sobota, 1 listopada 2014

S07E06 "Life For Sisters"






CHARMED NOWA HISTORIA
S07E06 "ZA ŻYCIE SIÓSTR"
7x06 "LIFE FOR SISTERS"
ODCINEK 130
W DOMU SIÓSTR
Louise z Jackiem, oraz Lena i Lily skończyli właśnie oglądać wspólnie filmy na dvd.
Urządzili oni sobie "noc z horrorami". W ten sposób chcieli pożegnać odchodzące wakacje.
W pokoju panuje ciemność, gdyż okna są zasłonięte roletami.
Najstarsza z sióstr zgasiła właśnie pilotem telewizor.
Wszyscy są nieco przerażeni drastycznością filmu.
Lena: Kto go wybrał?
Louise: Jack.
Lily i Lena spojrzały na chłopaka siostry.
Lily: To było świetne! Uwielbiam takie filmy.
Louise: Jak dla mnie za dużo krwi i mordowania.
Lily: Takie filmy są najlepsze!
Louise wstała z kanapy i podniosła rolety.
Wszystkich poraziło słońce, które nagle oświetliło cały pokój.
Louise; Już ranek.
Lily: Całe szczęście że rok akademicki zaczyna się dopiero 15 września.
Lena: Dzięki temu mamy jeszcze dwa tygodnie!
Lena i Lily przybiły sobie piątkę.
Nagle w pokoju pojawili się Starsi.
Jack nieco się wystraszył nagłym pojawieniem się gości.
Jack: Kim oni są!?
Louise uspokoiła narzeczonego.
Louise; To Starsi, tacy nasi "szefowie".
Lena; Coś się stało?
Starszy: Tak. Musicie unicestwić pewnego demona.
Starsza: Nazywa się Nemes, i ukrywa się pod ludzką postacią.
Lena zdziwiła się.
Lena: Jak to ukrywa się?
Starszy: Wiemy że zabił komendanta policji i podszywa się pod niego.
Starsza: Musicie go unicestwić, gdyż może on zbierać o was informacje.
Lena: Oczywiście zajmiemy się tym.
Lily; Od razu!
Starsi są szczęśliwi że nowe czarodziejki, tak bardzo chcą walczyć.
Starszy: Liczymy na was!
Starsi orbitowali.
Lena: Księga cieni!
Lena i Lily wstały z kanapy i poszły na górę.
Louise została jednak przy oknie.
Najstarsza z sióstr jest zamyślona.
Lena wróciła się po nią.
Lena: Idziesz?
Louise; Tak, tak!
Louise poszła z siostrą na górę.
W jej głowie ciągle kłębią się różne myśli. Czarodziejka nie wie co ma zrobić  w tym momencie.
W MIESZKANIU VICTORA
Julie i Victor weszli do mieszkania.
Mężczyzna jest w swoim domu, po raz pierwszy, od dwóch miesięcy.
W progu od razu przywitała go Piper.
Piper; Cześć tato!
Victor: Piper!
Ojciec i córka uścisnęli się.
Piper: Cieszę się że wróciłeś.
Victor; Nareszcie w domu!
Teraz chodź do kuchni, przygotowałam ci pyszne śniadanie.
Piper wzięła ojca za rękę i zaprowadziła go do kuchni.
Julie poszła za nimi.
Victor usiadł przy stole.
Victor; Wspaniale pachnie.
Piper: Dzięki.
Nagle do kuchni weszła Melinda.
Na widok dziadka ucieszyła się.
Melinda: Dziadek!
Melinda uścisnęła Victora.
Melinda; Tęskniłam za tobą.
Victor uśmiechnął się do wnuczki.
Victor: Ja za tobą też. Teraz będziemy spędzać ze sobą dużo czasu.
Piper: Ale najpierw musisz wypocząć! Melinda idź się spakuj, idziesz dziś do przedszkola.
Melinda; Chce zostać z dziadkiem!
Julie; Kochanie, dziadek musi odpocząć.
Victor: Niech zostanie. Poradzę sobie.
Piper; Nie!
Piper stanowczo wyraziła swój sprzeciw.
Piper: Teraz musisz odpoczywać. A ty mała idź się spakuj!
Melinda zrobiła obrażoną minę i poszła do swojego pokoju.
Victor; Dlaczego jej nie pozwoliłaś?
Piper: Bo musisz odpoczywać. Zjedz śniadanie i pójdziesz się położyć.
Julie; Piper ma racje.
Julie uścisnęła ojca.
W DOMU VANESSY
Anette szykuje się właśnie, aby po raz pierwszy iść do nowej szkoły.
Wampirzyca jest podekscytowana. Ciekawi ją nowe otoczenie i nowi ludzie.
Anette ubrała czarną spódnicę i białą koszulę.
Następnie dziewczyna zeszła na dół. Tam czekają na nią Vanessa i Paige.
Vanessa: Wyglądasz świetnie.
Anette; Dzięki.
Vanessa: Jeżeli chcesz możemy cię podwieźć.
Anette: Nie, przejdę się.
Vanessa; Na pewno?
Anette: Tak. A gdzie jedziecie?
Paige: Do salonu.
Anette założyła małą torebkę na ramię.
Anette: Ciekawe do jakiej klasy trafię.
Paige; Pamiętam mój pierwszy dzień w gimnazjum. Każdy był tak zestresowany. Nikt z nas wcześniej się nie znał.
Vanessa: A pamiętasz liceum?
Paige; Tak. Od razu wpadłam na ciebie!
Vanessa uścisnęła Paige.
Vanessa; I tak zostało do dzisiaj.
Anette; Idę, bo nie chcę słuchać waszych prehistorycznych opowieści.
