.
Piper:
Dziękuje.
Natalie
jednak nie wychodzi. Stoi w miejscu i patrzy się na Piper.
Piper:
To wszystko?
Natalie
po chwili odpowiedziała.
Natalie:
Kiedy mogę się spodziewać odpowiedzi? Bardzo mi zależy na tej pracy.
Piper
pomyślała przez chwilę.
Piper:
Do końca tygodnia.
Natalie;
Dziękuję.
Natalie
uśmiechnęła się i wyszła z restauracji.
Phoebe:
Jakaś dziwna ta dziewczyna.
Piper:
Widziałaś jak się na mnie patrzyła?
Phoebe:
No właśnie.
Piper
spojrzała na siostrę podejrzliwym wzrokiem.
Phoebe:
Co?
Piper;
Nic nic. Nie ważne. O czym to rozmawialiśmy?
Phoebe;
O tacie.
Piper
i Phoebe wróciły do rozmowy.
NA
KOMISARIACIE
Charles
wypełnia przy swoim biurku jakieś dokumenty.
Z
pokoju obok wyszedł komendant.
Komendant:
Muszę pilnie wyjść. Przypilnuj tu wszystkiego Sommers.
Charles
szybko wstał z krzesła.
Charles:
Oczywiście.
Komendant
wyszedł a Charles wrócił do wypełniania dokumentów.
Nagle
podszedł do niego Darryl.
Darryl:
Pssst.
Charles
spojrzał na partnera. Oboje zaczęli rozmawiać szeptem.
Darryl:
Wiesz, że Robert, ten nowy, jest chyba pedałem.
Charles
ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Darryl:
Naprawdę. Przystawiał się do mnie.
Charles:
O mój Boże.
Charles
roześmiał się.
Darryl:
Co cie tak śmieszy? Do ciebie też się
przystawiał.
Charles
po chwili opanował śmiech.
Charles:
Można tak powiedzieć.
Darryl:
Nienawidzę takich ludzi!
Charles:
Taki już jest.
Darryl:
Chciał mnie pocałować. A teraz zaprasza
mnie na jakiś mecz.
Charles:
Ten dzisiejszy?
Charles
z zaciekawieniem spojrzał na Darryl'a.
Darryl:
Tak.
Charles;
Skąd on ma bilety?
Darryl:
Nie wiem.
Charles
szybko wstał i poszedł do Roberta.
Charles:
Siema.
Robert
siedzi przy swoim biurku z założonymi rękami.
Robert;
Siema.
Charles;
Słyszałem że masz bilety nie dzisiejszy mecz i nie masz z kimś iść.
Robert:
Tak mam bilety.
Charles:
Jeśli byś chciał... to ja się chętnie
zabiorę z tobą.
Robert
uśmiechnął się do Charles'a. Następnie wyjął z kieszeni jeden bilet i podał go
Charles'owi.
Charles:
Loża VIP? Chłopie! Skąd ty to masz?
Robert:
Mam, mam. Nie ważne. Tylko się nie
spóźnij!
Charles
nie może uwierzyć że ma bilet na mecz. I to w loży VIP-owskiej!
W
SALONIE SUKIEN ŚLUBNYCH
W
salonie nie ma żadnego klienta.
Przy
kasie stoi jedynie kasjerka -Agnes.
Vanessa
i Paige są na zapleczu i przeglądają papiery.
Vanessa:
Nie mamy za co zapłacić rachunków.
Paige;
Tylko trzy sukienki przez cały sierpień?
Vanessa:
Tak. I to te tańsze.
Paige
złapała się za głowę.
Vanessa:
Musimy coś wymyślić i to szybko.
Paige
i Vanessa zaczęły myśleć.
Vanessa:
Promocje?
Paige;
Nie stać nas. I tak obniżyliśmy już ceny. Jak obniżymy jeszcze bardziej to
będziemy stratne.
Vanessa:
Może jakieś ulotki?
Paige
wpadła nagle na pomysł.
Paige:
To jest to.
Vanessa;
Ulotki?
Paige;
Internetowe.
Vanessa
nie wie o co chodzi przyjaciółce.
Paige;
Musimy założyć stronę internetową i
wysyłać internetowe ulotki emailem.
Vanessa:
Nie wiem czy to dobry pomysł.
Paige:
Każda firma powinna mieć w dzisiejszych czasach stronę internetową.
Vanessa
przemyślała słowa Paige.
Vanessa:
W sumie to dobry pomysł. Każdy teraz
korzysta z internetu.
Paige
uśmiechnęła się. Cieszy się że jej pomysł spodobał się przyjaciółce.
Vanessa;
Jak zrobić tą stronę?
Paige:
Są od tego specjalne firmy.
Vanessa:
No tak.
Vanessa
wstała z krzesła.
Przez
przypadek przewróciła kubek który stał na szafce.