Anette wyszła z domu. Paige i Vanessa poczuły się nieco urażone tym co powiedziała Anette.
Paige; Prehistoryczne opowieści?
Vanessa: Ja jej pokażę, niech tylko wróci do domu!
Paige zaśmiała się.
Przyjaciółki wyszły z domu i pojechały do swojego salonu.
NA LOTNISKU W SAN FRANCISCO
Na pas właśnie wleciał średniej wielkości biały samolot z Minneapolis.
Gdy samolot zahamował i drzwi się otworzyły, ludzie wysiedli z niego i weszli do autobusu.
Przez odprawę przeszła właśnie młoda dziewczyna o długich blond włosach.
Blondynka szybko udała się po swój bagaż. Jest on podpisany nazwiskiem Natalie Blake.
Natalie wzięła swój bagaż i wyszła z lotniska.
Gdy spojrzała na swój zegarek, stwierdziła że samolot spóźnił się prawie godzinę.
Natalie usiadła na krześle obok wejścia na lotnisko i wyjęła z torby gazetę.
Jest to magazyn kulinarny, na którego okładce jest Piper.
Natalie otworzyła magazyn na stronie, na której jest wspólne zdjęcie Piper i Leo.
Ich twarze zaznaczone się czarnym kółkiem.
Dziewczyna jeszcze raz sprawdziła nazwę restauracji.
Następnie Natalie zamknęła gazetę i podeszła do jednej z taksówek.
Taksówkarz: Dokąd panienka się wybiera?
Natalie: Hotel Drisco.
Taksówkarz wysiadł z samochodu i schował bagaż Natalie do bagażnika.
Następnie oboje wsiedli do taksówki.
W DOMU SIÓSTR
Siostry Betnaces szukają właśnie Nemes'a w księdze cieni.
Louise wydaje się nieco poddenerwowana.
Lena: Mamy go!
Louise; Ohyda !
Louise przeraziła na widok rysunku demona w księdze.
Przedstawia on włochatego, oślizgłego potwora z wielkim okiem.
Lily: Jakim cudem on się ukrywa wśród ludzi?
Lena: Zabił komendanta policji i zawładnął jego ciałem.
Lily: Obrzydliwe. Jak takie coś mogło się w ogóle urodzić.
Lena przejechała palcem po tekście w księdze.
Lena; On się nie urodził. Został stworzony magiczną siłą, dlatego jest taki potężny. Na szczęście jest zaklęcie i eliksir.
Lily: Powinno pójść łatwo.
Louise zakaszlnęła.
Louise: Przepraszam, muszę do łazienki. Zrobiło mi się nie dobrze na widok tego potwora.
Louise szybko wyszła do łazienki.
Lena; Co jej jest?
Lily spojrzała na siostrę.
Lily; Komu?
Lena; Louise. Jest jakaś dziwna.
Lily wzruszyła ramionami.
Lily; Nie mam pojęcia.
***
Louise weszła do łazienki i zamknęła się w niej.
Louise: Jacob!
Nic się nie stało, więc czarodziejka powtórzyła wezwanie.
Po chwili w łazience zjawił się otyły, łysy mężczyzna,  w czarnej szacie.
Jacob: Witaj kochana. Masz coś dla mnie?
Louise; Nemes.
Jacob: Co... Nemes?
Louise: Mamy go unicestwić. Podobno podszywa się pod komendanta miejskiej policji.
Na twarzy Jacob'a pojawił się uśmiech.
Jacob: Tak, coś o tym słyszałem.
Louise; Mamy zamiar go namierzyć i unicestwić.
Jacob pogroził Louise palcem.
Jacob: Żadnych unicestwień.
Louise złapała się za głowę.
Louise; Musimy go zaatakować i unicestwić.
Jacob; Jaka była umowa?
Louise; Umowa była taka, że ostrzegam cię o planowanych atakach!
Jacob: Macie go zaatakować, ale nie unicestwić.
Louise jest wyraźnie poirytowana.
Louise; Jak to wyjaśnię siostrą?
Jacob pogłaskał Louise po policzku. Czarodziejka odsunęła się w tył.
Jacob; To już nie mój problem kochana. I pamiętaj, wystarczy mój jeden ruch ręką... a twoje siostry wrócą do świata zmarłych.
Louise opuściła głowę.
Jacob: Życie sióstr za amnestię na demony.
Louise: Co ty masz z tego?
Jacob zaśmiał się.
Jacob: Niech zawracaj sobie tym swojej główki.
Louise: Ale...
Jacob: Jak powiedziałem. Zaatakować, ale w żadnym wypadku nie unicestwić.
Louise: Ja go nie unicestwię. Ale siostry mogą to zrobić.
Jacob nie jest zadowolony z tego co powiedziała Louise. Postanowił jednak przystać na jej warunki.
Dobre układy z Nemes'em są mu w tej chwili potrzebne.
Jacob klasnął rękami i zniknął.
Louise jest wściekła na siebie że poszła na współpracę z demonami. Z drugiej strony jednak, dzięki temu, jej siostry nadal żyją.
W RESTAURACJI "PARADISE"
Restauracja jest jeszcze zamknięta.
Phoebe przyszła odwiedzić Piper i wypić z nią herbatę.
Phoebe siedzi przy jednym ze stolików. Piper przyniosła dwie filiżanki herbaty i usiadła obok siostry.
Phoebe: Dzięki.
Phoebe dosypała do filiżanki cukru i zamieszała łyżką.
Piper; Jak się trzymasz?
Phoebe westchnęła.
Phoebe: Ciągle myślę o tej dziewczynie.
Piper: Starsi zachowali się wyjątkowo bezczelnie.
Phoebe: Ona była niewinna. Nie powinni jej zabijać. Nawet jeśli to był jedyny sposób na rozwiązanie tej całej sytuacji.