Woda
wylała się z niego i zalała całą szafkę.
Vanessa:
Cholera!
Paige:
Ostrożnie.
Vanessa
wzięła kubek z szafki i ręcznikiem wytarła szafkę.
Vanessa:
Musimy czym prędzej zrobić tą stronę. Wrzesień musi być lepszy!
Paige:
On będzie lepszy!
Paige
i Vanessa wyszły z zaplecza.
W
SZKOLE
Spotkania
w klasach właśnie się zakończyły i uczniowie wychodzą już ze szkoły.
Anette
wyszła ze Stevenem i Rose.
Steven;
Jak wam się podoba nowa klasa?
Anette:
Trochę dziwnie.
Rose:
Spoko... to tylko dzisiaj. Za niedługo wszyscy się zgramy i będzie dobrze.
Steven;
Idziemy do galerii?
Rose:
Pewnie!
Rose
i Steven zapytali się Anette czy wybierze się z nimi. Wampirzyca zgodziła się.
Chce się zintegrować z nowymi znajomymi.
Gdy
cała trójka skręciła za róg szkoły, Steven wyciągnął paczkę papierosów.
Rose
szybko wyjęła z paczki jednego z nich.
Steven
podał paczkę Anette, aby ta też wzięła jednego.
Anette:
Ja nie palę.
Steven:
Słucham?
Anette;
Nie palę.
Steven
i Rose roześmiali się.
Steven;
Bierz i nie gadaj!
Steven
wyciągnął papierosa z paczki i podał go Anette.
Dziewczyna
nie wie co ma zrobić.
Rose;
No weź go!
Steven
i Rose dziwią się, że Anette nie chce z nimi zapalić.
Anette
poczuła że musi zapalić tego papierosa. Nie chce być samotna w nowym
towarzystwie.
Wampirzyca
wzięła papierosa i włożyła go ust.
Steven
podał jej zapalniczkę.
Anette
zapaliła pierwszego w życiu papierosa.
Zaraz
po tym zakrztusiła się.
Steven;
Spoko... niedługo to minie.
Rose;
Musisz nabrać wprawy.
Steven
i Rose również zapalili, i cała trójka ruszyła w stronę galerii.
NA
JEDNEJ Z ULIC SAN FRANCISCO
Siostry
Betances obserwują komendanta policji.
Czekają
na odpowiedni moment żeby go zaatakować.
Lily:
On coś kombinuje. Widzę to w jego twarzy.
Lena:
To jest demon. One zawsze coś kombinują.
Lily:
Coś w tym jest.
Nagle
Lena zauważyła że komendant wszedł do opuszczonego budynku.
Lily:
Mamy go.
Louise:
Stop!
Louise
postanowiła zatrzymać siostry. Wie że demon będzie przygotowany na spotkanie z
nimi.
Lena:
O co chodzi Louise?
Louise:
Jesteśmy gotowe na walkę?
Lily:
On nie spodziewa się ataku. Mamy eliksir
i zaklęcie. To zajmie nie więcej jak minutę. Idziemy.
Siostry
ruszyły na demona. Louise w duchu modli się o to, żeby wszystko się dobrze
skończyło.
***
Siostry
Betances pojawiły się w opuszczonym budynku.
Niemal
natychmiast uderzyła w nie kula ognia.
Siostry
upadły na ziemię. Najbardziej oberwała Louise.
Jest
ona nieprzytomna.
Nemes:
Witam kochane!
Lena
i Lily są w szoku. Nie wiedzą skąd demon wiedział że go zaatakują.
Nemes
machnął ręką.
Eliksir
wyleciał z ręki Lily i wpadł w ręce Nemes'a.
Nemes:
Nie wiecie z kim zadzieracie.
Demon
rzucił eliksir na ziemię i rozdeptał go. Następnie klasnął w ręce i machnął
nimi.
Po
pokoju rozeszła się przerażająca fala dźwiękowa.
Lily
i Lena poczuły jakby ktoś wiercił im w uszach.
Nemes
wykorzystał sytuację, podszedł do Louise, wziął ją na ręce i zniknął.
Po
chwili ból w uszach Leny i Lily nieco ustał i czarodziejki zauważyły że ich
siostra zniknęła.
Lena;
Gdzie jest Louise?
Siostry
są przerażone.
W
PODZIEMIU
Nemes
położył Louise w swojej komnacie.
Jest
szczęśliwy że udało mu się zdobyć jedną z czarodziejek.
Ma
zamiar sprzedać ją na demonicznym targu i zdobyć dzięki temu parę nowych mocy.
Nagle
w jego komnacie pojawił się Jacob.
Nemes:
To znowu ty?
Jacob:
Czarodziejki już zaatakowały?
Nemes:
Tak.
Jacob:
Mówiłem że tak będzie...
Na
twarzy Jacob'a pojawił się uśmiech.