Piper złapała siostrę za rękę.
Phoebe; Starsi się zmienili.
Piper; Ale to nie nasz problem. Nic nas już z nimi nie łączy.
Phoebe; Też staram się tak myśleć. Ale chyba już nigdy nie zapomnę twarzy tej dziewczyny, tego strachu.
Piper wypiła łyk herbaty.
Phoebe: A jak z tatą?
Piper; Wygląda dobrze, choć widać że jest jeszcze słaby.
Phoebe; Cieszę się że wyzdrowiał. Lekarze nie dawali mu szans.
Piper; Gdybym była wiedźmą, pomyślałabym że coś jest nie tak.
Piper zaśmiała się.
Phoebe: Może nie jesteśmy wiedźmami, ale magia cały czas będzie częścią naszego życia. Nasze dzieci mają przecież moc.
Piper spojrzała na siostrę.
Piper: Myślisz że magia ma coś wspólnego z wyzdrowieniem ojca?
Phoebe: Jego choroba była magiczna.
Piper; Pewnie lekarze coś mu podali i to zniszczyło te magiczne wirusy.
Nagle drzwi do restauracji otworzyły się.
Do środka weszła Natalie Blake.
Piper: Jeszcze zamknięte!
Natalie na widok Piper zacięła się. Nie wierzy że naprawdę widzi kobietę ze zdjęcia. Po chwili wydusiła z siebie słowa.
Natalie; Tak, wiem. Ja w sprawie pracy.
Piper: Pracy?
Natalie; Czytałam w internecie, że poszukujecie kelnerki.
Piper: Proszę zostawić CV.
Natalie wyjęła z torebki kartkę i położyła ją na stole.
Piper: Dziękuje.
Natalie jednak nie wychodzi. Stoi w miejscu i patrzy się na Piper.
Piper: To wszystko?
Natalie po chwili odpowiedziała.
Natalie: Kiedy mogę się spodziewać odpowiedzi? Bardzo mi zależy na tej pracy.
Piper pomyślała przez chwilę.
Piper: Do końca tygodnia.
Natalie; Dziękuję.
Natalie uśmiechnęła się i wyszła z restauracji.
Phoebe: Jakaś dziwna ta dziewczyna.
Piper: Widziałaś jak się na mnie patrzyła?
Phoebe: No właśnie.
Piper spojrzała na siostrę podejrzliwym wzrokiem.
Phoebe: Co?
Piper; Nic nic. Nie ważne. O czym to rozmawialiśmy?
Phoebe; O tacie.
Piper i Phoebe wróciły do rozmowy.
NA KOMISARIACIE
Charles wypełnia przy swoim biurku jakieś dokumenty.
Z pokoju obok wyszedł komendant.
Komendant: Muszę pilnie wyjść. Przypilnuj tu wszystkiego Sommers.
Charles szybko wstał z krzesła.
Charles: Oczywiście.
Komendant wyszedł a Charles wrócił do wypełniania dokumentów.
Nagle podszedł do niego Darryl.
Darryl: Pssst.
Charles spojrzał na partnera. Oboje zaczęli rozmawiać szeptem.
Darryl: Wiesz, że Robert, ten nowy, jest chyba pedałem.
Charles ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Darryl: Naprawdę. Przystawiał się do mnie.
Charles: O mój Boże.
Charles roześmiał się.
Darryl: Co cie tak śmieszy? Do ciebie też się przystawiał.
Charles po chwili opanował śmiech.
Charles: Można tak powiedzieć.
Darryl: Nienawidzę takich ludzi!
Charles: Taki już jest.
Darryl: Chciał mnie pocałować. A teraz zaprasza mnie na jakiś mecz.
Charles: Ten dzisiejszy?
Charles z zaciekawieniem spojrzał na Darryl'a.
Darryl: Tak.
Charles; Skąd on ma bilety?
Darryl: Nie wiem.
Charles szybko wstał i poszedł do Roberta.
Charles: Siema.
Robert siedzi przy swoim biurku z założonymi rękami.
Robert; Siema.
Charles; Słyszałem że masz bilety nie dzisiejszy mecz i nie masz z kimś iść.
Robert: Tak mam bilety.
Charles: Jeśli byś chciał... to ja się chętnie zabiorę z tobą.
Robert uśmiechnął się do Charles'a. Następnie wyjął z kieszeni jeden bilet i podał go Charles'owi.
Charles: Loża VIP? Chłopie! Skąd ty to masz?
Robert: Mam, mam. Nie ważne. Tylko się nie spóźnij!
Charles nie może uwierzyć że ma bilet na mecz. I to w loży VIP-owskiej!
W SALONIE SUKIEN ŚLUBNYCH
W salonie nie ma żadnego klienta.
Przy kasie stoi jedynie kasjerka -Agnes.
Vanessa i Paige są na zapleczu i przeglądają papiery.
Vanessa: Nie mamy za co zapłacić rachunków.
Paige; Tylko trzy sukienki przez cały sierpień?
Vanessa: Tak. I to te tańsze.
Paige złapała się za głowę.
Vanessa: Musimy coś wymyślić i to szybko.
Paige i Vanessa zaczęły myśleć.
Vanessa: Promocje?
Paige; Nie stać nas. I tak obniżyliśmy już ceny. Jak obniżymy jeszcze bardziej to będziemy stratne.
Vanessa: Może jakieś ulotki?
Paige wpadła nagle na pomysł.
Paige: To jest to.
Vanessa; Ulotki?
Paige; Internetowe.
Vanessa nie wie o co chodzi przyjaciółce.
Paige; Musimy założyć stronę internetową i wysyłać internetowe ulotki emailem.
Vanessa: Nie wiem czy to dobry pomysł.