Nemes:
Skąd ty to wiedziałeś?
Jacob;
Mam swoje dojścia...
Jacob
zaciął się na chwilę.
Jacob:
Należy mi się nagroda.
Nemes:
Nagroda?
Nemes
ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Jacob:
Gdyby nie ja, już by cię nie było.
Nemes:
I co ty byś chciał za to?
Jacob:
Chcę stworzyć demoniczną armię.
Nemes;
Demoniczną armię?
Tym
razem Nemes wybuchnął śmiechem.
Nemes:
Ty jesteś tylko alchemikiem!
Jacob;
I co z tego?
Nemes:
Każdy demon może cię zabić.
Jacob;
Jestem panem życia!
Jacob
wyraźnie oburzył się słowami Nemes'a.
Nemes
nie może powstrzymać się od śmiechu. Po chwili machnął ręką.
W
rękach Jacob'a pojawił się bukiet kwiatów.
Jacob:
Co to jest?
Nemes:
Twoja nagroda!
Jacob:
Ale...
Nemes:
A teraz zjeżdżaj! Mam ważniejsze rzeczy do roboty.
Nemes
obrócił się i udał się do Louise.
W
tym momencie Jacob również ją zobaczył.
Jest
wściekły. Nemes porwał właśnie osobę, która miała mu zapewnić poszanowanie
wśród demonów.
Jacob:
Czarodziejka...
Nemes:
Udało mi się ją porwać. Zdobędę dzięki niej parę nowych mocy.
Jacob:
Ile za nią chcesz?!
Nemes:
O wiele więcej, niż ty możesz mi zaoferować. I powtarzam, zjeżdżaj stąd!
Jacob
jeszcze raz spojrzał na Louise i zniknął.
Nemes
pogłaskał Louise po głowie.
Nemes;
Musimy cię trochę przygotować.
Następnie
demon uśmiechnął się do swojej ofiary.
W
MIESZKANIU VICTORA
Julie
właśnie wróciła z Melindą z przedszkola.
Dziewczynka
szybko pobiegła do dziadka.
Victor
leży na kanapie przykryty kocem.
Melinda
wskoczyła na niego i zaczęła skakać po jego brzuchu.
Julie:
Melinda!
Julie
chciała zdjąć Melindę z Victora, lecz ten pozwolił Melindzie na nim zostać.
Melinda;
Nie mogłam się doczekać aż wrócę do domu.
Victor
uśmiechnął się do wnuczki.
Victor;
Ja też na ciebie czekałem.
Julie:
Mam za chwilę zajęcia, Leo powinien za chwilę wrócić.
Victor;
Spokojnie, poradzimy sobie. Prawda?
Melinda;
Tak!
Julie
wzięła swoją torebkę.
Julie:
Jakby co, to Leo zaraz wróci. Na razie.
Julie
wyszła z mieszkania.
Victor;
Jesteś głodna?
Melinda:
Trochę.
Victor
poszedł z wnuczką do kuchni.
Melinda
usiadła przy stole a Victor wyjął z lodówki zupę i położył ją na gazie.
Victor
spojrzał na wnuczkę.
Victor:
Jak zjesz to zabiorę cię na plac zabaw.
Melinda;
Tak!
Victor:
Tylko masz ładnie zjeść.
Melinda
ucieszyła się.
Melinda:
Dobrze!
Dziewczynka
jest szczęśliwa. Nie może się już doczekać spaceru z dziadkiem.
W
DOMU SIÓSTR
Lily
i Lena wróciły do domu.
Jack
przywitał je w progu.
Jack:
Nareszcie jesteście... a gdzie Louise?
Lily
spojrzała na Jack'a.
Lily;
Demon ją porwał.
Jack:
Co?!
Jack'a
zaczęła ogarniać złość.
Jack:
Jak to?
Lena:
Księga jest nieaktualna. Ma zupełnie inne
moce.
Lily:
Musimy przygotować nowy eliksir.
Lena;
Chodźmy do księgi po przepis.
***
Lena
i Lily weszły na strych.
Gdy
zauważyły że stoi tam Jacob przestraszyły się.
Lena:
Kim jesteś?!
Lily:
To demon!
Jacob:
Nie, nie!
Lena:
Nóż!
Nóż
leżący na szafce orbitował w stronę Jacob'a.
Alchemik
w ostatniej chwili odsunął się i nóż przeleciał tuż obok niego i wbił się w
ścianę.
Jacob
spojrzał przerażonym wzrokiem na siostry Betances.
Jacob:
Na waszym miejscu bym mnie nie zabijał.
Lily
i Lena zdziwiły się tym co Jacob im powiedział.
Lily:
A to niby czemu?
Jacob:
Moja śmierć spowoduje waszą śmierć.
Lily,
Lena: Co?!
Jacob;
Żyjecie tylko dzięki mnie.
Lena
i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Lena:
Kim jesteś i czego chcesz?!
Jacob:
Wiem gdzie jest wasza siostra.
Lily
i Lena są zaskoczone.
Lily:
Skąd wiesz?
Jacob:
Wiem, znam tego demona. Mogę pomóc wam ją odbić.
Siostry
nie zamierzają jednak współpracować z demonem.
Lena;
My się nie bawimy z demonami. Jesteśmy
czarodziejkami.
Jacob:
Jednak wasza siostra zawarła ze mną pakt.
Lena
i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Jacob:
Tylko dzięki niemu żyjecie. Radzę wam mnie wysłuchać. Ode mnie zależy to, czy
przeżyjecie tą godzinę.
Lena
i Lily nie rozumieją o co chodzi Jacob'owi.
Lily:
Jaki znowu pakt?
Jacob:
To teraz jest nie ważne. Ja wiem gdzie
ona jest. Mogę wam pomóc.
Lily:
Skąd mamy pewność że nie kłamiesz?
Jacob;
Nie macie jej. Musicie mi zaufać.
Lily
i Lena spojrzały na siebie. Nie wiedzą czy zaufać Jacob'owi. Jest on w końcu demonem!
W
PODZIEMIU
Nemes
wystawił już Louise na demonicznym targu.
Niemal
natychmiast pojawiła się masa ofert.
Demon
wybrał jednak jedną, która wydała mu się najkorzystniejsza.
W
jego komnacie zjawił się Towen - demon pasożyt, żywiący się ludzkim cierpieniem.
Towen:
Dlaczego właściwie się jej pozbywasz. To jest czarodziejka!
Nemes:
Jakby ci to powiedzieć... nie zależy mi na niej. Nadarzyła się po prostu okazja,
to ją złapałem. Mi zależy na mocach.
Towen;
Ostatnio ukradłem parę fajnych mocy demonom.
Nemes
uśmiechnął się.
Nemes;
Dużo oddajesz za czarodziejkę.
Towen:
Tyle jest dla mnie warta. Mam dość żywienia się marnymi wiedźmami. Szybko
umierają. A ona...
Demon
spojrzał na Louise.
Towen:
... Ona mi wystarczy i to na długi czas. Jej moc jest ogromna.
Nemes:
Więc chcesz się nią pożywić?
Towen
kiwnął twierdząco głową.
Nemes
spojrzał na Louise.
Nemes:
Już jej współczuje. Przeżyje u ciebie istne piekło. Wysyłam ją na rzeź.
Oba
demony zaśmiały się.
Nemes
podał rękę Towen'owi a ten uścisnął ją.
Oboje
zabłysnęli. Towen oddał moce Nemes'owi.
Nemes:
Niesamowite uczucie.
Towen
wziął Louise na ręce.
Towen:
Zabieram ją.
Nemes:
Mam nadzieję że będzie ci długo służyła.
Towen:
Siostry jej nie odnajdą?
Nemes: Ściągnąłem z niej namiar. Nic i nikt jej
nie znajdzie.
Towen
uśmiechnął się i zniknął z Louise na rękach.
W
MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe
siedzi na kanapie i ogląda telewizję.
Czeka
aż Charles wróci do domu. Obiecał że będzie dzisiaj wcześniej, a jeszcze go nie
ma.
Phoebe
wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do narzeczonego.
Nagle
u telefonie usłyszała jedynie szum i krzyki.
Phoebe;
Charles?!
Phoebe
zaczęła wołać Charles'a do telefonu, lecz słyszy tylko wrzaski i szumy.
Kobieta
po chwili rozłączyła się.
Po
paru chwilach jej telefon zadzwonił.
Na
wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Charles'a.
Phoebe:
Co się dzieje?!
Charles;
Jestem na meczu.
Phoebe:
Gdzie?!
Charles:
Na meczu!
Phoebe;
Jakim znowu meczu.
Charles:
Dostałem bilet!
Phoebe;
Miałeś być wcześniej w domu.
Charles:
Przepraszam, nie miałem czasu żeby zadzwonić. Będę za jakieś dwie godzinki.
Na razie!
Phoebe:
Ale...
Phoebe
nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Charles rozłączył się.
Kobieta
jest zdenerwowana.
Nagle
poczuła ukłucie w brzuchu.
Postanowiła
się położyć i zrelaksować. W końcu nie wolno jej się denerwować!
W
DOMU VANESSY
Vanessa
i Paige szukają właśnie w internecie, kogoś kto założy im stronę.
Nagle
do domu wszedł Charles.
Harvey:
Cześć dziewczyny.
Vanessa:
Hej skarbie.
Vanessa
i Harvey pocałowali się.
Harvey:
Czego tak szukacie?
Vanessa:
Chcemy założyć stronę internetową dla naszego salonu.
Harvey;
Niezły pomysł.