Paige: Każda firma powinna mieć w dzisiejszych czasach stronę internetową.
Vanessa przemyślała słowa Paige.
Vanessa: W sumie to dobry pomysł. Każdy teraz korzysta z internetu.
Paige uśmiechnęła się. Cieszy się że jej pomysł spodobał się przyjaciółce.
Vanessa; Jak zrobić tą stronę?
Paige: Są od tego specjalne firmy.
Vanessa: No tak.
Vanessa wstała z krzesła.
Przez przypadek przewróciła kubek który stał na szafce.
Woda wylała się z niego i zalała całą szafkę.
Vanessa: Cholera!
Paige: Ostrożnie.
Vanessa wzięła kubek z szafki i ręcznikiem wytarła szafkę.
Vanessa: Musimy czym prędzej zrobić tą stronę. Wrzesień musi być lepszy!
Paige: On będzie lepszy!
Paige i Vanessa wyszły z zaplecza.
W SZKOLE
Spotkania w klasach właśnie się zakończyły i uczniowie wychodzą już ze szkoły.
Anette wyszła ze Stevenem i Rose.
Steven; Jak wam się podoba nowa klasa?
Anette: Trochę dziwnie.
Rose: Spoko... to tylko dzisiaj. Za niedługo wszyscy się zgramy i będzie dobrze.
Steven; Idziemy do galerii?
Rose: Pewnie!
Rose i Steven zapytali się Anette czy wybierze się z nimi. Wampirzyca zgodziła się. Chce się zintegrować z nowymi znajomymi.
Gdy cała trójka skręciła za róg szkoły, Steven wyciągnął paczkę papierosów.
Rose szybko wyjęła z paczki jednego z nich.
Steven podał paczkę Anette, aby ta też wzięła jednego.
Anette: Ja nie palę.
Steven: Słucham?
Anette; Nie palę.
Steven i Rose roześmiali się.
Steven; Bierz i nie gadaj!
Steven wyciągnął papierosa z paczki i podał go Anette.
Dziewczyna nie wie co ma zrobić.
Rose; No weź go!
Steven i Rose dziwią się, że Anette nie chce z nimi zapalić.
Anette poczuła że musi zapalić tego papierosa. Nie chce być samotna w nowym towarzystwie.
Wampirzyca wzięła papierosa i włożyła go ust.
Steven podał jej zapalniczkę.
Anette zapaliła pierwszego w życiu papierosa.
Zaraz po tym zakrztusiła się.
Steven; Spoko... niedługo to minie.
Rose; Musisz nabrać wprawy.
Steven i Rose również zapalili, i cała trójka ruszyła w stronę galerii.
NA JEDNEJ Z ULIC SAN FRANCISCO
Siostry Betances obserwują komendanta policji.
Czekają na odpowiedni moment żeby go zaatakować.
Lily: On coś kombinuje. Widzę to w jego twarzy.
Lena: To jest demon. One zawsze coś kombinują.
Lily: Coś w tym jest.
Nagle Lena zauważyła że komendant wszedł do opuszczonego budynku.
Lily: Mamy go.
Louise: Stop!
Louise postanowiła zatrzymać siostry. Wie że demon będzie przygotowany na spotkanie z nimi.
Lena: O co chodzi Louise?
Louise: Jesteśmy gotowe na walkę?
Lily: On nie spodziewa się ataku. Mamy eliksir i zaklęcie. To zajmie nie więcej jak minutę. Idziemy.
Siostry ruszyły na demona. Louise w duchu modli się o to, żeby wszystko się dobrze skończyło.
***
Siostry Betances pojawiły się w opuszczonym budynku.
Niemal natychmiast uderzyła w nie kula ognia.
Siostry upadły na ziemię. Najbardziej oberwała Louise.
Jest ona nieprzytomna.
Nemes: Witam kochane!
Lena i Lily są w szoku. Nie wiedzą skąd demon wiedział że go zaatakują.
Nemes machnął ręką.
Eliksir wyleciał z ręki Lily i wpadł w ręce Nemes'a.
Nemes: Nie wiecie z kim zadzieracie.
Demon rzucił eliksir na ziemię i rozdeptał go. Następnie klasnął w ręce i machnął nimi.
Po pokoju rozeszła się przerażająca fala dźwiękowa.
Lily i Lena poczuły jakby ktoś wiercił im w uszach.
Nemes wykorzystał sytuację, podszedł do Louise, wziął ją na ręce i zniknął.
Po chwili ból w uszach Leny i Lily nieco ustał i czarodziejki zauważyły że ich siostra zniknęła.
Lena; Gdzie jest Louise?
Siostry są przerażone.
W PODZIEMIU
Nemes położył Louise w swojej komnacie.
Jest szczęśliwy że udało mu się zdobyć jedną z czarodziejek.
Ma zamiar sprzedać ją na demonicznym targu i zdobyć dzięki temu parę nowych mocy.
Nagle w jego komnacie pojawił się Jacob.
Nemes: To znowu ty?
Jacob: Czarodziejki już zaatakowały?
Nemes: Tak.
Jacob: Mówiłem że tak będzie...
Na twarzy Jacob'a pojawił się uśmiech.
Nemes: Skąd ty to wiedziałeś?
Jacob; Mam swoje dojścia...
Jacob zaciął się na chwilę.
Jacob: Należy mi się nagroda.
Nemes: Nagroda?
Nemes ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Jacob: Gdyby nie ja, już by cię nie było.
Nemes: I co ty byś chciał za to?
Jacob: Chcę stworzyć demoniczną armię.
Nemes; Demoniczną armię?
Tym razem Nemes wybuchnął śmiechem.
Nemes: Ty jesteś tylko alchemikiem!