Paige:
Szukamy kogoś kto by ją założył. My się niestety na tym nie znamy.
Harvey:
Mam kumpla informatyka. On mógłby się tym
zająć.
Paige
i Vanessa spojrzały na Harvey'a.
Harvey;
Zaraz znajdę do niego numer.
Vanessa:
Świetnie.
Harvey
poszedł po swój telefon.
Paige:
Nie mogę się już doczekać tej strony!
Vanessa:
Ja też.
Vanessa
i Paige są pełne entuzjazmu, co do ich nowego pomysłu.
Nagle
do Paige zadzwonił telefon.
Kobieta
poszła go odebrać.
Po
paru chwilach przyszedł Harvey.
Harvey:
Mam jego numer, dzwonić?
Vanessa;
No pewnie.
Nagle
do pokoju wróciła Paige.
Jest
ona załamana.
Paige:
Nie dzwoń.
Vanessa
spojrzała na Paige.
Vanessa:
Czemu?
Paige:
To koniec. Dzwoniła Agnes. Był pożar. Cały salon się spalił.
Vanessa
zakryła twarz dłońmi.
Vanessa:
Jak to pożar?
Paige;
Nic nie wiem. Agnes tylko dzwoniła żebyśmy przyjechały.
Harvey:
To jedźmy! Nie ma na co czekać!
Cała
trójka szybko wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę salonu.
W
PARKU GOLDEN GATE
Victor
i Melinda idą jedną z alejek.
Po
chwili doszli do placu zabaw.
Victor
usiadł na ławce, a Melinda pobiegła się bawić.
Po
chwili do Victor'a dosiadła się Valerie.
Victor:
Jestem tak jak się umawialiśmy.
Valerie:
Dobrze.
Victor
spojrzał na Valerie.
Victor:
Co mam robić?
Valerie:
Musisz podawać jej to.
Valerie
podała Victor'owi flakonik z eliksirem.
Victor:
Co to jest?
Valerie:
Eliksir. Dziewczyna jest silna. On ułatwi
nam pobranie jej mocy.
Victor;
Mam jej go wlewać do buzi?
Valerie
spojrzała na Victora na idiotę.
Valerie:
Wlej do mleka czy do tego co pije. Tylko
pamiętaj! Dwie krople dziennie, nie więcej!
Victor:
Postaram się nie zapomnieć.
Valerie:
Powodzenia.
Kobieta
wstała i odeszła.
Melinda
pomachała do dziadka z piaskownicy.
Victor
również jej pomachał.
W
DOMU SIÓSTR
Lily
i Lena w dalszym ciągu rozmawiają z Jacob'em.
Lily:
Nie wiem czy możemy ci zaufać?
Jacob;
Problem w tym, że nie macie wyjścia. Jesteście zielone w magii. Nie umiecie
poruszać się po podziemiach.
Lena;
Skąd ty możesz o tym wiedzieć?
Jacob:
A mylę się?
Siostry
nie udzieliły odpowiedzi.
Jacob;
No właśnie.
Lena:
Podejrzewam, że będziesz chciał coś w
zamian.
Jacob;
Bystra jesteś.
Lily:
Czego chcesz?!
Lily
stanowczo zadała pytanie.
Jacob:
Będziecie mi służyć. Pomożecie mi stworzyć moją armię.
Lily
i Lena zaśmiały się.
Lena;
Tworzysz jakąś armię?
Jacob;
Tak. Więc jak będzie?
Lily
i Lena spojrzały na siebie.
Mają
wątpliwości co do całej sytuacji. Demon ma jednak rację. Nie umieją poruszać
się po podziemiu, i same na pewno nie znajdą Louise.
Lena;
Dobra. Tylko jeśli to podpucha to zdechniesz w męczarniach.
Jacob;
Już mówiłem. Moja śmierć oznacza waszą śmierć. Jeśli mnie wykiwacie -
zginiecie.
Lily
i Lena są zdenerwowane. Demon ma je w garści.
W
SALONIE SUKIEN ŚLUBNYCH
Paige,
Vanessa i Harvey dotarli na miejsce pożaru.
Wokół
zgromadził się tłum gapiów.
Agnes
szybko podbiegła do Vanessy.
Agnes:
Wszystko się spaliło! Nic nie ma!
Vanessa:
Co tu się stało?
Agnes;
Strażacy wstępnie podejrzewają spięcie.
Paige;
Spięcie?
Agnes:
Tak. Ale to tylko przypuszczenia.
Do
Paige i Vanessy podszedł jeden ze strażaków.
Strażak:
Dzień dobry, to panie są właścicielkami?
Paige:
Tak.
Strażak:
Pożar rozpoczął się od zaplecza i bardzo szybko się rozprzestrzenił.
Prawdopodobnie wystąpiło zwarcie.
Vanessa:
Chyba nie chcę widzieć jak to wygląda w środku.
Strażak
westchnął.
Strażak:
Mają panie ubezpieczenie?
Paige:
Na szczęście mamy.
Strażak:
Więc będzie wszystko dobrze.
Vanessa
i Paige przytuliły się.
Strażak
wrócił do wozu.
Paige:
Musimy się zwrócić do ubezpieczyciela.
Harvey;
I to jak najszybciej.
Agnes:
Właśnie, u nich się długo czeka na
decyzję.
Paige:
Zajmę się tym. Tylko jutro. Dzisiaj już
nie mam do tego głowy.
Vanessa
westchnęła.
Vanessa:
Wchodzimy do środka?
Paige
kiwnęła twierdząco głową.
Cała
czwórka weszła do środka salonu.
Na
wszystkich sukienkach widać ślady ognia.
Ściany
i podłoga są czarne.
Całość
wygląda okropnie.
Paige
i Vanessa uścisnęły się.
Nie
mogą uwierzyć, że z ich salonu już nic nie zostało!
W
PODZIEMIU
Nemes
właśnie zakończył trening swoich nowych mocy.
Jest
podekscytowany ich siłą.
Nagle
w komnacie pojawili się Lena, Lily i Jacob.
Nemes
na widok Jacob'a zdenerwował się.
Nemes:
Znowu ty?! I czarodziejki...
Demon
uśmiechnął się do sióstr.
Lena:
Gdzie jest Louise?!
Nemes;
Louise? Wasza siostra? Sprzedałem ją.
Siostry
są w szoku.
Lena:
Sprzedałeś?!
Nemes;
Dostałem za nią potężne moce.
Lena;
Mówiłeś że tu będzie!
Lena
spojrzała na Jacob'a.
Jacob:
Skąd miałem wiedzieć że ją sprzedał?
Nemes;
Nie radziłbym wam mu ufać. To on mnie ostrzegł przed wami dziś rano.
Lena
i Lily spojrzały na Jacob'a z pogardą.
Lena:
Skąd wiedziałeś że będziemy go atakować?
Nemes
zaśmiał się.
Nemes:
Masz problem.
Jacob;
One mnie nie zabiją. Tego jestem pewien.
Nemes:
Ale ja mogę to zrobić.
Nemes
rzucił w Jacob'a kulą ognia.
Lena
jednak orbitowała ją i uderzyła ona w ścianę.
Nemes;
Bronisz tego alchemika?!
Jacob:
Wywiązuje się z umowy.
Lily
rzuciła eliksirem w Nemes'a.
Niestety
nic się nie stało.
Nemes:
Wasz eliksir... jest już na mnie... za słaby!
Nemes
wybuchnął śmiechem.
Nemes:
Moge was teraz zabić. Ale tego nie zrobię. Mam wobec was inny plan.
Lily
i Lena są zdziwione słowami demona.
Nemes:
A teraz zjeżdżajcie póki się nie rozmyślę!
Lena
i Lily stoją jak wryte.
Nemes;
No już!!!
Demon
wrzasnął z całej siły.
Lena
i Lily naprawdę się go wystraszyły i orbitowały.
W
DOMU VANESSY
Anette
szybko wbiegła do domu i zamknęła drzwi.
Jest
zmęczona i zestresowana ucieczką.
Właśnie
razem ze Steven'em i Rose ukradli drogi telefon komórkowy ze sklepu.
Ochroniarz
był sprawny i gonił ich przed długi czas, jednak udało im się mu zwiać.
Anette
poszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku.
Wampirzyca
dziwi się sobie, ale spodobała jej się adrenalina podczas ucieczki.
Cieszy
się, że w jej życiu wreszcie coś się zadziało.
Wie,
że nie będzie mogła się już pojawić w tym sklepie, ale to nic. Są przecież
inne.
W
DOMU SIÓSTR
Lena
i Lily są wściekłe na Jacob'a.
Alchemik
oszukał je w sprawie Louise.
Lily:
Miała tam być a jej nie było!
Jacob;
Jak mówiłem. Nie miałem pojęcia że Nemes
ją sprzedał.
Lena;
Gdzie ona teraz może być?
Jacob
nie odpowiedział. Lena powtórzyła pytanie - tym razem bardziej stanowczo.
Jacob:
Wszędzie.
Lena
spojrzała na siostrę.
Lena;
Pomożesz nam ją znaleźć!
Jacob:
Jeżeli zdjął jej namiar, to jest to nie możliwe.
Lena;
Nic nas to nie obchodzi! Ona ma tu wrócić!
Jacob
zaśmiał się.
Lily:
Co cię w tym bawi?
Jacob:
Dlaczego ja właściwie mam wam pomagać?
Lena:
Taka była umowa. Louise wraca, a my pomagamy ci stworzyć tą armię.
Jacob;
Plany uległy zmianie.
Lily:
Nie!