Jacob; I co z tego?
Nemes: Każdy demon może cię zabić.
Jacob; Jestem panem życia!
Jacob wyraźnie oburzył się słowami Nemes'a.
Nemes nie może powstrzymać się od śmiechu. Po chwili machnął ręką.
W rękach Jacob'a pojawił się bukiet kwiatów.
Jacob: Co to jest?
Nemes: Twoja nagroda!
Jacob: Ale...
Nemes: A teraz zjeżdżaj! Mam ważniejsze rzeczy do roboty.
Nemes obrócił się i udał się do Louise.
W tym momencie Jacob również ją zobaczył.
Jest wściekły. Nemes porwał właśnie osobę, która miała mu zapewnić poszanowanie wśród demonów.
Jacob: Czarodziejka...
Nemes: Udało mi się ją porwać. Zdobędę dzięki niej parę nowych mocy.
Jacob: Ile za nią chcesz?!
Nemes: O wiele więcej, niż ty możesz mi zaoferować. I powtarzam, zjeżdżaj stąd!
Jacob jeszcze raz spojrzał na Louise i zniknął.
Nemes pogłaskał Louise po głowie.
Nemes; Musimy cię trochę przygotować.
Następnie demon uśmiechnął się do swojej ofiary.
W MIESZKANIU VICTORA
Julie właśnie wróciła z Melindą z przedszkola.
Dziewczynka szybko pobiegła do dziadka.
Victor leży na kanapie przykryty kocem.
Melinda wskoczyła na niego i zaczęła skakać po jego brzuchu.
Julie: Melinda!
Julie chciała zdjąć Melindę z Victora, lecz ten pozwolił Melindzie na nim zostać.
Melinda; Nie mogłam się doczekać aż wrócę do domu.
Victor uśmiechnął się do wnuczki.
Victor; Ja też na ciebie czekałem.
Julie: Mam za chwilę zajęcia, Leo powinien za chwilę wrócić.
Victor; Spokojnie, poradzimy sobie. Prawda?
Melinda; Tak!
Julie wzięła swoją torebkę.
Julie: Jakby co, to Leo zaraz wróci. Na razie.
Julie wyszła z mieszkania.
Victor; Jesteś głodna?
Melinda: Trochę.
Victor poszedł z wnuczką do kuchni.
Melinda usiadła przy stole a Victor wyjął z lodówki zupę i położył ją na gazie.
Victor spojrzał na wnuczkę.
Victor: Jak zjesz to zabiorę cię na plac zabaw.
Melinda; Tak!
Victor: Tylko masz ładnie zjeść.
Melinda ucieszyła się.
Melinda: Dobrze!
Dziewczynka jest szczęśliwa. Nie może się już doczekać spaceru z dziadkiem.
W DOMU SIÓSTR
Lily i Lena wróciły do domu.
Jack przywitał je w progu.
Jack: Nareszcie jesteście... a gdzie Louise?
Lily spojrzała na Jack'a.
Lily; Demon ją porwał.
Jack: Co?!
Jack'a zaczęła ogarniać złość.
Jack: Jak to?
Lena: Księga jest nieaktualna. Ma zupełnie inne moce.
Lily: Musimy przygotować nowy eliksir.
Lena; Chodźmy do księgi po przepis.
***
Lena i Lily weszły na strych.
Gdy zauważyły że stoi tam Jacob przestraszyły się.
Lena: Kim jesteś?!
Lily: To demon!
Jacob: Nie, nie!
Lena: Nóż!
Nóż leżący na szafce orbitował w stronę Jacob'a.
Alchemik w ostatniej chwili odsunął się i nóż przeleciał tuż obok niego i wbił się w ścianę.
Jacob spojrzał przerażonym wzrokiem na siostry Betances.
Jacob: Na waszym miejscu bym mnie nie zabijał.
Lily i Lena zdziwiły się tym co Jacob im powiedział.
Lily: A to niby czemu?
Jacob: Moja śmierć spowoduje waszą śmierć.
Lily, Lena: Co?!
Jacob; Żyjecie tylko dzięki mnie.
Lena i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Lena: Kim jesteś i czego chcesz?!
Jacob: Wiem gdzie jest wasza siostra.
Lily i Lena są zaskoczone.
Lily: Skąd wiesz?
Jacob: Wiem, znam tego demona. Mogę pomóc wam ją odbić.
Siostry nie zamierzają jednak współpracować z demonem.
Lena; My się nie bawimy z demonami. Jesteśmy czarodziejkami.
Jacob: Jednak wasza siostra zawarła ze mną pakt.
Lena i Lily wymieniły się spojrzeniami.
Jacob: Tylko dzięki niemu żyjecie. Radzę wam mnie wysłuchać. Ode mnie zależy to, czy przeżyjecie tą godzinę.
Lena i Lily nie rozumieją o co chodzi Jacob'owi.
Lily: Jaki znowu pakt?
Jacob: To teraz jest nie ważne. Ja wiem gdzie ona jest. Mogę wam pomóc.
Lily: Skąd mamy pewność że nie kłamiesz?
Jacob; Nie macie jej. Musicie mi zaufać.
Lily i Lena spojrzały na siebie. Nie wiedzą czy zaufać Jacob'owi. Jest on w końcu demonem!
W PODZIEMIU
Nemes wystawił już Louise na demonicznym targu.
Niemal natychmiast pojawiła się masa ofert.
Demon wybrał jednak jedną, która wydała mu się najkorzystniejsza.
W jego komnacie zjawił się Towen - demon pasożyt, żywiący się ludzkim cierpieniem.
Towen: Dlaczego właściwie się jej pozbywasz. To jest czarodziejka!
Nemes: Jakby ci to powiedzieć... nie zależy mi na niej. Nadarzyła się po prostu okazja, to ją złapałem. Mi zależy na mocach.
Towen; Ostatnio ukradłem parę fajnych mocy demonom.
Nemes uśmiechnął się.
Nemes; Dużo oddajesz za czarodziejkę.
Towen: Tyle jest dla mnie warta. Mam dość żywienia się marnymi wiedźmami. Szybko umierają. A ona...
Demon spojrzał na Louise.
Towen: ... Ona mi wystarczy i to na długi czas. Jej moc jest ogromna.
Nemes: Więc chcesz się nią pożywić?
Towen kiwnął twierdząco głową.
Nemes spojrzał na Louise.
Nemes: Już jej współczuje. Przeżyje u ciebie istne piekło. Wysyłam ją na rzeź.
Oba demony zaśmiały się.
Nemes podał rękę Towen'owi a ten uścisnął ją.
Oboje zabłysnęli. Towen oddał moce Nemes'owi.
Nemes: Niesamowite uczucie.
Towen wziął Louise na ręce.
Towen: Zabieram ją.
Nemes: Mam nadzieję że będzie ci długo służyła.
Towen: Siostry jej nie odnajdą?
Nemes: Ściągnąłem z niej namiar. Nic i nikt jej nie znajdzie.
Towen uśmiechnął się i zniknął z Louise na rękach.
W MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe siedzi na kanapie i ogląda telewizję.
Czeka aż Charles wróci do domu. Obiecał że będzie dzisiaj wcześniej, a jeszcze go nie ma.
Phoebe wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do narzeczonego.
Nagle u telefonie usłyszała jedynie szum i krzyki.
Phoebe; Charles?!
Phoebe zaczęła wołać Charles'a do telefonu, lecz słyszy tylko wrzaski i szumy.
Kobieta po chwili rozłączyła się.
Po paru chwilach jej telefon zadzwonił.
Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Charles'a.
Phoebe: Co się dzieje?!
Charles; Jestem na meczu.
Phoebe: Gdzie?!
Charles: Na meczu!
Phoebe; Jakim znowu meczu.
Charles: Dostałem bilet!
Phoebe; Miałeś być wcześniej w domu.
Charles: Przepraszam, nie miałem czasu żeby zadzwonić. Będę za jakieś dwie godzinki. Na razie!
Phoebe: Ale...
Phoebe nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Charles rozłączył się.
Kobieta jest zdenerwowana.
Nagle poczuła ukłucie w brzuchu.
Postanowiła się położyć i zrelaksować. W końcu nie wolno jej się denerwować!
W DOMU VANESSY
Vanessa i Paige szukają właśnie w internecie, kogoś kto założy im stronę.
Nagle do domu wszedł Charles.
Harvey: Cześć dziewczyny.
Vanessa: Hej skarbie.
Vanessa i Harvey pocałowali się.
Harvey: Czego tak szukacie?
Vanessa: Chcemy założyć stronę internetową dla naszego salonu.
Harvey; Niezły pomysł.
Paige: Szukamy kogoś kto by ją założył. My się niestety na tym nie znamy.
Harvey: Mam kumpla informatyka. On mógłby się tym zająć.
Paige i Vanessa spojrzały na Harvey'a.
Harvey; Zaraz znajdę do niego numer.
Vanessa: Świetnie.
Harvey poszedł po swój telefon.
Paige: Nie mogę się już doczekać tej strony!
Vanessa: Ja też.
Vanessa i Paige są pełne entuzjazmu, co do ich nowego pomysłu.
Nagle do Paige zadzwonił telefon.
Kobieta poszła go odebrać.
Po paru chwilach przyszedł Harvey.
Harvey: Mam jego numer, dzwonić?
Vanessa; No pewnie.
Nagle do pokoju wróciła Paige.
Jest ona załamana.
Paige: Nie dzwoń.
Vanessa spojrzała na Paige.
Vanessa: Czemu?
Paige: To koniec. Dzwoniła Agnes. Był pożar. Cały salon się spalił.
Vanessa zakryła twarz dłońmi.
Vanessa: Jak to pożar?
Paige; Nic nie wiem. Agnes tylko dzwoniła żebyśmy przyjechały.
Harvey: To jedźmy! Nie ma na co czekać!
Cała trójka szybko wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę salonu.
W PARKU GOLDEN GATE
Victor i Melinda idą jedną z alejek.
Po chwili doszli do placu zabaw.
Victor usiadł na ławce, a Melinda pobiegła się bawić.
Po chwili do Victor'a dosiadła się Valerie.
Victor: Jestem tak jak się umawialiśmy.
Valerie: Dobrze.
Victor spojrzał na Valerie.
Victor: Co mam robić?
Valerie: Musisz podawać jej to.
Valerie podała Victor'owi flakonik z eliksirem.
Victor: Co to jest?
Valerie: Eliksir. Dziewczyna jest silna. On ułatwi nam pobranie jej mocy.
Victor; Mam jej go wlewać do buzi?
Valerie spojrzała na Victora na idiotę.
Valerie: Wlej do mleka czy do tego co pije. Tylko pamiętaj! Dwie krople dziennie, nie więcej!
Victor: Postaram się nie zapomnieć.
Valerie: Powodzenia.
Kobieta wstała i odeszła.
Melinda pomachała do dziadka z piaskownicy.
Victor również jej pomachał.
W DOMU SIÓSTR
Lily i Lena w dalszym ciągu rozmawiają z Jacob'em.
Lily: Nie wiem czy możemy ci zaufać?
Jacob; Problem w tym, że nie macie wyjścia. Jesteście zielone w magii. Nie umiecie poruszać się po podziemiach.
Lena; Skąd ty możesz o tym wiedzieć?
Jacob: A mylę się?
Siostry nie udzieliły odpowiedzi.
Jacob; No właśnie.
Lena: Podejrzewam, że będziesz chciał coś w zamian.
Jacob; Bystra jesteś.
Lily: Czego chcesz?!
Lily stanowczo zadała pytanie.
Jacob: Będziecie mi służyć. Pomożecie mi stworzyć moją armię.
Lily i Lena zaśmiały się.
Lena; Tworzysz jakąś armię?
Jacob; Tak. Więc jak będzie?
Lily i Lena spojrzały na siebie.
Mają wątpliwości co do całej sytuacji. Demon ma jednak rację. Nie umieją poruszać się po podziemiu, i same na pewno nie znajdą Louise.
Lena; Dobra. Tylko jeśli to podpucha to zdechniesz w męczarniach.
Jacob; Już mówiłem. Moja śmierć oznacza waszą śmierć. Jeśli mnie wykiwacie - zginiecie.
Lily i Lena są zdenerwowane. Demon ma je w garści.
W SALONIE SUKIEN ŚLUBNYCH
Paige, Vanessa i Harvey dotarli na miejsce pożaru.
Wokół zgromadził się tłum gapiów.
Agnes szybko podbiegła do Vanessy.
Agnes: Wszystko się spaliło! Nic nie ma!
Vanessa: Co tu się stało?
Agnes; Strażacy wstępnie podejrzewają spięcie.
Paige; Spięcie?
Agnes: Tak. Ale to tylko przypuszczenia.
Do Paige i Vanessy podszedł jeden ze strażaków.
Strażak: Dzień dobry, to panie są właścicielkami?
Paige: Tak.
Strażak: Pożar rozpoczął się od zaplecza i bardzo szybko się rozprzestrzenił. Prawdopodobnie wystąpiło zwarcie.
Vanessa: Chyba nie chcę widzieć jak to wygląda w środku.
Strażak westchnął.
Strażak: Mają panie ubezpieczenie?
Paige: Na szczęście mamy.
Strażak: Więc będzie wszystko dobrze.
Vanessa i Paige przytuliły się.
Strażak wrócił do wozu.
Paige: Musimy się zwrócić do ubezpieczyciela.
Harvey; I to jak najszybciej.
Agnes: Właśnie, u nich się długo czeka na decyzję.
Paige: Zajmę się tym. Tylko jutro. Dzisiaj już nie mam do tego głowy.
Vanessa westchnęła.
Vanessa: Wchodzimy do środka?
Paige kiwnęła twierdząco głową.
Cała czwórka weszła do środka salonu.
Na wszystkich sukienkach widać ślady ognia.
Ściany i podłoga są czarne.
Całość wygląda okropnie.
Paige i Vanessa uścisnęły się.
Nie mogą uwierzyć, że z ich salonu już nic nie zostało!
W PODZIEMIU
Nemes właśnie zakończył trening swoich nowych mocy.
Jest podekscytowany ich siłą.
Nagle w komnacie pojawili się Lena, Lily i Jacob.
Nemes na widok Jacob'a zdenerwował się.
Nemes: Znowu ty?! I czarodziejki...
Demon uśmiechnął się do sióstr.
Lena: Gdzie jest Louise?!
Nemes; Louise? Wasza siostra? Sprzedałem ją.
Siostry są w szoku.
Lena: Sprzedałeś?!
Nemes; Dostałem za nią potężne moce.
Lena; Mówiłeś że tu będzie!
Lena spojrzała na Jacob'a.
Jacob: Skąd miałem wiedzieć że ją sprzedał?
Nemes; Nie radziłbym wam mu ufać. To on mnie ostrzegł przed wami dziś rano.
Lena i Lily spojrzały na Jacob'a z pogardą.
Lena: Skąd wiedziałeś że będziemy go atakować?
Nemes zaśmiał się.
Nemes: Masz problem.
Jacob; One mnie nie zabiją. Tego jestem pewien.
Nemes: Ale ja mogę to zrobić.
Nemes rzucił w Jacob'a kulą ognia.
Lena jednak orbitowała ją i uderzyła ona w ścianę.
Nemes; Bronisz tego alchemika?!
Jacob: Wywiązuje się z umowy.
Lily rzuciła eliksirem w Nemes'a.
Niestety nic się nie stało.
Nemes: Wasz eliksir... jest już na mnie... za słaby!
Nemes wybuchnął śmiechem.
Nemes: Moge was teraz zabić. Ale tego nie zrobię. Mam wobec was inny plan.
Lily i Lena są zdziwione słowami demona.
Nemes: A teraz zjeżdżajcie póki się nie rozmyślę!
Lena i Lily stoją jak wryte.
Nemes; No już!!!
Demon wrzasnął z całej siły.
Lena i Lily naprawdę się go wystraszyły i orbitowały.
W DOMU VANESSY
Anette szybko wbiegła do domu i zamknęła drzwi.
Jest zmęczona i zestresowana ucieczką.
Właśnie razem ze Steven'em i Rose ukradli drogi telefon komórkowy ze sklepu.
Ochroniarz był sprawny i gonił ich przed długi czas, jednak udało im się mu zwiać.
Anette poszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku.
Wampirzyca dziwi się sobie, ale spodobała jej się adrenalina podczas ucieczki.
Cieszy się, że w jej życiu wreszcie coś się zadziało.
Wie, że nie będzie mogła się już pojawić w tym sklepie, ale to nic. Są przecież inne.
W DOMU SIÓSTR
Lena i Lily są wściekłe na Jacob'a.
Alchemik oszukał je w sprawie Louise.
Lily: Miała tam być a jej nie było!
Jacob; Jak mówiłem. Nie miałem pojęcia że Nemes ją sprzedał.