Jacob
pstryknął palcami.
Lena
w jednej chwili upadła bezwładnie na ziemię.
Lily:
O mój Boże!
Lily
szybko uklękła obok Leny.
Lily:
Co ty jej zrobiłeś?!
Demon
ponownie pstryknął palcami.
Oczy
Leny otworzyły się i czarodziejka odzyskała przytomność.
Jacob;
Jeżeli jeszcze raz się sprzeciwicie -
zabije was bez zastanowienia.
Lena
i Lily spojrzały z pogardą na demona.
Jacob:
Warunki są takie - znajdziemy Louise i cała wasza trójka dołączy do mojej
armii. Będziecie walczyć dla mnie.
Lily:
Mamy się stać demonami?
Jacob
uśmiechnął się do Lily.
Jacob:
Oczywiście. Ale do czasu znalezienia waszej siostry, zaczniecie już do niej
zbierać inne demony, i postaci z magicznego świata .
Lena:
Po co ci właściwie ta armia?
Jacob:
Planuję mały zamach na Starszych. Są teraz osłabieni, pogubieni. Sami nie
wiedzą co robią. Taka okazja się może nie powtórzyć.
Lily
i Lena są przerażone planem Jacob'a.
Jacob:
Pamiętajcie, jeden zły ruch z waszej strony. I będzie to ostatnia rzecz jaką
zrobicie w życiu.
W
MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe
czeka zdenerwowana na Charles'a.
Mecz
dawno powinien się już skończyć, a jego w dalszym ciągu nie ma w domu.
Phoebe
wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do niego.
Ten
niestety nie odbiera.
Phoebe:
Cholera Charles!
Phoebe
ma w głowie same złe myśli.
Boi
się że Charles'owi mogło się coś stać.
Kobieta
postanowiła ponownie zadzwonić do narzeczonego.
Niestety
ten znowu nie odebrał.
***
W
mieszkaniu Roberta panuje bałagan.
Całość
wygląda jakby nikt tu nigdy nie sprzątał.
Na
szafkach jest pełno kurzu, wszędzie walają puste pudełka po pizzy i puste
butelki po alkoholu.
Po
całym mieszkaniu roznosi się dźwięk telefonu komórkowego.
Telefon
ten leży w przedpokoju na podłodze.
Na
wyświetlaczu widać zdjęcie Phoebe.
Tymczasem
w pokoju obok, w łóżku leżą półnadzy Robert i Charles i śpią w najlepsze.
W
KOMANCIE TOWEN'A
Louise
leży nieprzytomna zamknięta w magicznej klatce.
Dookoła
niej stoją jeszcze trzy takie klatki.
Dwie
z nich są puste, a w ostatniej leży młoda wiedźma. Jest ona wycieńczona i ledwo
żywa. Wygląda jakby miała za chwilę umrzeć.
Louise
powoli zaczęła odzyskiwać przytomność.
Do
komnaty wszedł Towen i podszedł do ostatniej klatki.
Towen:
Ariel... już czas!
Ariel
spojrzał z przerażeniem na demona.
Jej
klatka się otworzyła.
Demon
machnął ręką.
Ariel
z ogromną siłą wyleciała z klatki i uderzyła w ziemię.
Towen:
Jestem głodny.
Z
oczu Ariel poleciały łzy.
Demon
wyciągnął rękę i ścisnął ją w pięść.
Ariel
krzyknęła z bólu.
Poczuła
jakby w jednej chwili została wrzucona w ogień i ugodziło ją setki noży naraz.
Skurcz
złapał jej wszystkie mięśnie.
Ariel
wydała z siebie ostatni odgłos i zginęła.
Skończyło
się właśnie jej piekło, które trwało ponad miesiąc.
Codziennie
przez cały ten okres czasu, Towen żywił się jej bólem właśnie w taki sposób.
Towen:
Trochę marna ta kolacja.
Demon
podszedł do Ariel i przyłożył rękę do jej głowy.
Ręka
zabłysnęła, a po chwili Ariel rozpłynęła
się.
Demon
wstał i spojrzał na Louise.
Jest
ona ledwo przytomna, ale widziała co się stało przed chwila.
Towen;
Ty będziesz moim śniadaniem. Nie mogę się już doczekać.
Demon
wyszedł z komnaty.
Louise
jest przerażona. Z jej oczu ze strachu popłynęły łzy.