Lena; Gdzie ona teraz może być?
Jacob nie odpowiedział. Lena powtórzyła pytanie - tym razem bardziej stanowczo.
Jacob: Wszędzie.
Lena spojrzała na siostrę.
Lena; Pomożesz nam ją znaleźć!
Jacob: Jeżeli zdjął jej namiar, to jest to nie możliwe.
Lena; Nic nas to nie obchodzi! Ona ma tu wrócić!
Jacob zaśmiał się.
Lily: Co cię w tym bawi?
Jacob: Dlaczego ja właściwie mam wam pomagać?
Lena: Taka była umowa. Louise wraca, a my pomagamy ci stworzyć tą armię.
Jacob; Plany uległy zmianie.
Lily: Nie!
Jacob pstryknął palcami.
Lena w jednej chwili upadła bezwładnie na ziemię.
Lily: O mój Boże!
Lily szybko uklękła obok Leny.
Lily: Co ty jej zrobiłeś?!
Demon ponownie pstryknął palcami.
Oczy Leny otworzyły się i czarodziejka odzyskała przytomność.
Jacob; Jeżeli jeszcze raz się sprzeciwicie - zabije was bez zastanowienia.
Lena i Lily spojrzały z pogardą na demona.
Jacob: Warunki są takie - znajdziemy Louise i cała wasza trójka dołączy do mojej armii. Będziecie walczyć dla mnie.
Lily: Mamy się stać demonami?
Jacob uśmiechnął się do Lily.
Jacob: Oczywiście. Ale do czasu znalezienia waszej siostry, zaczniecie już do niej zbierać inne demony, i postaci z magicznego świata .
Lena: Po co ci właściwie ta armia?
Jacob: Planuję mały zamach na Starszych. Są teraz osłabieni, pogubieni. Sami nie wiedzą co robią. Taka okazja się może nie powtórzyć.
Lily i Lena są przerażone planem Jacob'a.
Jacob: Pamiętajcie, jeden zły ruch z waszej strony. I będzie to ostatnia rzecz jaką zrobicie w życiu.
W MIESZKANIU PHOEBE
Phoebe czeka zdenerwowana na Charles'a.
Mecz dawno powinien się już skończyć, a jego w dalszym ciągu nie ma w domu.
Phoebe wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do niego.
Ten niestety nie odbiera.
Phoebe: Cholera Charles!
Phoebe ma w głowie same złe myśli.
Boi się że Charles'owi mogło się coś stać.
Kobieta postanowiła ponownie zadzwonić do narzeczonego.
Niestety ten znowu nie odebrał.
***
W mieszkaniu Roberta panuje bałagan.
Całość wygląda jakby nikt tu nigdy nie sprzątał.
Na szafkach jest pełno kurzu, wszędzie walają puste pudełka po pizzy i puste butelki po alkoholu.
Po całym mieszkaniu roznosi się dźwięk telefonu komórkowego.
Telefon ten leży w przedpokoju na podłodze.
Na wyświetlaczu widać zdjęcie Phoebe.
Tymczasem w pokoju obok, w łóżku leżą półnadzy Robert i Charles i śpią w najlepsze.
W KOMANCIE TOWEN'A
Louise leży nieprzytomna zamknięta w magicznej klatce.
Dookoła niej stoją jeszcze trzy takie klatki.
Dwie z nich są puste, a w ostatniej leży młoda wiedźma. Jest ona wycieńczona i ledwo żywa. Wygląda jakby miała za chwilę umrzeć.
Louise powoli zaczęła odzyskiwać przytomność.
Do komnaty wszedł Towen i podszedł do ostatniej klatki.
Towen: Ariel... już czas!
Ariel spojrzał z przerażeniem na demona.
Jej klatka się otworzyła.
Demon machnął ręką.
Ariel z ogromną siłą wyleciała z klatki i uderzyła w ziemię.
Towen: Jestem głodny.
Z oczu Ariel poleciały łzy.
Demon wyciągnął rękę i ścisnął ją w pięść.
Ariel krzyknęła z bólu.
Poczuła jakby w jednej chwili została wrzucona w ogień i ugodziło ją setki noży naraz.
Skurcz złapał jej wszystkie mięśnie.
Ariel wydała z siebie ostatni odgłos i zginęła.
Skończyło się właśnie jej piekło, które trwało ponad miesiąc.
Codziennie przez cały ten okres czasu, Towen żywił się jej bólem właśnie w taki sposób.
Towen: Trochę marna ta kolacja.
Demon podszedł do Ariel i przyłożył rękę do jej głowy.
Ręka zabłysnęła,  a po chwili Ariel rozpłynęła się.
Demon wstał i spojrzał na Louise.
Jest ona ledwo przytomna, ale widziała co się stało przed chwila.
Towen; Ty będziesz moim śniadaniem. Nie mogę się już doczekać.
Demon wyszedł z komnaty.
Louise jest przerażona. Z jej oczu ze strachu popłynęły łzy.


________________________________________________
 
Witajcie. Odcinek dodaje z 1 dniowym opóźnieniem. Przepraszam Was za to ale jestem strasznie zabiegana. Chciałam przeprosić Cię Kasiu za to że jeszcze nie przeczytałam twojego nowego rozdziału! Mam straszne zaległości w szkole a do tego omijają mnie kolejne dni przez rehabilitację. W związku z tym muszę jeszcze na trochę zniknąć z blogsfery. Obiecuję jednak że wrócę, na pewno wrócę. Mam świetne odcinki z których jestem naprawdę dumna i nie mogę się doczekać waszych reakcji na to co wymyśliłam. Dajcie mi jeszcze miesiąc żebym sobie wszystko poukładała. Proszę, nie zapomnijcie o mnie :). Do zobaczenia ;)