________________________________________________
Witajcie. Odcinek dodaje z 1 dniowym opóźnieniem. Przepraszam Was za to ale jestem strasznie zabiegana. Chciałam przeprosić Cię Kasiu za to że jeszcze nie przeczytałam twojego nowego rozdziału! Mam straszne zaległości w szkole a do tego omijają mnie kolejne dni przez rehabilitację. W związku z tym muszę jeszcze na trochę zniknąć z blogsfery. Obiecuję jednak że wrócę, na pewno wrócę. Mam świetne odcinki z których jestem naprawdę dumna i nie mogę się doczekać waszych reakcji na to co wymyśliłam. Dajcie mi jeszcze miesiąc żebym sobie wszystko poukładała. Proszę, nie zapomnijcie o mnie :). Do zobaczenia ;)
________________________________________________
Witajcie. Odcinek dodaje z 1 dniowym opóźnieniem. Przepraszam Was za to ale jestem strasznie zabiegana. Chciałam przeprosić Cię Kasiu za to że jeszcze nie przeczytałam twojego nowego rozdziału! Mam straszne zaległości w szkole a do tego omijają mnie kolejne dni przez rehabilitację. W związku z tym muszę jeszcze na trochę zniknąć z blogsfery. Obiecuję jednak że wrócę, na pewno wrócę. Mam świetne odcinki z których jestem naprawdę dumna i nie mogę się doczekać waszych reakcji na to co wymyśliłam. Dajcie mi jeszcze miesiąc żebym sobie wszystko poukładała. Proszę, nie zapomnijcie o mnie :). Do zobaczenia ;)
Hej :) no więc odcinek naprawdę ciekawy, Victor chce by moc Mel słabła, na jej korzyść, ale Piper nic nie wie... ogólnie mała jest rozbrajająca, męczy tego dziadka i męczy :P Louise podjęła trudną decyzję i teraz musi się uporać z konsekwencjami, uratowała swoje siostry ale za jaką cenę :/ to straszne, że salon Paige i Vanessy spłonął, akurat jak obmyśliły jego promocje :/ ciekawe, czy dobrze wyjdą z tym ubezpieczeniem, muszę ci powiedzieć, że w szczególności w USA policjanci mogli by określić geja: "pedałem" ale wątpię by byli aż tak wstrząśnięci tym faktem, tam częściej się dzieją takie rzeczy ;) tak samo ze szkołą, tam nie ma klas, każdy uczeń ma indywidualny plan i na jednych przedmiotach spotyka jednych ludzi, potem na innych innych, klas nie ma :) końcówka świetna, czyli Charles śpi u kolegi, ale czy aby tylko spał? ciekawe haha, także zaintrygowała mnie ta Natalie, sądzę, że nadchodzą kłopoty dla Piper, jak się w ogóle czujesz? mam nadzieję, że już o wiele lepiej :* tak, weź sobie tyle wolnego od bloga ile potrzebujesz, musisz przecież ogarnąć wiele spraw, ale wróć nam! i nie obawiaj się, NIGDY nie zapomnę twojego bloga! pozdrawiam serdecznie słońce! :*
OdpowiedzUsuńHej, nareszcie zabrałam się za czytanie, wybacz, ale jakoś ostatnio jestem strasznie zabiegana, nie mam na nic czasu, ale o Twoim opowiadaniu będę zawszę pamiętać, przecież czytam je od samego początku! :)
OdpowiedzUsuńDzieje się, ja najbardziej jestem zaintrygowana paktem "nowych" czarodziejek z alchemikiem, ciekawie rozrysowane, siostry są jakby w potrzasku, a stawką jest ich życie, brawo! Nowa postać Natalie, oj, ciekawie się zapowiada, ale Piper była dla niej troszkę wredna, chyba już przeczuwała, że zamiesza w jej życiu. Szczerze rozbawiła mnie akcja z Charlesem, ale biedna Phoebe, ten dupek znowu ją skrzywdzi! Anette jak zwykle szaleje, heh :)
Oczywiście czekam na nowy odcinek, ale ważne abyś Ty najpierw uporządkowała ważniejsze sprawy, nie wyobrażam sobie ile masz zaległości i jeszcze rehabilitacja! Wracaj szybko do zdrowia!
Co do mnie, może niedługo wrócę na bloga z nowym odcinekiem, ale nie mogę tego obiecać na 100%.
Pozdrawiam :*
Witaj :) u mnie nareszcie nowy rozdział, przedostatni! Pozdrawiam serdecznie i zapraszam <3
OdpowiedzUsuńHej :) Mam nadzieję, że wpadasz tutaj jeszcze bo mam dla ciebie świąteczne życzenia... więc cudownej atmosfery w te święta, bogatego Mikołaja, ogromu smakołyków na stole, chęci do śpiewania kolęd i okazywania miłości i dobroci serca nie tylko swoim bliskich, ale i całej reszcie :) Obyś poczuła tą niezwykłą magię świąt i spędziła je w piękny sposób. Szczęśliwego Nowego Roku! Pozdrawiam też serdecznie ♥
OdpowiedzUsuńHej, u mnie nowy odcinek
OdpowiedzUsuńWracaj jak najszybciej :)
Mam nadzieję, że wrócisz niedługo </3 tęsknie za twoim opowiadaniem, a u mnie nareszcie finał, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń